Ocknęłam się na kanapie przykryta kocem. Rozejrzałam się lekko zdezorientowana. Nie pamiętałam co się przed chwilą wydarzyło. Nagle usłyszałam jakiś szmer dobiegający z kuchni. Serce gwałtownie przyśpieszyło.
- Ka... Karol? - Spytałam osobę przebywającą w kuchni. Zrzuciłam z siebie koc. Mężczyzna wyszedł z kuchni trzymając szklankę wody, którą po chwili mi podał.
- Wypij, zrobi ci się lepiej. - Usiadł koło mnie na fotelu, a ja zszokowana patrzyłam na niego z szeroko otwartą buzią. Moment później odzyskałam zdolność mówienia.
- Co ty tutaj robisz? - Tętno błyskawicznie mi wzrosło, miałam ochotę wyrzucić go z mieszkania.
- Chciałem wszystko wytłumaczyć... - Spuścił wzrok i spróbował złapać mnie za rękę, jednak odsunęłam dłoń.
- Co chcesz wyjaśniać? To, że mnie okłamałeś? Że chciałeś mnie tylko przelecieć? - Mówiłam coraz głośniej, musiałam wykrzyczeć wszystko to, co myślę, nie mogłam się opanować.
- To nie tak. Ja naprawdę cię ko... - Przerwałam mu.
- Że mnie niby kochasz? - Wykpiłam go. - Wyjdź stąd, nie chcę tego słuchać. - Nikt nie poruszył się z miejsca. - Nie słyszałeś? Wynoś się! - Wskazałam ręką na drzwi.
- Ale Madziu... - Spojrzał na mnie błagalnie, jednak byłam nieugięta.
- Żadne Madziu. Wynoś się. Głuchy jesteś Bartman?! - Zaczęłam szybko i płytko oddychać, a podłoga zaczęła lekko wirować.
- Co się tutaj dzieje? - Nagle ktoś wszedł do mieszkania. Siatkarz zatrzymał się, gdy zobaczył mnie i Zbyszka. - O, widzę, że przeszkadzam. Przepraszam. - Zaczął opuszczać mieszkanie.
- Nie! Zostań, proszę. - Łzy napłynęły mi do oczu. - On już wychodzi. - Spojrzałam na Bartmana wymownie.
- Nigdzie nie idę, dopóki ci wszystkiego nie wyjaśnię. - Sprzeciwił się Zbyszek i skrzyżował ręce na piersi.
- Wypierdalaj, słyszysz?! - Krzyknęłam i po raz kolejny zaczęło mi się kręcić w głowie. - Bartman, proszę cię, idź stąd. - Powiedziałam prawie szeptem, nie miałam siły wydusić z siebie więcej. Cała energia jakby błyskawicznie wyparowała. - Zbyszek posłusznie opuścił mieszkanie. - Maciek... - Wstałam z łóżka, aby do niego podbiec, lecz nogi odmówiły mi posłuszeństwa i po raz drugi dzisiejszego dnia straciłam przytomność.
- Maciek? - Spytałam zanim jeszcze otworzyłam oczy. Poczułam czyjąś dłoń w swojej.
- Jestem, spokojnie. - Zakreślał kciukiem kółka na mojej ręce. Otworzyłam oczy.
- Gdzie ty byłeś? - Spytałam Muzaja patrząc na niego rozradowana.
- Później ci wszystko wyjaśnię. Najpierw powiedz mi co z tobą. - Spojrzał pytająco i pogłaskał mnie po policzku.
- Nic, wszystko jest w porządku. - Spuściłam wzrok.
- W porządku? - Zdziwił się. - Nie było mnie tydzień, a ty nie dość, że dramatycznie schudłaś i wyglądasz jak chodząca śmierć, to jeszcze zemdlałaś na moich oczach! Więc powiedz mi co się dzieje... - Ostatnie zdanie wypowiedział szeptem.
- Nic, naprawdę. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie będę się w to bawić. - Skrzyżował ręce na piersi. - Szykuj się, jedziemy do lekarza. - Wstał i zniknął w pokoju, aby po chwili wrócić z ubraniami w ręku. - Ubieraj się.
- Ale Maciek, to naprawdę bez sensu. - Przewróciłam oczami, ale posłusznie zaczęłam się przebierać.
- Maciek, wracajmy. - Błagałam Muzaja siedząc w poczekalni na ostrym dyżurze. - Zobacz ilu tu jest naprawdę chorych ludzi, nie będę zabierać im miejsca. - Spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka.
- Siedź. - Uciszył mnie jednym słowem.
- Następny proszę. - Pielęgniarka wychyliła się z gabinetu. Westchnęłam głęboko i trzymając Maćka za rękę weszłam do pomieszczenia.
- Witam, co państwa do mnie sprowadza? - Lekarz spojrzał na nas z pod swoich wielkich okularów. Chciałam odpowiedzieć, że przewrażliwiony facet, ale siatkarz zaczął mówić pierwszy.
- Nie było mnie tydzień. Jak wróciłem to zauważyłem, że strasznie schudła, jest blada i do tego dzisiaj zemdlała. - Doktor zilustrował mnie wzrokiem.
- Ahh ta miłość. Tydzień rozłąki i już umierają z tęsknoty. - Spojrzeliśmy na siebie z Muzajem zdziwieni. - Proszę, to skierowanie na badanie krwi. - Oznajmił pisząc coś na kartce. - Zobaczymy co się z panią dzieje. - Wręczył mi skrawek papieru, który po sekundzie znalazł się już w rękach atakującego.
- Dziękujemy bardzo, do widzenia. - Powiedział Maciek i wyszliśmy z pokoju. Od razu skierowaliśmy się do gabinetu zabiegowego.
- Maciuś, chodźmy do domu... - Poprosiłam grzecznie.
- Nie, teraz idziesz na pobranie krwi i dopiero do domu. - Objął mnie ramieniem w geście wsparcia. Gdy weszliśmy do środka, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to fiolki z krwią poustawiane na stojaku.
- Witam, proszę usiąść. - Pielęgniarka wskazała na krzesło zakładając rękawiczki. - Spokojnie, proszę się rozluźnić. - Zacisnęła mi tuż nad zgięciem łokcia opaskę. - Proszę odwrócić głowę, bo to nie jest przyjemny widok. - Posłusznie wykonałam polecenia. Spojrzałam na Maćka, który dzielnie trzymał mnie za rękę. Tak mocno utonęłam w jego oczach, że nie poczułam, kiedy pielęgniarka skończyłam pobierać mi krew.
- Widzisz? Nie było tak źle. - Atakujący pomagał mi właśnie zakładać kurtkę, ponieważ musiałam mieć zgiętą rękę. - Moja dzielna dziewczynka. - Pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się tylko. - To co? Teraz do domu na jakąś kolacyjkę i spać? - Otworzył przede mną drzwi.
- Yyy... Tak... - Odpowiedział tylko, a po chwili siedzieliśmy już w samochodzie i odjechaliśmy z pod szpitala.
- To co ci zrobić do jedzenia? - Spytał Maciek zaraz po przekroczeniu progu mieszkania. - Może spaghetti?
- Maciek, bo ja... - Jednak przerwał mi dzwonek do drzwi. - Zamykałeś? - Muzaj pokiwał głową, po czym schował się za drzwiami. Uśmiechnęłam się lekko i przekręciłam klucz w zamku.
- No nareszcie! - Wykrzyknął lekko zdenerwowany Karol. - Coś ty robiła? Chyba, że jadłaś. Wtedy wybaczę. - Uśmiechnął się patrząc na mnie podejrzliwie. - O co chodzi?
- Niespodzianka! - Wykrzyknął Muzaj i pokazał się Kłosowi. Od razu rzucili się sobie w ramiona.
- Gdzieś ty się podziewał chłopie? - Spytał środkowy, gdy w końcu, po parokrotnym klepnięciu się w plecy odsunęli się od siebie.
- To później. - Uśmiechnął się. - O co chodzi z tym jedzeniem? - Przerzucał pytający wzrok ze mnie na Karola i z powrotem.
- To Madzia ci się nie pochwaliła? - Zdziwił się. - Od jakiegoś tygodnia nic nie jadła.
- Co?! - Niemal krzyknął Maciek. - Magda, dlaczego? - Złapał mnie za ramiona.
- Nie wiem, nie mogę po prostu. - Spuściłam wzrok. - Karol może potwierdzić, że próba jedzenia źle się kończy. - Wskazałam na środkowego.
- Proszę, spróbuj coś przełknąć. Dla mnie. - Pocałował mnie w czoło. - Zrobię ci co tylko chcesz. - Pogładził dłonią moje ramię.
- Postaram się. - Uśmiechnęłam się leciutko. - A zjem co zrobisz.
Udało się! Zjadłam kanapkę i nic mi nie było! Co prawda, Maciek z Karolem usilnie próbowali trochę jeszcze we mnie wepchnąć, ale bezskutecznie. Razem z chłopakami postanowiliśmy, że Karol pójdzie na jutrzejszy trening jak gdyby nigdy nic, a my z Maćkiem dołączymy po dziesięciu minutach. Nie mogłam się doczekać min chłopaków! Strasznie się cieszyłam, że wszystko wracało do normy. I miałam nadzieję, że już nigdy nie spotkam Bartmana.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. - Kłos ziewnął mocno, po czym pocałował mnie w policzek, a z Maćkiem podali sobie donie. - Dobranoc Robaczki. - Powiedział i poszedł do swojego pokoju.
- Dobranoc. - Odpowiedzieliśmy z atakującym równocześnie.
- Czy teraz mi wszystko opowiesz? - Spytałam Maćka, który leżał koło mnie na kanapie.
- Chyba muszę... - Westchnął głęboko, po czym przykrył nas kocem i zaczął swoją opowieść. - Nie pamiętam co robiłem pod tym cholernym kinem. Kiedy zobaczyłem cię z... z nim, myślałem, że serce mi pęknie. Byłem wściekły. Wsiadłem do samochodu i mocno zdenerwowany wysłałem ci tego głupiego esemesa, za którego teraz bardzo cię przepraszam. Później chwilę posiedziałem i postanowiłem wyjechać gdzieś, jak najdalej stąd. - Łzy napłynęły mi do oczu. - Jednak po pięciu minutach jazdy stwierdziłem, że to głupie, że najpierw powinienem z tobą wszystko wyjaśnić. Miałem zawracać, kiedy zadzwonił telefon. Myślałem, że to ty, ale dzwoniła mama. Powiedziała, że babcia złamała nogę i nie może chodzić, a ona wróci dopiero za tydzień z wyjazdu służbowego. Dlatego mnie nie było. Chciałem was poinformować, ale rozładował mi się telefon, a wiadomo, że na wsi nie ma jak podładować. Ot i cała historia. - Zakończył Maciek, a mi łzy spłynęły po policzku. - Ej Mała, nie płacz. Przecież wszystko jest już dobrze. - Pogładził moją twarz wierzchem dłoni. Delikatnie podniosłam kąciki ust. - To teraz wytłumacz mi co z tobą.
- Byłam z Bartmanem. Ukrywaliśmy to, bo Zbyszek nie chciał na razie zostawiać Asi, bo jej tata jest ciężko chory,a ona jest na skraju depresji. Tego dnia przyjechał po mnie. Byłam szczęśliwa, bo mieliśmy spędzić ze sobą cały weekend. - Spuściłam wzrok. - Po tym jak dostałam twojego esemesa chciałam zawracać, ale Zibi przekonał mnie, że i tak przecież z tobą mieszkam, a z im widuję się tak rzadko. - Pojedyncza łza wypłynęła mi z pod powiek. - Przekonał mnie i pojechaliśmy do jego mieszkania w Rzeszowie. - Przerwałam na moment. - Potem zadzwonił Karol, że zniknąłeś. Błyskawicznie kazałam zawieść się z powrotem do Bełchatowa. Następnego dnia okazało się, że Bartman oświadczył się Asi. I tak to się wszystko skończyło. - Moje policzki były już mokre od łez.
- A co z jedzeniem? - Dopytywał się Maciek.
- Kiedy wróciłam do mieszkania byłam załamana. Miałam poczucie winy, że to przeze mnie zniknąłeś. Potem jeszcze Bartman... Cały czas płakałam nie mogłam nic przełknąć. A kiedy już mi trochę przeszło i próbowałam coś zjeść kończyło się to mdłościami i wymiotami. Tyle. - Maciek objął mnie mocno ramieniem.
- A może ty w ciąży jesteś? - Spytał po chwili. - Kobiety spodziewające się dziecka chyba tak mają jak ty...
- Co? - Zdziwiłam się. - Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Przecież byłaś z Bartmanem... A w związkach seks jest na porządku dziennym, sama przecież dobrze o tym wiesz. - Zacisnął dłonie w pięści. - Więc może mam skoczyć do apteki i...
- Zamknij się! - Przerwałam mu. - Nie mogę być w ciąży, rozumiesz? - Spojrzałam mu prosto w oczy. - Nie spałam z Bartmanem. Z nikim nie spałam...
- Przepraszam, myślałem...
- To już nie myśl tyle. - Uśmiechnęłam się. Nie potrafiłam się na niego gniewać. - Ty wiesz, która jest godzina? - Zdziwiłam się patrząc na wyświetlacz telefonu. - Druga w nocy. Idziemy spać! - Rozkazałam.
- Ależ oczywiście pani generał. - Zachichotał leciutko atakujący. - Życzy sobie pani podwózkę do łóżka?
- Nie, dotrę o własnych siłach. - Mimo mojego sprzeciwu Maciek wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Delikatnie położył mnie na łóżku i szczelnie przykrył kołdrą.
- Dobranoc Księżniczko. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
- Dobranoc. - Odpowiedziałam, aby po chwili znaleźć się w krainie Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PRZEPRASZAM! Wiem, że znowu nawaliłam. Po raz kolejny obiecuję poprawę. Chciałabym Wam szczegółowo wyjaśnić moją nieobecność na blogu, jednak są to sprawy zbyt prywatne. Mogę jedynie powiedzieć, że zdrowie nie dopisywało. Chore serce plus zapalenie płuc nie ułatwia pisania. I teraz jeszcze wróciła kontuzja kolana. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Następny rozdział pojawi się 14 lutego, gdyż tego dnia mam wolne popołudnie. I wieczór. I noc.
Wasze blogi przysięgam, że nadrobię! Od 15 lutego mam ferie, a że za bardzo nie mogę się ruszać, to będę czytać :P
Co by tu jeszcze powiedzieć... Od niecałych trzech tygodni jestem oficjalnie 16-latką xD Co tak naprawdę niczego nie zmienia...
A co u was? Kto ma ferie? Kto skończył i dzisiaj musiał powrócić do szkoły? A kto zrobił sobie wolne jak ja?
Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam ;*
P.S.
FB: https://www.facebook.com/pages/Meggie-K/368576463275063?fref=ts
GG: 47524430
Noooo! W końcu zostawiła Bartmana! Przecież tu od początku widać, że i tak będzie z Maćkiem. Więc teraz trzymam kciuki! :) Ja dzisiaj właśnie zaczynam ferie. W końcu się wyśpię :D
OdpowiedzUsuń+widzę, że koleżanka ze stycznia :D Ja też! Którego dnia? :)
OdpowiedzUsuń18 a Ty? :)
UsuńOj ten Hartman.. Dobrze, że Maciek już wrócił bo Magda by się wykończyła. Ja ferie zaczynam od dzisiaj;D Ale dużo sprawdzianów po nich;/ To ja stara jestem bo w marcu będę 17-latką;D A c do wolnego to ja sobie nie robię bo chcę mieć ósmy rok z rzędu 100% frekwencji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Jestem pełna podziwu! :D Jak można ciągle przychodzić do szkoły? :P
UsuńWeszło w nawyk;D
UsuńNareszcie *.* cieszę się że Magda przejrzala na oczy, fakt faktem, Bartman pomógł jej w tym w dość drastyczny sposób, ale najważniejsze że podziałało ;) Maciek wrócił, co jeszcze.bardziej mnie cieszy, rozdział fantastyczny ;) ferie niestety mam już za sobą.. Od dzisiaj zdycham w szkole xd a no i oczywiście chciałam Ci życzyć wszystkiego najlepsZego i dużo weny ;) ja w lipcu 17 kończę xd strasznie zapieprza ten czas ;D jeszcze raz, wszystkiego naj ;)
OdpowiedzUsuńAdekwatnie do tytułu bloga Twoje rozdziały też pojawiają się nie spodziewanie :D
OdpowiedzUsuńO tak lubię to ! Zibi zdecydowanie nie pasuje do Magdy a Maciej taki kochany ;3
Teraz czekać tylko na postępowania Pana Macieja xdd
Od dzisiaj teoretycznie zaczynam ferie ale już od środy jestem chora więc zaczęłam trochę wcześniej :P
No powiedzmy że też mam 16 lat xdd hahahaha
Pozdrawiam ! <3
ohohoh, ciekawe co z ciążą tą :) W koncu Maciek sie zjawil, a ona troche przejrzala na oczy no!
OdpowiedzUsuńKoniec ferii :( Rozdział jak zwykle bardzo fajny :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się ciesze, że wróciłaś ;) Ciekawa jestem jak wyjdą wyniki badań? =D Ja już niestety skończyłam ferie :( i muszę się znowu przyzwyczaić do wstawania o 5.45 lub 5.00, ale co Cię nie zabije to wzmocni :p Pozdrawiam cieplutko Kasia ;)
OdpowiedzUsuńOstatnia scena mnie rozczuliła ! Bardzo się cieszę, że wrócił Maciek.. mam nadzieję, że już wszystko będzie dobrze...coś czuję, że jeszcze tu się dużo wydarzy :)
OdpowiedzUsuńnie przepraszaj, na pewno wszyscy zrozumieją :) Mam nadzieję, że niedługo będziesz już się czuła świetnie i kolano nie będzie Ci dokuczało. Życzę zdrowia :*
Patrzę, że jesteśmy z tego samego rocznika, tyle że ja jestem z września więc do urodzin mam jeszczę trochę czasu. Ferie też zaczynamy tego samego dnia :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Kiedy Magda przyzna się przed samą sobą, że Maćka trochę więcej niż lubi... Czekam na ten moment :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, zresztą jak zawsze.
Składam spóźnione WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! :D
OdpowiedzUsuńUfff... Dobrze, że Maciej wrócił. I że Magda pogoniła ZB9! I tak ma być. ;D
Pozdrawiam. :)
PS. Współczuję kłopotów zdrowotnych. Mam nadzieję, że już jest wszystko OK.
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczęłam ale jestem chora.... po prostu super....
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;)
Ciekawi mnie wytłumaczenie Bartmana...
Czekam na next!
Jak dobrze, że Magda posłała Bartmana w diabły. Ciekawe, jak by się tłumaczył z tych zaręczyn. Pewnie opowiedziałby jej bajkę, że Asia tak strasznie cierpi, chciał jej choć na chwilę poprawić humor i się oświadczył. Boże, co za debil! Jednak pojawił się Muzaj i miejmy nadzieję, że będzie już wszystko dobrze. Patrzcie, jak on na nią działa. Zaczęła jeść :D och ten Maciek :D czekam na kolejny, bo już się doczekać nie mogę :) pozdrawiam natt000
OdpowiedzUsuńYhym! Nie to żeby coś ale wiesz dziś jest 17. A rozdział miał być 14 :D Rozdział bardzo fajny :) Jak dobrze że wywaliła tego Bartmana :D I mam nadzeje że Maciuś wkońcu będzie z Madzią :* Pozdrawiam i oczekuje na kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńJa też czekam już od 14 lutego na rozdział :)
OdpowiedzUsuńEkhem to jak już się tak dziewczyny przyznają, to ja też czekam zniecierpliwiona ;D
OdpowiedzUsuńTeż czekam z niecierpliwością od 14, nie wiem kiedy się doczekam.. Blog jeden z lepszych, które czytałam :)
OdpowiedzUsuńJa też czekam :((
OdpowiedzUsuń