niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 31



Z przerażeniem patrzyłam na osobę, która tak agresywnie weszła do szatni. Po chwili rozpoznałam w nim jednego z siatkarzy Skry.
- Cupko, co ty do cholery robisz?! – Krzyknęłam, a serb podskoczył jak oparzony i błyskawicznie odwrócił się w moją stronę.
- Magda? – Jego oczy powiększyły się do wielkości monety pięciozłotowej. - Co ty tu robisz? Przecież... - Wychylił się i przeczytał napis na drzwiach. - Przecież to nasza szatnia.
- Wiem. - Odparłam krótko. - Ale Maciek coś wymyślił i kazał mi się tutaj przebrać.
- To może ja wyjdę? - Spytał nagle speszony.
- Nie, jestem już przebrana. - Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z szatni. Zamknęłam za sobą drzwi i westchnęłam. Kierując się odgłosem odbijających się od podłogi piłek, trafiłam na salę. Błyskawicznie wzrok wszystkich przeniósł się na mnie. Czułam, że robię się czerwona. Nie wiedziałam, co mam robić. Na szczęście podbiegł do mnie Maciek i wciągnął na parkiet.
- To co? Jakaś mała rozgrzeweczka? - Atakujący puścił mi oczko i zaczął biec wokół boiska. Po chwili robiłam to samo.
- Dobra, starczy tego dobrego. - Powiedział trener Nawrocki po dziesięciominutowej rozgrzewce. - W pary i odbijamy piłkę sposobem górnym. - Siatkarze grzecznie dobrali się w pary i zaczęli ćwiczyć. Niestety zostałam sama, więc zaczęłam podbijać piłkę do góry.
- Jesteś sama? - Usłyszałam nagle z prawej strony. - W sensie przy odbijaniu. - Siatkarz uśmiechnął się.
- Tak. - Odparłam krótko.
- Mogę się przyłączyć? - Pokiwałam twierdząco głową i zaczęliśmy razem odbijać. - To opowiesz mi? - Spytał po chwili.
- Ale co? - Zdziwiłam się.
- No... Twoją miłość przedszkolną do mnie. - Powiedział lekko speszony.
- Jędrzej... Może nie teraz? - Spytałam błagalnie.
- Jasne Jak nie chcesz to w ogóle nie musisz odpowiadać. - Uśmiechnęłam się tylko i według polecenia trenera zaczęliśmy odbijać dołem.
- Dobrze moi mili, teraz sobie troszeczkę poserwujemy i poprzyjmujemy. - Oznajmił Nawrocki po paru minutach. - Robimy tak. Osoby po mojej lewej stronie przyjmują, po prawej serwują. Później będzie zmiana. Do dzieła. - Trener klasnął w dłonie i wszyscy zajęli swoje pozycje.
- Czyli my mamy serwować? - Upewniłam się pytając Mario, który odpowiedział mi tylko kiwnięciem głowy. Wzięłam piłkę z kosza i ustawiłam się przed linią dziewiątego metra. Wzięłam głęboki wdech, podrzuciłam piłkę do góry i z całej siły w nią uderzyłam. Usłyszałam jak piłka głośno się o coś odbija.
- Cholera jasna! Który to?! - Krzyknął zdenerwowany Kłos trzymając się za głowę. Dłonie wszystkich siatkarzy błyskawicznie wskazały na mnie.
- Zdrajcy. - Powiedziałam tylko. Wściekły Karol zaczął się do mnie przybliżać przyśpieszonym krokiem. Schowałam się za Jędrkiem. 
- Maćkowiak, odsuń się. - Rozkazał środkowy, a Jędrzej od razu zrobił krok w prawo i zostawił mnie na pastwę losu, a raczej na pastwę Kłosa.
- Maciek, ratuj! - Krzyknęłam i zaczęłam uciekać. Oczywiście w starciu z kondycją i długimi nogami siatkarza nie miałam szans. Pół minuty zajęło mu dogonienie mnie i przewrócenie na boisko.
- Teraz mi za to zapłacisz. - Powiedział i zaczął mnie łaskotać. Oczywiście zaczęłam przeraźliwie głośno się śmiać i rzucać po boisku. Na moje szczęście uratował mnie... Nawrocki, ogłaszając koniec ćwiczeń.
- Uff... - Odetchnęłam z ulgą wstając.
- Nie ciesz się tak, w domu mi za to zapłacisz. - Wyszczerzył się Kłos przechodząc na drugą stronę boiska, a ja przełknęłam głośno ślinę.
- Dobra, to kto chce być w najwspanialszej drużynie z tak wspaniałą osobą, jaką jestem ja? - Oznajmił Winiarski łapiąc się za boki i uśmiechając szeroko.
- Oczywiście, że ja! - Krzyknęłam i podbiegłam do przyjmującego.
- Ejj, jak ty jesteś z Magdą, to ja też chcę. - Tupnął nogą Alek i błyskawicznie stanął koło mnie.
- To w takim razie ja też! - Wykrzyknął Pliński porywając mnie w swoje długie ramiona. Po chwili do neszej drużyny dołączyli jeszcze Dante i Zatorski.
Nasz mecz skończył się wynikiem 3:1 dla nas. Udało mi się nawet zdobyć trzy punkty! Dwa serwisem i jeden, jakimś cudem, atakiem. Po treningu chłopcy zaproponowali pizzę, jednak byłam zbyt zmęczona po meczu. Razem z Maćkiem wróciliśmy do mieszkania.
- I jak ci się trening podobał? - SPytał atakujący robiąc herbatę z sokiem malinowym.
- Nawet spoko, ale jestem wykończona. - Położyłam się zmęczona na kanapie. - Mięśnie to wy chyba macie z żelaza. - Podsumowałam biorąc od Muzaja herbatę. Siatkarz usiadł obok mnie na fotelu.
- Czy ja wiem... - Zamyślił się. - Jakbyś ćwiczyła tyle co my to też byś dawała radę. - Uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiem czy bym wytrzymała tak ciężkie treningi. No i jeszcze technikę trzeba wyćwiczyć...
- Nie masz takiej złej techniki, nawet bardzo dobrze serwujesz. Ale atak to u ciebie kuleje... - Stwierdził profesjonalnie. - Ale zawsze mogę cię podszkolić. - Puścił mi oczko.
- Po co? - Zdziwiłam się. - Przecież i tak zawodowo grać nie będę, a na maturze ta umiejętność mi się raczej nie przyda. - Wzięłam łyk herbaty.
- Nigdy nie wiadomo, co dla ciebie los przygotował. - Sprzeciwił się Maciek. - Może akurat ktoś dostrzeże twój talent? - Spytał patrząc na mnie dziwnie. Jakby lekko zamyślony, rozmarzony.
- Talent? - Zaskoczył mnie. - Przecież ja nie umiem grać. - Zadrwiłam z jego słów.
- Umiesz i koniec! - Zaprotestował.
- Koniec będzie, jak obiecasz mi, że ochronisz mnie przed Kłosem. - Zaszantażowałam lekko atakującego.
- Tak jest szefowo! - Zasalutował mi, po czym obydwoje wybuchliśmy gromkim śmiechem. - To co robimy? - Spytał Maciek, kiedy sięo panowaliśmy.
- Nie wiem, może film? - Zaproponowałam.
- Oczywiście komedia? - Spytał retorycznie Maciek wkładając do odtwarzacza jedną z wielu płyt leżących koło telewizora.
- Przecież trzeba trenować mięśnie brzucha. - Zaśmiałam się i zrobiłam miejsce na kanapie dla atakującego, aby jak najwygodniej mógł oglądać film.
- Popcorn? - Pokiwałam przecząco głową i poklepałam miejsce koło siebie. Muzaj grzecznie usiadł i włączył film. 
Oglądało nam się świetnie, co chwila wybuchaliśmy głośnym śmiechem. Jednak zmęczenie dawało mi się we znaki i w połowie filmu zaczęłam głośno ziewać.
- Może skończymy? - Spytał troskliwie Maciek.
- Nie, skończmy go, proszę. - Spojrzałam na niego robiąc słodką minkę.
- Nie umiem ci odmówić, jak tak na mnie patrzysz. - Westchnął zrezygnowany. Nagle moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Maciek bez słowa zdjął z siebie bluzę i podał ją mi. Patrzyłam na nią zdziwiona. - Założysz sama czy mam ci pomóc? - Spytał lekko zniecierpliwiony. Posłusznie założyłam bluzę, który była dla mnie o wiele za duża i wtuliłam się w atakującego. Dotrwałam do końcowej piosenki, po czym usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Nie wiem jednak kto przyszedł, ponieważ weszłam do krainy Morfeusza.

                                                                   ~~~~~~~~~~~~

Powiem jedno: PRZEPRASZAM
Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Pozdrawiam :*

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 30


Zmierzałam właśnie na przystanek autobusowy, gdy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Tylko ze względu na śpiącego na moich rękach Arka z mojego gardła nie wydobył się krzyk. Z bijącym sercem odwróciłam się na pięcie.
- Niespodzianka! – Wykrzyknął siatkarz, a ja zgromiłam go wzrokiem. – Ups, przepraszam. – Powiedział szeptem patrząc na śpiącego Wlazłego.
- Nic się nie stało. – Uśmiechnęłam się. – A co ty tu w ogóle robisz? – Spytałam zdziwiona.
- Mario mni poprosił, żebym po was przyjechał, bo jeszcze chwilę musiał zostać i pogadać z trenerem. – Wytłumaczył się. – I oto jestem. – Wyprostował się, po czym delikatnie ukłonił. – Jestem do pani dyspozycji.
- Do Wlazłych poproszę. – Powiedziałam poważnie i ruszyłam w stronę auta Karola. – Weźmiesz zakupy? – Poprosiłam środkowego.
- Nie ma sprawy. – Podniósł z ziemi torbę, od razu do niej zaglądając. Nagle zatrzymał się zaskoczony. Wyciągnął prezent dla Zbyszka i spojrzał na mnie pytająco. Po chwili jednak się otrząsnął, schował bokserki i bez słowa podszedł do samochodu. Otworzył przede mną drzwi, aby mogła delikatnie posadzić i przypiąć pasami Arka. Zakupy schował do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Bez słowa usiadłam na siedzeniu obok, a środkowy odpalił silnik i odjechaliśmy z pod galerii.
Po kilku minutach jazdy w grobowej ciszy zatrzymaliśmy się pod domem Wlazłych. Wysiadłam i wyciągnęłam torbę z bagażnika. Podniosłam potem do tylnych drzwi, otworzyłam je i delikatnie, aby nie obudzić Arka, odpięłam pas. Przesunęłam rączkę torby na zgięcie łokcia i wzięłam ostrożnie małego Wlazłego na ręce. Odwróciłam się nogą zamykając drzwi i pomaszerowałam do drzwi. W tym czasie Kłos odjechał swoim samochodem z piskiem opon. Westchnęłam tylko i czołem zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzył mi Mariusz. Był trochę zdziwiony widokiem syna śpiącego o tak wczesnej porze. Wziął jednak syna na ręce, a mnie gestem ręki zaprosił do wejścia do środka. Szybkim krokiem zaniósł Arka do jego pokoju i po minucie był z powrotem w salonie.
- Widzę, że zakupy się udały. – Powiedział delikatnie podnosząc lewy kącik ucha. – Jakim cudem udało ci się sprawić, że Arek śpi o tak wczesnej porze? Ani mi ani Paulinie nigdy się to nie udaje. – Skrzyżował ręce na piersi.
- Nie mam zielonego pojęcia. – Wzruszyłam ramionami. – Widocznie po prostu się zmęczył. W końcu dla niego obejście galerii to jak wejście na Mount Everest.
- Możliwe. – Zamyślił się. – A co tak mało tych zakupów? – Spojrzał na torbę leżącą koło moim stóp.
- Tak jakoś wyszło. – Odpowiedziałam nie wiadomo dlaczego unikając wzroku Mariusza. – Nic ciekawego nie było do kupienia.
- Właśnie! – Wykrzyknął nagle, wstał z kanapy i pobiegł do kuchni. Po chwili wrócił z czymś białym w ręku. Usiadł koło mnie i położył mi tą białą rzecz na kolanach.
- Co to jest? – Spytałam biorąc, jak się okazało, kopertę do ręki.
- Jak to co? Twoja wypłata. – Przewrócił oczami.
- A-ale jak to? – Spytałam zdziwiona. – Że już?
- No tak. Przecież minął już miesiąc twojej pracy. – Mario był chyba lekko zaskoczony moją zwolnioną pracą mózgu.
- Dziękuję. – Odparłam tylko i otworzyłam kopertę. Moim oczom ukazał się gruby plik banknotów. – Aż tyle? Przecież to za dużo.
- Nie za dużo tylko akurat. Byłaś na każde wezwanie, tyle razy zostawałaś dłużej. Należy ci się. – Uśmiechnął się szeroko.
- Ale… - Nie miałam żadnych argumentów. – Bardzo dziękuję. – Przytuliłam go mocno.
- Bo mnie udusisz. – Odsunęłam się od niego. – Leć już do domu zanim tam wszystko rozniosą.  – Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak to rozniosą? Kto? – Zaczęłam się dopytywać, nie wiedząc o co mu chodziło.
- Jak wrócisz do domu to się dowiesz. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Także radzę ci już jechać. Bo wiesz… Nie wiadomo co im strzeli do głowy.
- No tak. – Zgodziłam się z Mario. – To ja jeszcze raz dziękuję i uciekam. – Pocałowałam go w policzek.
- Pa. – Powiedział, a ja wyszłam na dwór i skierowałam się w kierunku przystanku autobusowego.
Po chwili stałam już z bijącym sercem przed naszym blokiem. Wzięłam głęboki wdech bojąc się co zastanę w mieszkaniu. Będąc na schodach do moich uszu doszedł dźwięk jakby kibiców na trybunach. Na drżących nogach weszłam do mieszkania i mnie zamurowało. W salonie na kanapie siedzieli Muzaj, Kłos i Zator, a obok na fotelu Plina i Winiar.
- Madzia wróciła! – Wykrzyknął Karol przekrzykując komentatora sportowego. – Jak tam się dzień udał?
- Co wy tu robicie? – Spytałam, kiedy minął pierwszy szok ignorując pytanie środkowego.
- Bo wiesz… - Zaczął Pliski. – Bo dzisiaj… Zator! – Rzucił poduszką w libero. – Ty powiedz!
- Ale czemu ja? – Spytał zmartwiony i wystraszony Paweł.
- Bo wyglądasz z nas najbardziej dziecinnie i instynkt macierzyński nie pozwoli jej ciebie uderzyć. – Wyjaśnił spokojnie Daniel.
- No dobra… - Poddał się Zatorski. – No więc chodzi o to, że dzisiaj jest Liga Mistrzów, a do tego gra Barcelona kontra Real… - Unikał mojego wzroku jak ognia. – Nie gniewasz się?
- Nie ma sprawy. Oglądajcie sobie. – Uśmiechnęłam się. – Mi to nie przeszkadza.
- Serio?! – Powiedzieli wszyscy razem.
- No tak. Ja nawet lubię piłkę nożną. – Oczy wszystkich siatkarzy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotowej monety. – Ehh… - Westchnęłam tylko i poszłam do kuchni. – Zrobić wam coś do jedzenia? – Wychyliłam się z kuchni.
- Nie, wystarczy nam to co mamy. – Odpowiedział Maciek, reszta nie mogła nadal wydusić z siebie słowa.
- Okej. – Odparłam i zaczęłam robić sobie kanapki. Po chwili z przyrządzonym posiłkiem poszłam do salonu i stanęłam za kanapą. – Znajdzie się dla mnie miejsce?
- Jasne. – Odpowiedział Kłos. – Zati, posuń się grubasie! – Popchnął libero, a ten spadł na podłogę. – Proszę. – Środkowy się wyszczerzył.
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się sztucznie i ku zdziwieniu Karola usiadłam koło Pawła na podłodze. Sam Zati też się zdziwił, ale w jego oczach było widać radość.
- Ale… - Zaczął środkowy, lecz przerwał mu drugi środkowy, Daniel.
- Ej… widziałeś to?! – Krzyknął. – Przecież wystarczyłoby, żeby podał do Iniesty, a nie sam leciał na bramkę. – Schował twarz w dłoniach, a ja skierowałam wzrok na telewizor.
- O rzesz ku..! – Wykrzyknął po chwili Winiar, kiedy jeden z zawodników Realu strzelił tuż koło bramki. Na szczęście powstrzymał się przed wypowiedzeniem ostatniego słowa.
- Jaki orzeszku? – Dopytywał się Plina. – Włoski czy może laskowy?
- No hiszpański przecież! – Wtrącił się Maciek wskazując ręką na telewizor. Na tym skończyła się ta wymiana zdań, a ja coraz bardziej interesowałam się meczem.
Po półgodzinie byłam już tak wciągnięta w mecz, że nie docierały do mnie żadne słowa ani inne bodźce. Komentowałam każdą akcję.
- Gdzie ty tu idioto widziałeś spalony? – Krzyknęłam do sędzi, kiedy poniósł chorągiewkę do góry. Każdy z siatkarzy błyskawicznie przeniósł wzrok na mnie. – No co?
- Ty wiesz co to jest spalony?! – Winiarski zaskoczony aż podniósł się z fotela.
- A czemu miałabym nie wiedzieć? – Na te słowa zostałam porwana przez przyjmującego w ramiona. – Ale wiesz, że wolę Barcę? – Błyskawicznie zostałam odstawiona z powrotem na ziemię.
- Ale i tak cię uwielbiam! – Wykrzyknął i ponownie znalazłam się w jego ramionach. – Ideał nie dziewczyna. – Podsumował uwalniając mnie ze swoich ramion.
- Ejj… Nie zapędzaj się, bo cię Dagmara z domu wyrzuci. – Wtrącił się Karol i tym razem to on porwał mnie w ramiona.
- A ciebie Ola rzuci. – Powiedział Pliński, a Kłos błyskawicznie mnie puścił. Wzięłam głęboki wdech, ponieważ będąc uwięziona w długich ramionach nie mogłam złapać powietrza. Posłałam wdzięczne spojrzenie Danielowi i zajęłam swoje miejsce koło Zatorskiego.
Końcowy gwizdek. Barcelona wygrała z Realem 2:1, z czego niestety nie cieszył się Winiarski.
- Dobra, to my się będziemy zbierać. – Oznajmił Zatorski wstając. Dokładnie to samo zrobili Winiarski i Pliński.
- Dziękujemy za wspaniały mecz. – Plina pocałował mnie w policzek. – Może to powtórzymy? – Poruszał charakterystycznie brwiami.
- Może może. – Uśmiechnęłam się wstając. – Zobaczymy, jak będziecie grali mecze i czy będziecie wygrywali.
- I to się nazywa motywacja! – Powiedział Winiarski. – Myślę, że od tej pory będziemy wszyściusieńsko wygrywać. – Przytulił mnie. – Dobranoc. – Pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia. – Zatorski również pocałował mnie w policzek. – Kolorowych snów. – Uśmiechnął się i razem z Danielem i Michałem wyszli z mieszkania.
- Musimy porozmawiać moja panno. – Oznajmił Kłos, a ja się przestraszyłam. O co mu może chodzić? O Zbyszka? – Czemu ja nic nie wiem o tym, że lubisz nogę? – Kamień spadł mi z serca.
- Jakoś nie było okazji ci o tym powiedzieć. – Powiedziałam tylko i poszłam do salonu. Zastałam tam Maćka śpiącego na kanapie. Na ten widok kąciki moich ust automatycznie powędrowały w górę. – Karol, chodź mi pomóc. – Zawołałam cichutko środkowego.
- O co cho… oooo. – Zdziwił się Karol zobaczywszy śpiącego atakującego. – Jak mam ci pomóc? Przecież go nie zaniosę do pokoju! – Skrzyżował ręce na piersi.
- Nie chodzi mi o to. – Przewróciłam oczami. – Chodziło mi o to, żebyś podtrzymał jego głowę, żeby mogła położyć poduszkę.
- No chyba, że tak. – Podszedł do kanapy i delikatnie, tak jakbym miał na rękach dziecko, przytrzymał głowę Maćka. W tym czasie podłożyłam poduszkę. - Dobra, ja lecę kimać. Dobranoc. – Powiedział i poszedł do swojego pokoju.
- Dobranoc. – Odpowiedziałam nie spuszczając wzroku ze śpiącego Maćka. Wyglądał tak słodko! Uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam go w czoło i poszłam pod prysznic, aby pół godziny później być w krainie Morfeusza.

Obudziłam się dość wcześnie. Cicho się ubrałam i poszłam do kuchni. Założyłam ten pamiętny różowy fartuch i zabrałam się za robienie śniadania. Kiedy było już gotowe, poszłam do salonu, gdzie spał Maciek i usiadłam na skrawku kanapy.
- Wstajemy kochani… - Wyszeptałam mu do ucha. – Mikołaj był. – Uśmiechnęłam się.
- Ale o co chodzi? – Spytał zaspany Muzaj przecierając dłońmi oczy.
- Zobacz, co Mikołaj dla ciebie zrobił. – Położyłam mu na kolanach tacę z jedzeniem.
- Przekaż temu Mikołajowi, że jest wspaniały. – Pocałował mnie w policzek i zabrał się za pochłanianie śniadania.
- Przekażę, przekażę. – Zaśmiałam się. Nagle ze swojego pokoju wyskoczył środkowy.
- Co się tutaj dzieje? – Spytał łapiąc się za boki.
- Mikołaj mnie odwiedził i zobacz co dla mnie zrobił. – Pokazał Karolowi tacę ze śniadaniem.
- A o mnie jak zwykle zapomniał… - Kłos spuścił głowę smutny.
- Na pewno zapomniał? – Zaczęłam się dopytywać. – A może po prostu nie zaglądałeś jeszcze do kuchni? – Kłosowi zapaliły się oczy i szybkim krokiem poszedł do kuchni.
- Magda, jesteś wspaniała! – Krzyknął wracając do salonu z identyczną tacą jaką miał Maciek.
- Ja? – Zdziwiłam się. – Mikołajowi podziękuj. Ja tylko przekazałam informację od niego. – Wzruszyłam ramionami.
- To skoro masz takie dobre układy z nim to przekaż mu podziękowania. – Pocałował mnie w policzek i zabrał się za pochłanianie jedzenia.
- Przekażę. – Uśmiechnęłam się, po czym wstałam i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z pod łóżka czekoladki w kształcie piłek do siatkówki i wróciłam do chłopaków. – Patrzcie co jeszcze Mikołaj dla was zostawił. – Wzrok siatkarzy błyskawicznie został skierowany na mnie.
- Ale ten Mikołaj nas rozpieszcza! – Uśmiechnął się szeroko Maciek i mocno mnie przytulił. Karol nic nie powiedział.
- To skoro już jesteś w takim dobrym humorze, to powiesz mi, czemu wczoraj tak wcześnie na trening poszedłeś? – Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam wyczekująco na atakującego.
- To znaczy… yyy… - Wsadził do buzi pięć czekoladek. – Bo misłm cś złwić. – Wytłumaczył się.
- Tak… Teraz już wszystko rozumiem. – Powiedziałam z ironią. – Dobra, ja się zbieram do szkoły. – Powiedziałam i poszłam po plecak. – Pa. – Rzuciłam i wyszłam z mieszkania.

Zmierzałam ku sali 112 szukając wzrokiem Pauliny. Odnalazłam ją rozmawiającą z dwiema innymi dziewczynami, więc postanowiłam się nie wtrącać w ich rozmowę. Ustałam z boku i zaczęłam oglądać plakat mówiący o szkodliwości papierosów. Nagle poczułam, że ktoś stuka mnie w ramię. Odwróciłam się i ujrzałam przez sobą Tomka. Czułam jak moje źrenice poszerzają się ze zdziwienia.
- Hej… - Powiedział nieśmiało. – Mogę ci zająć chwilkę?
- Jasne. – Uśmiechnęłam się.
- Bo ty się kolegujesz z Paulą, prawda? – Pokiwałam twierdząco głową. – To słuchaj, mam do ciebie pytanie… - Spuścił wzrok.
- Jakie?
- Mówiła ci coś o mnie? – Nadal nie mogliśmy utrzymać kontaktu wzrokowego.
- Podoba ci się? – Nie odpowiedział tylko delikatnie pokiwał głową.
- Chciałem podejść, zagadać, ale ciągle koło mnie są moi koledzy, a głupio by mi było tak pójść sobie bez słowa… - Westchnął. – To wczorajsze spotkanie było jak dar od niebios.
- Czyli pogadaliście sobie wczoraj? – Zaczęłam się dopytywać.
- Tak trochę… Bo Paula się chyba mnie wystraszyła… - Zaczął bawić się guzikiem swojej koszuli.
- Czemu miałaby się ciebie wystraszyć?
- Bo tak szybko uciekła… Ehh… Widać nie mam szczęścia… - W końcu złapaliśmy kontakt wzrokowy. W jego oczach było tak dużo smutku, że aż moje serce zaczęło się krajać.
- Nie martw się, pogadam z nią. – Dzwonek na lekcje przerwał naszą rozmowę, jednak Tomek poszedł pod salę delikatnie się uśmiechając.

- Magda, podejdź do tablicy i rozwiąż zadanie dwunaste. – Powiedziała nauczycielka na lekcji matematyki. Posłusznie wstałam i wczytując się w treść zadania podeszłam do tablicy. Wzięłam kredę do ręki i zaczęłam wypisywać dane. Nagle ktoś zapukał do drzwi, które pochwili się otworzyły i wszyscy ujrzeliśmy dwie ładne dziewczyny w czapkach Mikołaja.
- Mogłybyśmy przeszkodzić na chwilkę? – Spytała jedna z nich nieśmiało. Po pozytywnej odpowiedzi nauczycielki zaczęły wymieniać imiona i nazwiska w większości dziewczyn i rozdawać im kartki mikołajkowe. – Magda Wysmołek. – Powiedziały nagle, a mnie zamurowało. Na sztywnych nogach podeszłam do nich i wzięłam misia. Mój prezent był ostatni, więc dziewczyny szybko opuściły klasę.

Idąc do Wlazłych nadal zastanawiałam się od kogo jest ten miś. Jedyne co było napisane to: „dla Magdy Wysmołek od Św. Mikołaja”. Kim był ten Święty Mikołaj? Nie dawało mi to spokoju. Spojrzałam w górę i zobaczyłam dom Wlazłych. Złapałam za klamkę, jednak drzwi były zamknięte i wisiała na nich jedynie karteczka: „Przyjdź na halę. Św. Mikołaj.” Znowu Święty Mikołaj? Serio?! Westchnęłam, jednak skierowałam się w stronę hali. Z daleka było już słychać odgłos odbijania piłek. Weszłam do środka lekko się denerwując. Kiedy weszłam na halę nagle wszystko się uciszyło. Podbiegł do mnie Maciek i wręczył czerwone pudełeczko.
- U mnie Mikołaj też coś dla zostawił. – Uśmiechnął się. Drżącymi dłońmi otworzyłam pudełko. Moim oczom ukazał się cudowny wisiorek.
- Jest przepiękne. Dziękuję. – Pocałowałam go w policzek, po czym mocno przytuliłam.
- Bo mnie udusisz. – Oznajmił Maciek, jednak się nie odsunął. Staliśmy tak jeszcze przez moment, kiedy usłyszeliśmy koło siebie chrząknięcie. Szybko się ode siebie odsunęliśmy, a trener Nawrocki bez słowa wręczył mi dres i poszedł. Stałam zdezorientowana nie wiedząc o co chodzi i co mam z tym dresem zrobić.
- Przebrać się masz. – Odpowiedział na moje myśli zniecierpliwiony Kłos. Westchnęłam tylko i na nogach jak z waty poszłam w kierunku szatni. Położyłam torbę na krześle i zaczęłam się przebierać. Nagle drzwi otworzyły się pod wpływem mocnego kopnięcia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, znowu zawiodłam i rozdział nie pojawił się w terminie. Ale tym razem to nie moja wina! Najpierw zepsuł mi się komputer i wszystko zostało usunięte :( a później nie miałam internetu -.- ehh….
Chciałabym Wam bardzo serdecznie podziękować za to, że wytrzymaliście ze mną te 30 rozdziałów, i że wybiło nam ponad 21 tys. Wyświetleń :D Jesteście WIELCY
Dlatego też oddaję w Wasze ręce rozdział dwa razy dłuższy niż normalnie
Mam nadzieję, że nie jest bardzo okropny…
Pozdrawiam ;*
P.S. Informuję od dzisiaj tylko przez gg: 47524430 i fb:https://www.facebook.com/pages/Meggie-K/368576463275063
A! Informujcie mnie tutaj o nowych rozdziałach u siebie, dobrze?