- Dzień dobry. Jak się spało? - Przywitał mnie Kłos w pięknym różowym fartuszku z patelnią w ręku.
- Dobrze, dziękuję. - Opowiedziałam, po czym szeroko ziewnęłam.
- No właśnie widzę. - Zaśmiał się środkowy. - Zapraszam do stołu. - Wskazał na niego ręką i podstawił mi pod nos talerz z pysznymi naleśnikami polanymi czekoladą.
- Ej.. A ja? - Zaczął dopytywać się atakujący. - Ja to niby nie zasłużyłem? - Zrobił obrażoną minkę.
- No nie wiem, zastanówmy się... - Kłos zrobił winę myśliciela. - Dobra, masz. - Również Maćkowi podał talerz z naleśnikami.
- To smacznego wszystkim życzę. - Powiedziałam i zaczęłam pałaszować śniadanie. Po paru kęsach jednak poczułam, że mój żołądek się buntuje. Błyskawicznie wstałam z krzesła, pobiegłam do łazienki, zamknęłam drzwi i pochyliłam się nad sedesem.
- Magda? - Maciek zapukał do drzwi. - Magda, co się dzieje? - Coraz mocniej zaczął uderzać w drzwi. - Cholera, Magda! Odpowiedz! - Nic jednak nie powiedziałam. Po chwili wycieńczona wyszłam z łazienki.
- Okej jest... - Powiedziałam słabym głosem.
- Nie jest okej, przecież widzę. - Złapał mnie za ramiona i zmusił do spojrzenia w oczy. - Madziu...
- Przecież mówiłam ci, że nie mogę jeść... - Przewróciłam oczami. - Jest naprawdę lepiej niż było, uwierz. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Widzę, że naprawdę muszę się za ciebie porządnie wziąć i przypilnować. - Kręcił z dezaprobatą głową ilustrując mnie od góry do dołu.
- Pozwalam. - Wtrącił się Kłos wychylając się z kuchni. - Tylko błagam, uważajcie, bo dzieci w tym wieku to trochę za wcześnie. - Pokiwał palcem wskazującym w naszą stronę.
- O czym ty człowieku mówisz? - Oboje spojrzeliśmy na środkowego zdziwieni.
- O niczym... Ehh wy sami jesteście jeszcze dziećmi i o niczym nie wiecie... Cóż, któregoś dnia będę musiał was uświadomić. - Schował się w kuchni. - O cholera! Spóźnię się na trening! Pa! - Krzyknął i błyskawicznie wybiegł z mieszkania.
- Wiesz o co mu chodziło? - Maciek spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie mam pojęcia. - Odparłam równie zdziwiona. - Ale to Karol, nie ma co się dziwić, że czasem mówi głupoty. - Zachichotałam, po czym po raz kolejny ziewnęłam.
- Dobra, szykuj się, bo przecież mamy chłopakom zrobić niespodziankę mą boską osobą. - Zaśmiał się i poszedł do swojego pokoju, a ja wróciłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic.
W cudownych humorach dotarliśmy pod halę. Trzymaliśmy się za ręce, gdyż chwilę wcześniej poślizgnęłam się na lodzie i gdyby nie Maciek, to bym leżała na śniegu. Puściliśmy jednak swoje dłonie przed samą salą. Uśmiechnęłam się na dźwięk odbijanych piłek. Chyba stęskniłam się za chłopakami, ich wygłupami. Maciek był jeszcze bardziej rozradowany. Oczy świeciły mu się jak małe żaróweczki. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
- To co? Wchodzimy? - Spojrzałam atakującemu prosto w oczy.
- Tak. - Westchnęłam głęboko zastanawiając się czy Karollo wszystkiego nie wygadał. Jednak zaskoczone miny chłopaków mówiły, że jednak nic nie wiedzieli o powrocie Maćka. Biedny Zati był tak zdziwiony, że nie zobaczył piłki lecącej w jego stronę i uderzyła go w głowę. Chyba nawet tego nie poczuł. Po chwili zamarcia wszyscy rzucili się na Muzaja. Bałam się, że zabraknie mu powietrza.
- Gdzieś ty się podziewał chłopie? Ładnie to tak drużynę zostawiać? - Zaczął z pretensjami Winiarski.
- Oj czepiasz się chłopaka. - Wtrącił się Pliński. - Nie widzisz jacy są z Magdą szczęśliwi? Pewnie ślub planował i tyle. - Skrzyżował ręce na piersi dumny ze swojego rozumowania.
- Aaa... - Dało się słyszeć chłopaków, którym wszystko składało się w całość. Ja z Maćkiem tylko pokręciliśmy rozbawieni głowami.
- Dobra chłopaki. - Oznajmił trener Nawrocki. - Wiem, że Maciek wrócił i to wielkie przeżycie, ale w niedzielę gramy z Jastrzębskim i wolałbym, żebyście byli w dobrej formie. - Skrzaki grzecznie weszły na boisko. - A ty co? - Spytał się stojącego Muzaja. - Do szatni się przebierać i trenować! - Maciek roześmiany od ucha do ucha pobiegł do szatni. - Chcesz też zagrać? - Skierował swoje pytanie do mnie. Pokiwałam jednak przecząco głową i szeroko ziewając pomaszerowałam na trybuny. Czułam na sobie wzrok chłopaków. Gdy się jednak odwróciłam udawali, że nic się nie robili. Usiadłam grzecznie na krzesełku. Po chwili Maciek wrócił na parkiet. Mocno go podziwiałam. Tydzień bez treningów, a z jego formy nic nie ubyło. Uśmiechałam się po każdym ataku Muzaja. Jednak wczorajsza, a właściwie dzisiejsza rozmowa dała mi mocno w kość, więc już po chwili głowa opadła mi na ramię, a moment później usnęłam.
***
Lewa noga, prawa, dostaw, wyskocz, zaatakuj. Jest! Znowu się udało i piłka po moim ataku trafiła idealnie w końcową linię.
- Maciuś, ty weź nie przesadzaj, bo jeszcze mnie z pierwszej szóstki wyrzucisz. - Mario poklepał mnie po plecach.
- Ups, poznałeś moje zamiary. - Zachichotałem leciutko odbijając dłonią piłkę, która leciała prosto w moją stronę. - Który to? - Zacząłem rozglądać się dookoła. Winiara zdradził niestety stłumiony chichot. - Zapłacisz mi za to! - Krzyknąłem i zacząłem gonić Miśka, który błyskawicznie znalazł się po drugiej stronie siatki. Już go prawie miałem, kiedy nagle się zatrzymał, a ja wbiegłem w bandy. - Co to miało być? - Spytałem lekko zdenerwowany.
- Ty lepiej patrz, co z Magdą. - Wskazał ruchem głowy na trybuny. Zobaczyłem Magdę siedzącą z zamkniętymi oczami. Tętno błyskawicznie mi podskoczyło i równie błyskawicznie podbiegłem do niej podbiegłem. Odetchnąłem z ulgą, kiedy okazało się, że tylko śpi.
- Uuu... To widzę, że ostro zabalowaliście w nocy, skoro Madzia usnęła na tych niewygodnych krzesełkach. - Skomentował całe zdarzenie Pliński.
- Oj co się im dziwisz? W końcu tydzień się nie widzieli. - Wtrącił się Bąkiewicz. - A ty jak się z żoną tyle nie widzisz to pewnie grzecznie idziecie spać? - Daniel nie odpowiedział, tylko lekko się zaczerwienił.
- Dobra Maciek i tak zaraz koniec treningu, więc możesz odwieźć Magdę do domu. - Powiedział trener Nawrocki. Delikatnie, żeby się nie obudziła wziąłem Magdę na ręce.
- Zaopiekuj się nią. - Powiedział mi Karol na ucho i podbiegł do chłopaków, którzy już wrócili do treningu.
- Jasne, że tak. - Uśmiechnąłem się i trzymając Magdę na rękach wyszedłem z sali. Po chwili jednak musiałem wrócić. - Pomoże mi ktoś? - Rozejrzałem się po sali. Podbiegł do mnie Zati. - Mógłbyś przykryć ją kurtką? - Paweł posłusznie wykonał polecenie. - Dzięki. - Posłałem mu szeroki uśmiech i wyszedłem z Magdą na rękach na parking.
Dzięki pomocy pani Hanki mieszkającej na przeciwko wniosłem Magdę do mieszkania. Zaniosłem ją do mojego pokoju i położyłem na łóżku. Nie mogłem się jednak od niej odsunąć, gdyż wczepiła swoje palce w moją koszulkę. Uśmiechnąłem się lekko i delikatnie wyjąłem moje ubranie z jej dłoni. Mocno wtuliła się w poduszkę. Wziąłem krzesło i usiadłem przypatrując się śpiącej Magdzie, która delikatnie się uśmiechała. Serce biło mi mocniej, gdy na nią patrzyłem, oddech mi przyśpieszał za każdym razem, gdy łapaliśmy kontakt wzrokowy. Gdy tuliła się w moje ramiona czułem, że nie potrzebuję nic więcej do szczęścia. Czułem, że ona jest całym moim światem. Krzyk Magdy przerwał moje rozmyślania.
Obudziłam się z krzykiem. Na szczęście nie byłam sama, obok mnie siedział Maciek i od razu mnie przytulił. - Spokojnie, wszystko w porządku. - Pocałował mnie w czoło. - To był tylko zły sen. - Nie zostawisz mnie już? - Spytałam ze łzami w oczach. - Oczywiście, że nie. - Głaskał moje plecy dłonią. Siedzieliśmy wtuleni w siebie dość długo, dopóki nie przerwał nam dzwoniący telefon. Muzaj poszedł go odebrać. Wrócił po chwili. - Szykuj się, twój lekarz chce cię jak najszybciej widzieć. Odebrał twoje wyniki badań. - Mocno się wystraszyłam, ale posłusznie zaczęłam się przebierać. Z mocno bijącym weszłam do szpitala. Lekarz od razu mnie zauważył. - Zapraszam do gabinetu. - Wskazał ręką na drzwi. Mocniej ścisnęłam dłoń Maćka i oboje weszliśmy za doktorem do gabinetu. - Proszę usiąść. - Posłusznie wykonaliśmy polecenie. - Niestety mam smutną wiadomość. Musi pani zostać na oddziale. - Nie. - Łzy napłynęły mi do oczu. Bałam się. - Maciek, zrób coś...
- Maciuś, ty weź nie przesadzaj, bo jeszcze mnie z pierwszej szóstki wyrzucisz. - Mario poklepał mnie po plecach.
- Ups, poznałeś moje zamiary. - Zachichotałem leciutko odbijając dłonią piłkę, która leciała prosto w moją stronę. - Który to? - Zacząłem rozglądać się dookoła. Winiara zdradził niestety stłumiony chichot. - Zapłacisz mi za to! - Krzyknąłem i zacząłem gonić Miśka, który błyskawicznie znalazł się po drugiej stronie siatki. Już go prawie miałem, kiedy nagle się zatrzymał, a ja wbiegłem w bandy. - Co to miało być? - Spytałem lekko zdenerwowany.
- Ty lepiej patrz, co z Magdą. - Wskazał ruchem głowy na trybuny. Zobaczyłem Magdę siedzącą z zamkniętymi oczami. Tętno błyskawicznie mi podskoczyło i równie błyskawicznie podbiegłem do niej podbiegłem. Odetchnąłem z ulgą, kiedy okazało się, że tylko śpi.
- Uuu... To widzę, że ostro zabalowaliście w nocy, skoro Madzia usnęła na tych niewygodnych krzesełkach. - Skomentował całe zdarzenie Pliński.
- Oj co się im dziwisz? W końcu tydzień się nie widzieli. - Wtrącił się Bąkiewicz. - A ty jak się z żoną tyle nie widzisz to pewnie grzecznie idziecie spać? - Daniel nie odpowiedział, tylko lekko się zaczerwienił.
- Dobra Maciek i tak zaraz koniec treningu, więc możesz odwieźć Magdę do domu. - Powiedział trener Nawrocki. Delikatnie, żeby się nie obudziła wziąłem Magdę na ręce.
- Zaopiekuj się nią. - Powiedział mi Karol na ucho i podbiegł do chłopaków, którzy już wrócili do treningu.
- Jasne, że tak. - Uśmiechnąłem się i trzymając Magdę na rękach wyszedłem z sali. Po chwili jednak musiałem wrócić. - Pomoże mi ktoś? - Rozejrzałem się po sali. Podbiegł do mnie Zati. - Mógłbyś przykryć ją kurtką? - Paweł posłusznie wykonał polecenie. - Dzięki. - Posłałem mu szeroki uśmiech i wyszedłem z Magdą na rękach na parking.
Dzięki pomocy pani Hanki mieszkającej na przeciwko wniosłem Magdę do mieszkania. Zaniosłem ją do mojego pokoju i położyłem na łóżku. Nie mogłem się jednak od niej odsunąć, gdyż wczepiła swoje palce w moją koszulkę. Uśmiechnąłem się lekko i delikatnie wyjąłem moje ubranie z jej dłoni. Mocno wtuliła się w poduszkę. Wziąłem krzesło i usiadłem przypatrując się śpiącej Magdzie, która delikatnie się uśmiechała. Serce biło mi mocniej, gdy na nią patrzyłem, oddech mi przyśpieszał za każdym razem, gdy łapaliśmy kontakt wzrokowy. Gdy tuliła się w moje ramiona czułem, że nie potrzebuję nic więcej do szczęścia. Czułem, że ona jest całym moim światem. Krzyk Magdy przerwał moje rozmyślania.
***
Obudziłam się z krzykiem. Na szczęście nie byłam sama, obok mnie siedział Maciek i od razu mnie przytulił. - Spokojnie, wszystko w porządku. - Pocałował mnie w czoło. - To był tylko zły sen. - Nie zostawisz mnie już? - Spytałam ze łzami w oczach. - Oczywiście, że nie. - Głaskał moje plecy dłonią. Siedzieliśmy wtuleni w siebie dość długo, dopóki nie przerwał nam dzwoniący telefon. Muzaj poszedł go odebrać. Wrócił po chwili. - Szykuj się, twój lekarz chce cię jak najszybciej widzieć. Odebrał twoje wyniki badań. - Mocno się wystraszyłam, ale posłusznie zaczęłam się przebierać. Z mocno bijącym weszłam do szpitala. Lekarz od razu mnie zauważył. - Zapraszam do gabinetu. - Wskazał ręką na drzwi. Mocniej ścisnęłam dłoń Maćka i oboje weszliśmy za doktorem do gabinetu. - Proszę usiąść. - Posłusznie wykonaliśmy polecenie. - Niestety mam smutną wiadomość. Musi pani zostać na oddziale. - Nie. - Łzy napłynęły mi do oczu. Bałam się. - Maciek, zrób coś...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak, wiem. Nawaliłam. Ale
tym razem to nie moja wina. Po prostu zerwał się jakiś kabel i od
czwartku aż do teraz nie miałam internetu. A i tak ten internet chodzi
jak ślimak -.- Miałam pomysł, żeby teraz, podczas ferii dodawać
rozdziały co dwa dni, ale dopadła mnie choroba :( a z 40 stopniową gorączką nie da się pisać. Rozumiecie?
Jak spędziliście walentynki? Samotnie jak ja? A może z ukochaną osobą? Jakieś niespodzianki?
;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie i dalej będziecie to czytać :)
Pozdrawiam :*