poniedziałek, 19 września 2016

Rozdział 41

Z krzykiem podniosłam się z łóżka. Co to był za sen... Cholerny sen... Spojrzałam na swoje udo. Żadnych śladów. Wszystko w porządku. Zaraz... Jednak nie wszystko. Co ja robię w łóżku? Kiedy zasnęłam? Jak na zawołanie w drzwiach pojawił się Maciek. 
 - Zły sen? - Spytał z troską w głosie siadając obok mnie na łóżku. 
 - Raczej bardzo ciężki koszmar. - Westchnęłam głośno. - Śniła mi się Anka. Ona... Chciała mi zrobić krzywdę... 
- Nie bój się. Przy mnie jesteś bezpieczna. - Przytulił mnie do siebie. - No prawie... - Spojrzałam na niego. - Nie uratowałem Cię przed wsadzeniem nosa w sałatkę jarzynową. - Zaśmiał się. - Komicznie to wyglądało... - Dostał z łokcia w brzuch. 
- Po pierwsze to nie jest zabawne, a po drugie nie pamiętam nic. - Przyciągnęłam się. - Ale chociaż się wyspałam. 
 - Madziuś... Wiem, że na ostatnim spacerze spotkaliśmy Ankę. - Spojrzał mi prosto w oczy. - Ale może masz ochotę się przejść? - Spacer, kostka, krew... Spanikowałam. 
- W tym śnie byliśmy właśnie na spacerze... - Zacisnęłam zęby. 
- Och... Rozumiem... - Posmutniał, jednak mocno mnie przytulił. - To może seans filmowy? 
- A chętnie. A jakie filmy będziemy oglądać? - Maciek podniósł się z łóżka. - Maciek? 
- Niespodzianka! Krzyknął i w sekundę był przy drzwiach. - Zejdź za 15 minut. Nie wcześniej! - Jego wzrok był przeszywający... 
- Dobrze. - Siatkarz wyszedł i zostawił mnie samą. Ja natomiast zaczęłam rozmyślać o śnie... Czemu ta Anka taka jest? Czy naprawdę mogłaby mi zrobić krzywdę? To jedna sprawa. Czemu w śnie prawie powiedziałam Maćkowi, że go kocham? Przecież to mój przyjaciel. On ma mnie tylko za dobrego kumpla. Muszę zapomnieć. Muszę zapomnieć o tym co do niego czuję.
- Już! - Aż podskoczyłam. Maciek ma tak donośny głos. 
- Idę! - Odkrzyknęłam i wyszłam z pokoju. Na dole znalazłam Muzaja, miskę z chipsami oraz kieliszki. 
- Nie panikuj. - Powiedział patrząc na moją minę. - W święta nam wolno zaszaleć. - Wyjął wino za pleców. Zaśmiałam się i usiadłam obok. 
 - To co to za film? - Siatkarz nie odpowiedział tylko wcisnął play. - Kevin? Serio? - Uśmiechnęłam się szeroko. 
- No jasne! Obie części! Przecież są święta. - Objął mnie. Serce mi drgnęło. Czemu on to robi? Wtedy, kiedy postanowiłam zapomnieć co czuję... Cholera... Mam motyle w brzuchu... 
- Oj ty mój kinomanie. - Chciałam zmierzwić mu włosy, ale się powstrzymałam. Nagle zrobiło się ciemno. - Co się stało? - Spytałam przestraszona. 
- Zabrali prąd. Na ulicy też się nic nie świeci. - Podniósł się. - Poszukam jakiś świec, a ty się nie ruszam, bo Cię potem nie znajdę. - Czułam jak się uśmiechnął i wyszedł do kuchni. 
- Jak myślisz, ile to potrwa? - Odruchowo spojrzałam w jego stronę. 
- Myślę, że dziś nie powinniśmy spodziewać się światła. W Boże Narodzenie raczej nikt nie pracuje. Gdzie są te cholerne świeczki? 
- Oj Maciuś Maciuś... - Chciałam wstać, lecz poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon.

 "Zniszczę cię. Możesz zacząć się bać. Maciek będzie mój. Teraz i na zawsze."

- Już mam. - Maciek nagle pojawił się za mną. - Co to? Jakieś życzenia świąteczne? - Błyskawicznie schowałam telefon. 
- Yyy... Tak, od znajomej. - Włożyłam komórkę do kieszeni. - Odpalaj te cudeńka. - Muzaj zapalił świece. Zabawne jak wosk i kawałek sznurka potrafią wprowadzić romantyczny nastrój. A usta Maćka... W tym świetle... Stop! Maciek usiadł obok mnie.
- No to z filmu nici... Ale mam pomysł. - Spojrzał na mnie. - Sami możemy odegrać jakiś film... - Przysunął się do mnie i sięgnął butelkę z winem. 

***

Minęła dosłownie chwila rozmowy, a dwie butelki wina zostały opróżnione. Zaczęło mi się trochę kręcić w głowie. 
 - Jaki film teraz odgrywamy? - Spytałam i zaśmiałam się na wspomnienie, jak Maciek udawał Spider-Mana i szalał na komodzie. 
- Swój własny. - Złapał mnie za brodę i przysunął do siebie. - Masz takie śliczne oczy. - Jego twarz była coraz bliżej mojej. Zamknęłam oczy. Tak, chcę tego. 
- Maciuś, masz gościa. - Ktoś krzyknął w przedpokoju. - Och, widzę, że przeszkodziłam. - Pani Muzaj przeszyła mnie wzrokiem. - Ania do Ciebie. - Maciek przewrócił oczami i podniósł się z kanapy. Na jego miejscu usiadła jego mama. Kiedy Siatkarz tylko zniknął w przedpokoju spojrzała na mnie. - Masz się stąd wynieść, rozumiesz? Ania kocha Maćka i jest dla niego najlepszą dziewczyną. A Ty? Nawet nie wiem kim jesteś, ale musisz być okropna, skoro własna matka wywaliła Cię z domu. - Skąd ona o tym wie? Miałam łzy w oczach. - Masz zniknąć jeszcze dziś. Inaczej źle to się dla Ciebie skończy. - Podniosła się z kanapy. - Lepiej szybko coś wymyśl.

W salonie pojawił się Maciek. 
- Madziuś przepraszam, muszę wyjść na moment, porozmawiać z Anką na poważnie. - Westchnął. - Poczekaj tu na mnie. - Ponownie opuścił pokój. 
- Teraz masz idealną okazję. Wynoś się. - Mama Maćka nie dała za wygraną. 
- Ale co Maciej pomyśli? 
- Już ja się tym zajmę. - Wstałam i pobiegłam na górę. Szybko spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Nie miałam innego wyjścia. Kiedy zeszłam na dół pani Muzaj czekała na mnie z triumfem w oczach.
- Do widzenia. - Nie odpowiedziała. Wyszłam z domu. Zaraz po opuszczeniu podwórka rozpłakałam się. Co ja teraz zrobię? W Boże Narodzenie nic przecież nie kursuje. Ulica była ciemna i przerażająca. Latarnie nadal się nie świeciły. Westchnęłam i poszłam w czarną dal.

***

- Już jestem. - Krzyknąłem. - Madzia, wszystko załatwione. - Odpowiedziała mi cisza. - Mamo, gdzie jest Magda? 
- Wyszła. - Zdziwiłem się. 
- Jak to wyszła? Nie rozumiem. 
- Zostawiła ci list. - Podała mi jakąś kartkę. Szybko ją rozwinąłem i zacząłem czytać. 
 "Drogi Maćku, przepraszam, że tak nagle i bez słowa. Nie mogłam patrzeć jak powstrzymujesz swoje uczucia do Ani przeze mnie. Nie będę stać wam na drodze. Mam nadzieję, że nigdy się już nie zobaczymy. Magda" 
Nie wiem co o tym myśleć. Jak Magda mogła coś takiego napisać? Nic z tego nie rozumiem. 
- Mamo? Wiesz co się stało? 
- Ja nic nie wiem. - Wychyliła się z kuchni. - Słyszałam tylko jak trzasnęła drzwiami. Nawet się nie pożegnała. - Powiedziała oburzona. 
- To niemożliwe. - Zacząłem się zastanawiać. - Magda by się tak nie zachowała. Coś musiało się stać. - Oparłem się o kanapę. Co robić? - Telefon! - Szybko rzuciłem się na urządzenie i wykręciłem numer zapisany pod 1. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Jest! Ktoś odebrał. Słyszałem jednak tylko jakieś trzaski. - Halo? Magda! Halo?! - Usłyszałem w tle jakiś krzyk. Potem tylko dźwięk rozłączenia. - Coś jest nie tak. Muszę ją znaleźć. Wychodzę. - Podniosłem się z kanapy. 
- Ale Maciej, nie możesz. - Trzasnąłem drzwiami w połowie zdania mamy. Magda, gdzie jesteś?
***

Spojrzałem na kalendarz. 30 grudnia. Minęło już 5 dni, a Magda nadal nie dała znaku życia. Znajomi też nic nie wiedzą. Policja niby robi co może, ale nadal nie mają żadnych informacji. Nie wiem, co robić. Gapiłem się w telefon całymi dniami, jakby miało to sprawdzić, że Magda się odnajdzie. Dzwoni. Szybko podniosłem słuchawkę. 
- I co? Wiadomo już coś? - Usłyszałem głos Igły. Znów umarła we mnie nadzieja. 
- Nie, nadal nic. - Westchnąłem, a do oczu napłynęły mi łzy. 
- Zaraz do ciebie przyjadę. Nie możesz być sam w takim stanie. - Rozłączył się. Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. 
- Krzysiek? Co ty tutaj...? - Spytałem zaskoczony. 
- Byłem w okolicy. - Przeszedł przez próg i zaczął się rozbierać. - Widzę chłopie, że z tobą źle. Dlatego nie możesz być sam. - Usiadł na kanapie. - Chcesz żebym zadzwonił po chłopaków? Razem na pewno... 
- Nie. - Przerwałem mu. Znów usłyszałem dźwięk telefonu. Odebrałem. 
- Dzień dobry, Komenda Stołeczna Policji. - Nadzieja zalała moje serce. - Znaleźliśmy kobietę, która odpowiada rysopisowi. Jednak najprawdopodobniej straciła pamięć, gdyż do tej pory nie wypowiedziała żadnego słowa. Czy mógłby Pan zgłosić się na posterunek. Może Pan by ją poznał. 
 - Oczywiście, już jadę. - Rozłączyłem się i szybko zacząłem zakładać buty. 
- Co jest? - Zapytał Krzysiek. - Chyba Magda se znalazła. - Założyłem kurtkę. 
 - Poczekaj. Zawiozę Cię. - Oboje wybiegliśmy z domu.
***

Tik tak. Tik tak. Minęła już trzecia godzina. Ile można czekać na tym cholernym komisariacie? 
- Jak myślisz, ile to jeszcze potrwa? - Ignaczak czekał ze mną. Też był zdenerwowany.
- Nie wiem, ale zaraz szlag mnie trafi. - Uderzyłem pięścią w krzesło.
- Pan Maciej Muzaj? - Ktoś odezwał się za mną. Zobaczyłem dość wysokiego, postawnego policjanta z dość dużym zarostem. Skinął głową. - Zapraszam Pana do pokoju. - Poszedłem za nim. Po chwili otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Zobaczyłem dziewczynę. Stała tyłem. Była bardzo wychudzona. Nie wyglądała jak Magda, jednak serce podpowiadało mi co innego. To musiała być ona. - Proszę sprawdzić czy to ta dziewczyna i spróbować z nią porozmawiać. Może Panu coś powie. - Stresowałem się. Co jeśli to jednak nie ona? Po chwili jednak zebrałem w sobie odwagę.
- Magda? - Zapytałem. Dziewczyna odwróciła się, a mi zamarło serce.
~~~~~~~~~~
Hej :) jak Wam się podoba rozdział, w którym tak dużo się dzieje? Mam baaardzo dużo pomysłów i mam nadzieję, że chcecie, abym je zrealizowała. Czekam na Wasze komentarze.
Pozdrawiam, 
Wasza Meggie K
        

  

poniedziałek, 12 września 2016

Kolejny powrót?

Hej,
Wiem, że znów zawaliłam. Zbyt dużo działo się w moim życiu, nie miałam czasu na sen i posiłki, a co dopiero na pisanie bloga. Zastanawiam się jednak nad powrotem do pisania. Bardzo chciałabym dalej uczestniczyć w życiu Magdy i Maćka... Chciałabym również, abyście wy nadal w nim uczestniczyli. Odniosłam wrażenie, że opowiadanie wam się podobało, a ja cholernie chciałabym je skończyć. Za tydzień kończę pracę, za dwa zaczynam studia. Wiem, że może być ciężko, ale wiem także, że będę potrzebowała oderwania od nauki w postaci pisania oraz przede wszystkim WASZEGO wsparcia. Stąd post i moje pytanie. Chcecie, abym dalej kontynuowała pisanie? Chcecie poznać dalsze losy Magdy i Maćka? Wiem, że wielu z Was już o mnie zapomniało, ale odezwijcie się, wyraźcie swoją opinię. Potrzebuję WAS :)

Pozdrawiam,

Meggie K