Zmierzałam właśnie
na przystanek autobusowy, gdy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Tylko ze
względu na śpiącego na moich rękach Arka z mojego gardła nie wydobył się krzyk.
Z bijącym sercem odwróciłam się na pięcie.
-
Niespodzianka! – Wykrzyknął siatkarz, a ja zgromiłam go wzrokiem. – Ups,
przepraszam. – Powiedział szeptem patrząc na śpiącego Wlazłego.
- Nic się nie
stało. – Uśmiechnęłam się. – A co ty tu w ogóle robisz? – Spytałam zdziwiona.
- Mario mni
poprosił, żebym po was przyjechał, bo jeszcze chwilę musiał zostać i pogadać z
trenerem. – Wytłumaczył się. – I oto jestem. – Wyprostował się, po czym
delikatnie ukłonił. – Jestem do pani dyspozycji.
- Do Wlazłych
poproszę. – Powiedziałam poważnie i ruszyłam w stronę auta Karola. – Weźmiesz zakupy?
– Poprosiłam środkowego.
- Nie ma
sprawy. – Podniósł z ziemi torbę, od razu do niej zaglądając. Nagle zatrzymał
się zaskoczony. Wyciągnął prezent dla Zbyszka i spojrzał na mnie pytająco. Po chwili
jednak się otrząsnął, schował bokserki i bez słowa podszedł do samochodu.
Otworzył przede mną drzwi, aby mogła delikatnie posadzić i przypiąć pasami
Arka. Zakupy schował do bagażnika i usiadł na miejscu kierowcy. Bez słowa
usiadłam na siedzeniu obok, a środkowy odpalił silnik i odjechaliśmy z pod galerii.
Po kilku
minutach jazdy w grobowej ciszy zatrzymaliśmy się pod domem Wlazłych. Wysiadłam
i wyciągnęłam torbę z bagażnika. Podniosłam potem do tylnych drzwi, otworzyłam
je i delikatnie, aby nie obudzić Arka, odpięłam pas. Przesunęłam rączkę torby
na zgięcie łokcia i wzięłam ostrożnie małego Wlazłego na ręce. Odwróciłam się
nogą zamykając drzwi i pomaszerowałam do drzwi. W tym czasie Kłos odjechał
swoim samochodem z piskiem opon. Westchnęłam tylko i czołem zadzwoniłam
dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzył mi Mariusz. Był trochę zdziwiony widokiem
syna śpiącego o tak wczesnej porze. Wziął jednak syna na ręce, a mnie gestem
ręki zaprosił do wejścia do środka. Szybkim krokiem zaniósł Arka do jego pokoju
i po minucie był z powrotem w salonie.
- Widzę, że
zakupy się udały. – Powiedział delikatnie podnosząc lewy kącik ucha. – Jakim cudem
udało ci się sprawić, że Arek śpi o tak wczesnej porze? Ani mi ani Paulinie nigdy się to
nie udaje. – Skrzyżował ręce na piersi.
- Nie mam
zielonego pojęcia. – Wzruszyłam ramionami. – Widocznie po prostu się zmęczył. W
końcu dla niego obejście galerii to jak wejście na Mount Everest.
- Możliwe. –
Zamyślił się. – A co tak mało tych zakupów? – Spojrzał na torbę leżącą koło
moim stóp.
- Tak jakoś
wyszło. – Odpowiedziałam nie wiadomo dlaczego unikając wzroku Mariusza. – Nic ciekawego
nie było do kupienia.
- Właśnie! –
Wykrzyknął nagle, wstał z kanapy i pobiegł do kuchni. Po chwili wrócił z czymś
białym w ręku. Usiadł koło mnie i położył mi tą białą rzecz na kolanach.
- Co to jest? –
Spytałam biorąc, jak się okazało, kopertę do ręki.
- Jak to co?
Twoja wypłata. – Przewrócił oczami.
- A-ale jak to?
– Spytałam zdziwiona. – Że już?
- No tak.
Przecież minął już miesiąc twojej pracy. – Mario był chyba lekko zaskoczony
moją zwolnioną pracą mózgu.
- Dziękuję. –
Odparłam tylko i otworzyłam kopertę. Moim oczom ukazał się gruby plik banknotów.
– Aż tyle? Przecież to za dużo.
- Nie za dużo
tylko akurat. Byłaś na każde wezwanie, tyle razy zostawałaś dłużej. Należy ci
się. – Uśmiechnął się szeroko.
- Ale… - Nie
miałam żadnych argumentów. – Bardzo dziękuję. – Przytuliłam go mocno.
- Bo mnie
udusisz. – Odsunęłam się od niego. – Leć już do domu zanim tam wszystko
rozniosą. – Spojrzałam na niego
zdziwiona.
- Jak to
rozniosą? Kto? – Zaczęłam się dopytywać, nie wiedząc o co mu chodziło.
- Jak wrócisz
do domu to się dowiesz. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Także radzę ci już
jechać. Bo wiesz… Nie wiadomo co im strzeli do głowy.
- No tak. –
Zgodziłam się z Mario. – To ja jeszcze raz dziękuję i uciekam. – Pocałowałam go
w policzek.
- Pa. – Powiedział,
a ja wyszłam na dwór i skierowałam się w kierunku przystanku autobusowego.
Po chwili
stałam już z bijącym sercem przed naszym blokiem. Wzięłam głęboki wdech bojąc
się co zastanę w mieszkaniu. Będąc na schodach do moich uszu doszedł dźwięk
jakby kibiców na trybunach. Na drżących nogach weszłam do mieszkania i mnie
zamurowało. W salonie na kanapie siedzieli Muzaj, Kłos i Zator, a obok na
fotelu Plina i Winiar.
- Madzia
wróciła! – Wykrzyknął Karol przekrzykując komentatora sportowego. – Jak tam się
dzień udał?
- Co wy tu
robicie? – Spytałam, kiedy minął pierwszy szok ignorując pytanie środkowego.
- Bo wiesz… -
Zaczął Pliski. – Bo dzisiaj… Zator! – Rzucił poduszką w libero. – Ty powiedz!
- Ale czemu ja?
– Spytał zmartwiony i wystraszony Paweł.
- Bo wyglądasz z
nas najbardziej dziecinnie i instynkt macierzyński nie pozwoli jej ciebie
uderzyć. – Wyjaśnił spokojnie Daniel.
- No dobra… -
Poddał się Zatorski. – No więc chodzi o to, że dzisiaj jest Liga Mistrzów, a do
tego gra Barcelona kontra Real… - Unikał mojego wzroku jak ognia. – Nie gniewasz
się?
- Nie ma
sprawy. Oglądajcie sobie. – Uśmiechnęłam się. – Mi to nie przeszkadza.
- Serio?! –
Powiedzieli wszyscy razem.
- No tak. Ja
nawet lubię piłkę nożną. – Oczy wszystkich siatkarzy powiększyły się do rozmiaru
pięciozłotowej monety. – Ehh… - Westchnęłam tylko i poszłam do kuchni. – Zrobić
wam coś do jedzenia? – Wychyliłam się z kuchni.
- Nie,
wystarczy nam to co mamy. – Odpowiedział Maciek, reszta nie mogła nadal wydusić
z siebie słowa.
- Okej. –
Odparłam i zaczęłam robić sobie kanapki. Po chwili z przyrządzonym posiłkiem
poszłam do salonu i stanęłam za kanapą. – Znajdzie się dla mnie miejsce?
- Jasne. –
Odpowiedział Kłos. – Zati, posuń się grubasie! – Popchnął libero, a ten spadł na
podłogę. – Proszę. – Środkowy się wyszczerzył.
- Dziękuję. –
Uśmiechnęłam się sztucznie i ku zdziwieniu Karola usiadłam koło Pawła na
podłodze. Sam Zati też się zdziwił, ale w jego oczach było widać radość.
- Ale… - Zaczął
środkowy, lecz przerwał mu drugi środkowy, Daniel.
- Ej… widziałeś
to?! – Krzyknął. – Przecież wystarczyłoby, żeby podał do Iniesty, a nie sam
leciał na bramkę. – Schował twarz w dłoniach, a ja skierowałam wzrok na
telewizor.
- O rzesz ku..!
– Wykrzyknął po chwili Winiar, kiedy jeden z zawodników Realu strzelił tuż koło
bramki. Na szczęście powstrzymał się przed wypowiedzeniem ostatniego słowa.
- Jaki
orzeszku? – Dopytywał się Plina. – Włoski czy może laskowy?
- No hiszpański
przecież! – Wtrącił się Maciek wskazując ręką na telewizor. Na tym skończyła
się ta wymiana zdań, a ja coraz bardziej interesowałam się meczem.
Po półgodzinie
byłam już tak wciągnięta w mecz, że nie docierały do mnie żadne słowa ani inne
bodźce. Komentowałam każdą akcję.
- Gdzie ty tu
idioto widziałeś spalony? – Krzyknęłam do sędzi, kiedy poniósł chorągiewkę do
góry. Każdy z siatkarzy błyskawicznie przeniósł wzrok na mnie. – No co?
- Ty wiesz co
to jest spalony?! – Winiarski zaskoczony aż podniósł się z fotela.
- A czemu
miałabym nie wiedzieć? – Na te słowa zostałam porwana przez przyjmującego w
ramiona. – Ale wiesz, że wolę Barcę? – Błyskawicznie zostałam odstawiona z
powrotem na ziemię.
- Ale i tak cię
uwielbiam! – Wykrzyknął i ponownie znalazłam się w jego ramionach. – Ideał nie
dziewczyna. – Podsumował uwalniając mnie ze swoich ramion.
- Ejj… Nie
zapędzaj się, bo cię Dagmara z domu wyrzuci. – Wtrącił się Karol i tym razem to
on porwał mnie w ramiona.
- A ciebie Ola
rzuci. – Powiedział Pliński, a Kłos błyskawicznie mnie puścił. Wzięłam głęboki
wdech, ponieważ będąc uwięziona w długich ramionach nie mogłam złapać
powietrza. Posłałam wdzięczne spojrzenie Danielowi i zajęłam swoje miejsce koło
Zatorskiego.
Końcowy
gwizdek. Barcelona wygrała z Realem 2:1, z czego niestety nie cieszył się Winiarski.
- Dobra, to my się
będziemy zbierać. – Oznajmił Zatorski wstając. Dokładnie to samo zrobili
Winiarski i Pliński.
- Dziękujemy za
wspaniały mecz. – Plina pocałował mnie w policzek. – Może to powtórzymy? –
Poruszał charakterystycznie brwiami.
- Może może. –
Uśmiechnęłam się wstając. – Zobaczymy, jak będziecie grali mecze i czy
będziecie wygrywali.
- I to się
nazywa motywacja! – Powiedział Winiarski. – Myślę, że od tej pory będziemy
wszyściusieńsko wygrywać. – Przytulił mnie. – Dobranoc. – Pocałował mnie w
policzek.
- Do
zobaczenia. – Zatorski również pocałował mnie w policzek. – Kolorowych snów. –
Uśmiechnął się i razem z Danielem i Michałem wyszli z mieszkania.
- Musimy
porozmawiać moja panno. – Oznajmił Kłos, a ja się przestraszyłam. O co mu może chodzić? O Zbyszka? – Czemu
ja nic nie wiem o tym, że lubisz nogę? – Kamień spadł mi z serca.
- Jakoś nie
było okazji ci o tym powiedzieć. – Powiedziałam tylko i poszłam do salonu.
Zastałam tam Maćka śpiącego na kanapie. Na ten widok kąciki moich ust
automatycznie powędrowały w górę. – Karol, chodź mi pomóc. – Zawołałam cichutko
środkowego.
- O co cho…
oooo. – Zdziwił się Karol zobaczywszy śpiącego atakującego. – Jak mam ci pomóc?
Przecież go nie zaniosę do pokoju! – Skrzyżował ręce na piersi.
- Nie chodzi mi
o to. – Przewróciłam oczami. – Chodziło mi o to, żebyś podtrzymał jego głowę,
żeby mogła położyć poduszkę.
- No chyba, że
tak. – Podszedł do kanapy i delikatnie, tak jakbym miał na rękach dziecko,
przytrzymał głowę Maćka. W tym czasie podłożyłam poduszkę. - Dobra, ja lecę
kimać. Dobranoc. – Powiedział i poszedł do swojego pokoju.
- Dobranoc. –
Odpowiedziałam nie spuszczając wzroku ze śpiącego Maćka. Wyglądał tak słodko!
Uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam go w czoło i poszłam pod prysznic, aby
pół godziny później być w krainie Morfeusza.
Obudziłam się
dość wcześnie. Cicho się ubrałam i poszłam do kuchni. Założyłam ten pamiętny
różowy fartuch i zabrałam się za robienie śniadania. Kiedy było już gotowe, poszłam do salonu, gdzie spał Maciek i usiadłam na
skrawku kanapy.
- Wstajemy
kochani… - Wyszeptałam mu do ucha. – Mikołaj był. – Uśmiechnęłam się.
- Ale o co
chodzi? – Spytał zaspany Muzaj przecierając dłońmi oczy.
- Zobacz, co
Mikołaj dla ciebie zrobił. – Położyłam mu na kolanach tacę z jedzeniem.
- Przekaż temu
Mikołajowi, że jest wspaniały. – Pocałował mnie w policzek i zabrał się za
pochłanianie śniadania.
- Przekażę,
przekażę. – Zaśmiałam się. Nagle ze swojego pokoju wyskoczył środkowy.
- Co się tutaj
dzieje? – Spytał łapiąc się za boki.
- Mikołaj mnie
odwiedził i zobacz co dla mnie zrobił. – Pokazał Karolowi tacę ze śniadaniem.
- A o mnie jak
zwykle zapomniał… - Kłos spuścił głowę smutny.
- Na pewno
zapomniał? – Zaczęłam się dopytywać. – A może po prostu nie zaglądałeś jeszcze
do kuchni? – Kłosowi zapaliły się oczy i szybkim krokiem poszedł do kuchni.
- Magda, jesteś
wspaniała! – Krzyknął wracając do salonu z identyczną tacą jaką miał Maciek.
- Ja? –
Zdziwiłam się. – Mikołajowi podziękuj. Ja tylko przekazałam informację od
niego. – Wzruszyłam ramionami.
- To skoro masz
takie dobre układy z nim to przekaż mu podziękowania. – Pocałował mnie w
policzek i zabrał się za pochłanianie jedzenia.
- Przekażę. –
Uśmiechnęłam się, po czym wstałam i poszłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z pod
łóżka czekoladki w kształcie piłek do siatkówki i wróciłam do chłopaków. –
Patrzcie co jeszcze Mikołaj dla was zostawił. – Wzrok siatkarzy błyskawicznie
został skierowany na mnie.
- Ale ten
Mikołaj nas rozpieszcza! – Uśmiechnął się szeroko Maciek i mocno mnie
przytulił. Karol nic nie powiedział.
- To skoro już
jesteś w takim dobrym humorze, to powiesz mi, czemu wczoraj tak wcześnie na
trening poszedłeś? – Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam wyczekująco na
atakującego.
- To znaczy… yyy…
- Wsadził do buzi pięć czekoladek. – Bo misłm cś złwić. – Wytłumaczył się.
- Tak… Teraz
już wszystko rozumiem. – Powiedziałam z ironią. – Dobra, ja się zbieram do
szkoły. – Powiedziałam i poszłam po plecak. – Pa. – Rzuciłam i wyszłam z
mieszkania.
Zmierzałam ku sali
112 szukając wzrokiem Pauliny. Odnalazłam ją rozmawiającą z dwiema innymi
dziewczynami, więc postanowiłam się nie wtrącać w ich rozmowę. Ustałam z boku i
zaczęłam oglądać plakat mówiący o szkodliwości papierosów. Nagle poczułam, że ktoś
stuka mnie w ramię. Odwróciłam się i ujrzałam przez sobą Tomka. Czułam jak moje
źrenice poszerzają się ze zdziwienia.
- Hej… -
Powiedział nieśmiało. – Mogę ci zająć chwilkę?
- Jasne. –
Uśmiechnęłam się.
- Bo ty się
kolegujesz z Paulą, prawda? – Pokiwałam twierdząco głową. – To słuchaj, mam do
ciebie pytanie… - Spuścił wzrok.
- Jakie?
- Mówiła ci coś
o mnie? – Nadal nie mogliśmy utrzymać kontaktu wzrokowego.
- Podoba ci
się? – Nie odpowiedział tylko delikatnie pokiwał głową.
- Chciałem
podejść, zagadać, ale ciągle koło mnie są moi koledzy, a głupio by mi było tak
pójść sobie bez słowa… - Westchnął. – To wczorajsze spotkanie było jak dar od
niebios.
- Czyli
pogadaliście sobie wczoraj? – Zaczęłam się dopytywać.
- Tak trochę…
Bo Paula się chyba mnie wystraszyła… - Zaczął bawić się guzikiem swojej
koszuli.
- Czemu miałaby
się ciebie wystraszyć?
- Bo tak szybko
uciekła… Ehh… Widać nie mam szczęścia… - W końcu złapaliśmy kontakt wzrokowy. W
jego oczach było tak dużo smutku, że aż moje serce zaczęło się krajać.
- Nie martw
się, pogadam z nią. – Dzwonek na lekcje przerwał naszą rozmowę, jednak Tomek
poszedł pod salę delikatnie się uśmiechając.
- Magda,
podejdź do tablicy i rozwiąż zadanie dwunaste. – Powiedziała nauczycielka na
lekcji matematyki. Posłusznie wstałam i wczytując się w treść zadania podeszłam
do tablicy. Wzięłam kredę do ręki i zaczęłam wypisywać dane. Nagle ktoś zapukał
do drzwi, które pochwili się otworzyły i wszyscy ujrzeliśmy dwie ładne
dziewczyny w czapkach Mikołaja.
- Mogłybyśmy
przeszkodzić na chwilkę? – Spytała jedna z nich nieśmiało. Po pozytywnej
odpowiedzi nauczycielki zaczęły wymieniać imiona i nazwiska w większości
dziewczyn i rozdawać im kartki mikołajkowe. – Magda Wysmołek. – Powiedziały nagle,
a mnie zamurowało. Na sztywnych nogach podeszłam do nich i wzięłam misia. Mój prezent był ostatni, więc dziewczyny szybko
opuściły klasę.
Idąc do
Wlazłych nadal zastanawiałam się od kogo jest ten miś. Jedyne co było napisane
to: „dla Magdy Wysmołek od Św. Mikołaja”. Kim był ten Święty Mikołaj? Nie
dawało mi to spokoju. Spojrzałam w górę i zobaczyłam dom Wlazłych. Złapałam za
klamkę, jednak drzwi były zamknięte i wisiała na nich jedynie karteczka: „Przyjdź
na halę. Św. Mikołaj.” Znowu Święty
Mikołaj? Serio?! Westchnęłam, jednak skierowałam się w stronę hali. Z
daleka było już słychać odgłos odbijania piłek. Weszłam do środka lekko się
denerwując. Kiedy weszłam na halę nagle wszystko się uciszyło. Podbiegł do mnie
Maciek i wręczył czerwone pudełeczko.
- U mnie
Mikołaj też coś dla zostawił. – Uśmiechnął się. Drżącymi dłońmi otworzyłam
pudełko. Moim oczom ukazał się cudowny wisiorek.
- Jest
przepiękne. Dziękuję. – Pocałowałam go w policzek, po czym mocno przytuliłam.
- Bo mnie
udusisz. – Oznajmił Maciek, jednak się nie odsunął. Staliśmy tak jeszcze przez
moment, kiedy usłyszeliśmy koło siebie chrząknięcie. Szybko się ode siebie
odsunęliśmy, a trener Nawrocki bez słowa wręczył mi dres i poszedł. Stałam zdezorientowana
nie wiedząc o co chodzi i co mam z tym dresem zrobić.
- Przebrać się
masz. – Odpowiedział na moje myśli zniecierpliwiony Kłos. Westchnęłam tylko i
na nogach jak z waty poszłam w kierunku szatni. Położyłam torbę na krześle i
zaczęłam się przebierać. Nagle drzwi otworzyły się pod wpływem mocnego
kopnięcia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam,
znowu zawiodłam i rozdział nie pojawił się w terminie. Ale tym razem to nie
moja wina! Najpierw zepsuł mi się komputer i wszystko zostało usunięte :( a później
nie miałam internetu -.- ehh….
Chciałabym Wam bardzo serdecznie podziękować za to, że wytrzymaliście ze mną te 30 rozdziałów, i że wybiło nam ponad 21 tys. Wyświetleń :D Jesteście WIELCY
Dlatego też oddaję w Wasze ręce rozdział dwa razy dłuższy niż normalnie
Mam nadzieję, że nie jest bardzo okropny…
Pozdrawiam ;*
P.S. Informuję od dzisiaj tylko przez gg: 47524430 i fb:https://www.facebook.com/pages/Meggie-K/368576463275063
A! Informujcie mnie tutaj o nowych rozdziałach u siebie, dobrze?
Chciałabym Wam bardzo serdecznie podziękować za to, że wytrzymaliście ze mną te 30 rozdziałów, i że wybiło nam ponad 21 tys. Wyświetleń :D Jesteście WIELCY
Dlatego też oddaję w Wasze ręce rozdział dwa razy dłuższy niż normalnie
Mam nadzieję, że nie jest bardzo okropny…
Pozdrawiam ;*
P.S. Informuję od dzisiaj tylko przez gg: 47524430 i fb:https://www.facebook.com/pages/Meggie-K/368576463275063
A! Informujcie mnie tutaj o nowych rozdziałach u siebie, dobrze?
Awwww dla mnie i tak zbyt krótkie. Ale podoba mi się bardzo i to rekompensuje jego późny termin. Cudne *-*
OdpowiedzUsuńCiekawe kto dał jej prezent i zrobił wjazd na szatnię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;*
Piękny rozdział Czekam na następny Ciekawi mnie kto dał jej ten prezent
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/
Pozdrawiam i Całuję :*
Mam przeczucie że to Zibi ale z drugiej strony mieli trzymać ten związek w tajemnicy... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńświetny :) Ciekawi mnie kto jest tym św Mikołajem :)
OdpowiedzUsuńW takim momencie?! przecież mnie ciekawość ze zre ":X no ale nic... rozdział jak zwykle boski :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super! Bardzo mi się podoba. :D
OdpowiedzUsuńMecz piłki nożnej, Mikołajki, trening siatkarzy... To jest to, co lubię najbardziej. ;D
Nie rozumiem tylko, dlaczego faceci myślą, że nie wiemy, co to jest spalony. Przecież to chyba oczywiste. :)
Kurcze, ciekawi mnie, kto zrobił tzw. ,z buta wjeżdżam" na salę... Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów! :D
Już sobie wyobrażam, jak czytam o świętach, Sylwestrze u Igły... ;)
Pozdrawiam.
PS. Nie wiem, czy zaglądałaś, więc Ci prześlę. :)
http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/2013/10/rozdzia-vi_19.html#comment-form
świetny blog, czytam czytam i nie mogę przestać :)
OdpowiedzUsuńzapraszam też do siebie http://love-volleyball-life.blogspot.com/
świetny blog czytam czytam i nie mogę przestać :)
OdpowiedzUsuńzapraszam tez do mnie :)
http://love-volleyball-life.blogspot.com/
Św. Mikołaj <3
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa, kto wpadł, od kogo dostała prezent i wg ciekawość mnie zżera. :D
pozdrawiam :*
Ps. zapraszam na nowy rozdział u mnie na-przekor-innym.blogspot.com
aj tam, z małym poślizgiem czy nie, jest świetnie! :)
OdpowiedzUsuńMikołajki, Mikołajkami, ale od kogo misia dostała? ^^
Maciek dał jej wisiorek, więc może to Zibi? :)
Eh, a tajemnica dalej tajemnicą, nie lubięę tego.
Czekam na nowy ^^
Buziaczki :*
+U mnie na Wronce był ostatni [splataneserca.blogspot.com] a na Kubiaczku już trójka [three-other-worlds.blogspot.com] :)
jejku, rozdział świetny . :D
OdpowiedzUsuńnie wiem co jeszcze dodać :3
Ciekawe kto to wpadnie do tej szatni? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDla mnie bomba i następny biorę w ciemno - byle szybko!
OdpowiedzUsuńJejuuu..., ja chcę, żeby ona już była z Maćkiem, no!
I co...?
Do zobaczenia ;*
GENIALNY ! czekam na next ! ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego w takim momencie? Codziennie sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału a tu nic ;cc W każdym razie życzę weny w pisaniu bo jak na razie jest świetnie ;3
OdpowiedzUsuńhttp://odzawszenazawsze.blogspot.com/ 24 rozdział. Zapraszam
OdpowiedzUsuńZapraszam na 26 rozdział http://odzawszenazawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń