sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 34

Z hukiem zamknęłam laptopa. Odłożyłam go na stojący obok stolik, a sama położyłam się na kanapie i rozpłakałam. Nie zasłużyłam na taką karę. Wiem, że zrobiłam źle nie mówiąc nikomu o Zbyszku, ale czy przez to będę do końca życia cierpieć? Nie mam już na to wszystko siły... Chciałabym, żeby wszystko się skończyło... Żeby już nie bolało...

Koło godziny dwudziestej trzeciej do domu wrócił Karol. Zastał mnie użalającą się nad sobą i zapłakaną na kanapie. Od razu do mnie podbiegł.
- Co się stało? - Spytał zaniepokojony. - Coś z Maćkiem? Odzywał się? - Pogładził dłonią moje ramię. - Powiedz co się dzieje, bo nie umiem czytać w myślach. Martwię się o ciebie... - Spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- La... laptop... - Wyszeptałam tylko, gdyż większa ilość słów nie mogła przejść przez moje gardło. Kłos błyskawicznie uruchomił sprzęt. Pierwsze co zobaczył to zdjęcie, które doprowadziło mnie do łez.
- Zabiję gnoja, po prostu zamorduję! - Wykrzyknął środkowy i z jeszcze większym hukiem niż ja dwie godziny wcześniej zamknął laptopa. - Nie płacz już, będzie dobrze... - Usiadł koło mnie i przytulił. Wtuliłam się mocno w niego starając opanować łzy. Po paru minutach odsunęłam się od Karola.
- Przepraszam... - Powiedziałam cicho.
- Ale za co ty mnie przepraszasz? - Zaskoczony Karol spojrzał mi prosto w oczy. - Za tego chuja, który cię tak źle potraktował? Przecież nie ma w tym ani grama twojej winy. - Odwróciłam wzrok.
- Ale gdyby Zbyszek mi się nie spodobał, gdybym nie zaczęła się z nim spotykać, to pewnie teraz siedzielibyśmy na kanapie z Olą i Maćkiem i oglądali jakąś głupią komedię śmiejąc się bardziej z waszych komentarzy niż z filmu. A tak wszyscy są postawieni na nogi, bo przez taką sukę jak ja cierpi Maciek i musiał aż wyjeżdżać. A jak coś mu się stało? - Podniosłam pełne łez oczy na środkowego. - Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Dziewczyno, musisz wziąć się w garść! Myślisz, że Maciek byłby zadowolony, że bierzesz całą winę na siebie? Że nie chcesz jeść?! - Głos zaczął mu się podnosić. - Chcesz się zabić dziewczyno?! Bo właśnie do tego ta twoja głodówka prowadzi! - Wstał i zaczął chodzić zdenerwowany po pokoju. Ręce zaplótł nad głową. - Idź już spać. - Powiedział po chwili. - I przemyśl swoje postępowanie. - Poszedł do swojego pokoju.

Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Nie mogłam jednak zasnąć. Cały czas w uszach słowa Karola. Okryłam się szczelnie kołdrą i spoglądając na drzewa za oknem próbowałam podjąć decyzję, zastanowić się nad jakimś konkretnym działaniem. Bezskutecznie.

Nie zauważyłam nawet, kiedy do pokoju zaczęło wlewać się światło słoneczne. Zmęczona poczłapałam do kuchni. Nadal zamyślona usiadłam przy stole. Nagle usłyszałam swój dzwoniący telefon. Serce błyskawiczne przyśpieszyło. Może to Maciek? Może mi wybaczył? Na wyświetlaczu jednak zamiast imienia Maciek widniało Tomek. Odebrałam niechętnie.
- Halo? - Spytałam ziewając.
- Nie obudziłem cię? - Usłyszałam znany sobie głos.
- Nie, już wstałam. O co chodzi?
- Moglibyśmy się spotkać? - Spytał z nadzieją.
- Jasne, kiedy? - Odparłam bez wahania.
- Dziś o trzynastej w parku?
- Okej, nie ma sprawy. Pa. - Rozłączyłam się. Nie miałam nawet siły zastanawiać się czemu chce się ze mną spotkać. Było mi to obojętne.

Do godziny dwunastej siedziałam bezczynnie patrząc się w ścianę.W końcu niedziela. Cała Skra szukała jakiś informacji o Maćku w Bełchatowie. Winiarski z Kłosem zgłaszali zaginięcie na policję. Przyjęła ona zgłoszenie jednak nie zamierzała nic robić. Muzaj był pełnoletni to po pierwsze. A po drugie zostawił wiadomość, że wyjeżdża i żeby się nie martwić. Ale jak można się nie martwić?! To niewykonalne. Chciałam się na coś przydać, jak Skrzaty zacząć chodzić po mieście, lecz nie miałam siły. Starałam się coś zjeść jednak mój żołądek nie był w stanie niczego przyjąć, zwrócił wszystko. Dlatego też postanowiłam zostać. Chciałam umieścić jakieś ogłoszenia w internecie, ale bałam się reporterów, którzy zaczną nas nachodzić i wypytywać co się stało z Maćkiem.

Zegar wskazywał godzinę 12:50, więc ubrałam się i wyszłam na spotkanie z Tomkiem. Byłam pewna, że chodzi o Paulę. No bo o co innego? W końcu tak naprawdę prawie wcale się nie kolegowaliśmy. Ujrzałam go siedzącego na ławce. Podbiegł do mnie, jak tylko mnie zauważył.
- Cześć. - Powiedział i odwrócił wzrok.
- Cześć. O co chodzi? - Chciałam przejść od razu do rzeczy. Nie miałam siły ani ochoty na swatanie ludzi.
- O Paulę... - Powiedział cicho. Postanowiłam zakończyć sprawę szybko.
- Chcesz ją lepiej poznać? Chcesz się z nią widywać? Podoba ci się? Chciałbyś się z nią spotkać? - Zadałam Tomkowi serię pytań.
- No tak..
- To się z nią umów do cholery! - Podniosłam lekko głos. - Umiesz przecież mówić, tak? - Pokiwał twierdząco głową. - Więc w czym problem?
- A jak się nie zgodzi? - Spojrzał na mnie swoimi smutnymi, niebieskoszarymi oczami.
- Do odważnych świat należy! Kurwa, weź się chłopie w garść. Albo ci na niej zależy i się starasz albo olewasz ją kompletnie. Tylko w tym drugim wypadku nie przychodź do mnie po radę. - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Dziękuję. - Złapał mnie w pasie, podniósł do góry i zaczął obracać wokół własnej osi. - Kochana jesteś. - Odstawił mnie na ziemię, która mimo, że na niej stałam nadal wirowała. - Co się dzieje? - Spytał przestraszony nadal trzymając mnie w pasie i chroniąc tym samym przed upadkiem. Moje nogi nie były w stanie mnie utrzymać.
- Już wszystko okej. - Odparłam po chwili.
- Na pewno?
- Tak, tak. - Przekonałam go. - Leć już się z nią umówić. - Uśmiechnęłam się pod nosem. - Bo widzę, że ledwo możesz ustać w miejscu.
- Jeszcze raz dzięki. - Przytulił mnie. - Do zobaczenia.
- Cześć. - Odpowiedziałam tylko i ruszyłam w stronę mieszkania. Miałam wrażenie, że świeże powietrze mi pomogło, że czuję się lepiej.

Kiedy jednak weszłam do mieszkania wszystko wróciło. Strach, smutek, poczucie winy. Rozebrałam się i poszłam w kierunku kanapy, na której spędzałam ostatnio całe dnie. Usiadłam, podciągnęłam nogi i położyłam głowę na kolanach. Po paru minutach oparłam się o zagłówek kanapy i półeżąc zasnęłam.

Mimo, że położyłam się spać koło czternastej, przespałam całą noc. Widać mój organizm musiał odrobić zaległości w moim śnie. Zerknęłam na telefon - dziewiąta. Karola pewnie już nie było. W końcu poniedziałek i trening. Wstałam z zamierzeniem zrobienia sobie śniadania, lecz sam widok jedzenia spowodował u mnie odruchy wymiotne. Wypiłam więc dwa łyki wody i wróciłam na kanapę. Wzięłam telefon. Dopiero teraz zauważyłam, że mam nieprzeczytaną wiadomość. Maciek? Błagam, żeby to był Maciek. Jednak przeliczyłam się, napisała Paulina:

Taka z ciebie koleżanka? Udajesz, że chcesz mi pomóc, a potem umawiasz się z Tomkiem? Nie zaprzeczaj, widziałam jak się obściskiwaliście w parku. Myślałam, że naprawdę można na ciebie liczyć. Ale jesteś zwykłą szmatą. Psem ogrodnika. Nikt cie nie chce, więc nikt wokół ciebie też nie może być szczęśliwy. Dziękuję ci kurwa bardzo!

Zabolało. W końcu chciałam pomóc tylko jej i Tomkowi, a dowiedziałam się, że jestem szmatą. Nie miałam siły odpisać. Chciałam się rozpłakać, ale nie mogłam. Chyba wyczerpałam limit łez. Nagle ktoś mocnym szarpnięciem otworzył drzwi. Po chwili do salonu wszedł zdenerwowany Kłos.
- Co się stało? - Spytałam przestraszona. Coś z Maćkiem?
- Samochód mi kurwa ukradli. To się stało. - Z całej siły uderzył w parcie kanapy, aż cała się zatrzęsła.
- Niemożliwe. - Wstałam i zaczęłam zakładać kurtkę.
- Co ty robisz? - Spytał zdziwiony.
- Jakoś nie wierzę, że ukradli ci samochód. - Założyłam drugiego buta i wyszłam z mieszkania. Windą zjechałam na dół i wyszłam na parking pod blokiem. - Gdzie zaparkowałeś?
- Przy hydrancie, tak jak zawsze. - Spojrzałam we wskazane miejsce. Rzeczywiście nie było tam auta Karola.
- A czy przypadkiem nie było tak, że wczoraj przy hydrancie nie stała jakaś taksówka i musiałeś zaparkować z drugiej strony. - Spojrzałam na niego pytająco. Bez słowa pobiegł za blok. Po chwili wrócił uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Jeeeeest! - Krzyknął rozradowany. - Dziękuję. - Podbiegł do mnie i pocałował w policzek.
- To przecież nic. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było pokryte warstwą śniegu, który w porannym słońcu świecił jak diamenty.
-  W tym świetle jesteś jeszcze bardziej blada. - Skomentował mój wygląd środkowy. - Jadłaś coś?
- Przecież wiesz jak kończy się jakakolwiek próba jedzenia. - Schowałam ręce do kieszeni kurtki i zaczęłam iść w stronę wejścia. Po chwili znów siedziałam na kanapie w pustym mieszkaniu, gdyż Karol pojechał na trening. I po raz kolejny pogrążyłam się w myślach.

Minęły dwa dni. Środa po południu. Siedząc na kanapie czekałam na jakieś wieści od chłopaków, którzy mieli zaraz wrócić z treningu. Nadal nie mogłam nic przełknąć. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Znowu zapomniałeś kluczy? - Zaśmiałam się. - Wejdź, otwarte jest. - Krzyknęłam i usłyszałam skrzypienie zawiasów. Czekałam aż Kłos przyjdzie do salonu, jednak chyba nie miał takiego zamiaru. - Karol, chodź tutaj. Coś się stało? - Spytałam zniecierpliwiona. W końcu w progu pojawiła się postać.
- To nie Karol tylko ja... - Odpowiedział smutno. Moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówki. Błyskawicznie podniosłam się z kanapy. Świat zawirował, nogi się pode mną ugięły. Później była już tylko ciemność...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Jak żyjecie w 2014 roku? Zmieniło się coś u was? U mnie tak. W końcu trenuję siatkę :D Mam takie zakwasy, że się ruszyć nie mogę :P
Przepraszam za ten rozdział i za to że wszystko jest smutne, ale jak ja jestem smutna, to nie potrafię pisać czegoś wesołego ;) Mam nadzieję, że jakoś się pozbieram :)
Pozdrawiam :*
P.S. Przypominam o zakładkach u góry strony ;) Miłego długiego weekendu :D