W pudełeczku znalazłam… koniczynkę! Identyczny breloczek jak
ten, który dałam Maćkowi. Nawet sentencję miał taką samą.
- Noś swoje szczęście zawsze przy sobie… - Przeczytał Muzaj.
– Chyba widziałem już gdzieś coś podobnego. – Zachichotał. – Dziękuję bardzo moja Śnieżynko. – Pocałował
mnie w policzek.
- Ja też bardzo ci dziękuję. – Przytuliłam go mocno. – To co
teraz robimy? – Spytałam, kiedy uświadomiłam sobie, że wszyscy trzymają już
swoje prezenty w rękach.
- Siadamy do stołu i plotkujemy. – Gestem ręki wskazał mi
miejsce. Reszta wigilii minęła mi w cudownej, rodzinnej i wesołej atmosferze.
Po kilku godzinach większość rodziny rozjechała się do domu, a reszta położyła
się spać.
Rano obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Uwielbiam go. Chwilę później w drzwiach
stanęła mama Maćka.
- Zapraszam panią na śniadanie. – Powiedziała obojętnie i
już po sekundzie zamykała za sobą drzwi. Chyba mnie nie polubiła. Posmutniałam
lekko. Wstałam po chwili, ogarnęłam się i zeszłam na dół.
- Dzień dobry. – Przywitałam się z rodziną Macka i z samym
Muzajem. Usiadłam przy stole i nałożyłam śniadanie na talerz. Po śniadaniu
pomogłam posprzątać, żeby choć trochę przypodobać się mamie Maćka. Jednak chyba
mi się to nie udało.
- Może pójdziemy na spacer? – Zaproponował Maciek. – Zobacz
jak cudownie pada śnieg. – Wskazał na okno. – A poza tym muszę pokazać ci moje
rodzinne strony. – Spojrzał na mnie błagalnie.
- No dobrze. – Zachichotałam. – Ale obiecaj, że nie znajdę
się w zaspie. – Dźgnęłam go między żebra.
- Okej… - Przewrócił oczami i poszedł zakładać buty. Po
chwili zrobiłam to samo. Kiedy Maciek otworzył przede mną drzwi, lodowaty wiatr
przeszył mi kości.
- Maciuś… Zimno jest, wracajmy. – Spojrzałam na niego
błagalnie.
- Oj już ja cię rozgrzeję. – Przysunął mnie do siebie. Objął
swoim długim, umięśnionym ramieniem. Drugą ręką złapał mnie za brodę. Serce
zaczęło mi walić. Miałam wrażenie, że cała płonę. Jego usta były coraz bliżej
moich.
- Maciek! – Krzyknęła nagle jakaś blondyna, po czym
podbiegła do siatkarza. Złapała mnie za ramię i odepchnęła tak mocno, że się
przewróciłam. Siedząc na śniegu spojrzałam w górę i zobaczyłam jak ta blondyna
wpija się w usta Maćka! Myślałam, że trafi mnie szlag.
- Anka? Co ty tu robisz? – Spytał Muzaj, kiedy w końcu
oderwał od siebie dziewczynę. Dopiero
wtedy spojrzał na mnie. – Matko, Magda! Nic ci nie jest. – Spytał przerażony i
pomógł mi wstać.
- Nic, tylko twoja koleżanka mnie przewróciła. – Spojrzałam
na blondynę wściekle. – Może mi ją przedstawisz? – Spytałam starając się ukryć
swój gniew i zazdrość.
- To jest Anka, moja koleżanka. – Dziewczyna oburzyła się.
- Koleżanka? Kochanie moje, nie musisz się mnie wstydzić. –
Znów wpiła się w jego usta. Miałam tego dość. Odwróciłam się i pobiegłam do
domu Muzajów. Oczy zaszły mi łzami. Czemu
mi o tym nie powiedział? Przecież odpuściłabym sobie, nie zaprzątała nim głowy,
nie cierpiała teraz. Teraz czuję się źle. Jak śmieć. Jak on mógł mi to zrobić?
Nie jestem godna zaufania? Nie można mi powiedzieć o tym, że ma się dziewczynę?
Czy może chce się bawić w pirata i w każdym mieście mieć inną dziewczynę?
Wbiegłam do domu zapłakana. Starałam się uspokoić, aby nikt z domowników nie
zauważył mojego stanu. Chciałam po cichu przejść przez salon i zamknąć się w
pokoju, w którym dziś spałam.
- Magda, stało się coś? – Na kanapie w salonie siedział
jednak tata Maćka, który mnie zauważył.
- Nic. – Uśmiechnęłam się do niego i chciałam odejść jednak
nie pozwolił mi na to.
- Przecież widzę, że coś się stało. Usiądź. – Wskazał
miejsce na kanapie obok siebie. – Jestem już stary, trochę życia przeżyłem,
więc możesz mi o wszystkim powiedzieć. Postaram się pomóc. – Uśmiechnął się.
- Czemu Maciek nie powiedział mi, że ma dziewczynę? –
Spytałam i wszystko we mnie pękło. Znów się rozpłakałam.
- Maciek ma inną dziewczynę? Niby kogo? – Mężczyzna zdziwił
się. – Myślałem, że jesteście z Maćkiem razem, tylko nie chcecie o niczym
jeszcze mówić. – Podrapał się głowie.
– Więc kimś jest ta jego niby dziewczyna?
- Anka, taka blondyna. – Wyciągnęłam z kieszeni chusteczki i
otarłam twarz.
- Anka? Anka Małek? – Starszy Muzaj poniósł się z kanapy
zdenerwowany. – Znowu ona? Czy ta dziewczyna nigdy się nie odczepi. –
Spojrzałam na niego zaskoczona. – Maciek nic ci nie powiedział? – Pokiwałam
przecząco głową. – Nie dziwię mu się.
- A mógłby mi pan opowiedzieć? – Spytałam zaciekawiona.
- Skoro Maciek nie chciał ci mówić… Ale z drugiej strony
powinnaś o wszystkim wiedzieć… -
Zamyślił się. – Dobrze, powiem ci. Tylko uprzedzam, że to nie jest wesoła
historia. – Pokiwałam głową ze zrozumieniem. – Mamy Maćka i Anki znają się od
liceum. Parę lat temu Państwo Małek przeprowadzili się tutaj. Nie znali nikogo
oprócz naszej rodziny, dlatego często się widywaliśmy na różnych obiadkach,
spotkaniach i spacerach. Po jakimś czasie mama Ani stwierdziła, że nasze dzieci
mają się ku sobie. Po kolejnych spotkaniach zauważyliśmy, że Anka i Maciek
często wychodzą i siedzą w jednym pokoju po kilka godzin. Dlatego
stwierdziliśmy z żoną, że pani Małek ma rację. Chcieliśmy, żeby nasze dzieci
mogły same w spokoju się poznać i zdecydować, czy chcą być parą. – Zatrzymał się
na chwilę. – Jednak po kilku takich spotkaniach Maciek powiedział nam, że nie
podobają mu się i więcej nie chce spotkać Anki. Nie dopytywaliśmy co się stało,
jednak zaprzestaliśmy kontaktów z nią. Wtedy z pretensjami wkroczyła mama Anki.
Oskarżała Maćka o to, że ją rzucił, że przez nią znika na całe noce i wraca z
czerwonymi, zapłakanymi oczami. Postanowiliśmy wyjaśnić wszystko z Maćkiem. –
Znów zrobił przerwę i westchnął głęboko. – Okazało się, że Anka nie jest taka
święta na jaką wyglądała. Zaczęła sypiać z różnymi facetami za pieniądze. Tylko
Maciek o tym wiedział. Podczas każdego spotkania, kiedy uciekali na górę
próbował wybić jej to zachowanie z głowy. Jednak nigdy nie skutkowało, gdyż odpowiadała,
że jest prawie dorosła i to jej decyzje i jej życie. Dlatego Maciek nie chciał
już więcej się z nią widywać. Jednak wtedy było jeszcze gorzej. Anka nie
wracała na noc do domu, bo imprezowała. Nie wracała zapłakana, lecz naćpana.
Później zaczęło się piekło. Zaczęła nękać Maćka o pieniądze. Gdy nie chciał jej
dać, nasyłała na niego jakiś dresów. Raz poważnie go pobili. Dlatego też
postanowiliśmy, że Maciek przeprowadzi się do Warszawy. Tam zajął się siatkówką
na poważnie, choć już od dziecka kochał ten sport. Resztę historii już pewnie
znasz. – Uśmiechnął się do mnie. Ja nadal siedziałam jak sparaliżowana. Po
kilku głębszych wdechach odzyskałam mowę.
- Straszna historia. Nie rozumiem tylko jednego. –
Odgarnęłam włosy do tyłu. – Czemu na przywitanie nazwała Maćka kochaniem? I
czemu wpiła się w jego usta?
- Kiedy jej rodzina dowiedziała się o tej całej akcji ojciec
kazał wynieść jej się z domu. Załamała się. Miała nadzieję na to, że Maciek
pogada z jej ojcem i nakłoni go, aby zgodził się ją z powrotem przyjąć pod swój
dach. Jednak Maciek zbyt wiele przez nią przeszedł i wiem, że na pewno nigdy
więcej już nic dla niej nie zrobi. – Pogłaskał mnie po ramieniu. – Ale nie mam
pojęcia czemu go pocałowała.
- Dziękuję panu bardzo za opowiedzenie mi tej całej historii.
– Uśmiechnęłam się do niego. – A teraz, jeśli pan pozwoli, pójdę się troszkę
ogarnąć. – Wstałam i udałam się do łazienki. – Kiedy spojrzałam w lustro,
przestraszyłam się. Sińce pod oczami, zaczerwienione od płaczu gałki oczne i
nos. Obmyłam twarz letnią wodą. Trochę pomogło. Westchnęłam głęboko oparta o
umywalkę. Miałam już wychodzić, kiedy usłyszałam na dole głośne trzaśnięcie
drzwiami.
- Co za dziwka! – Krzyknął Maciek. – Pierdolona suka!
- Maciek! Nie podczas świąt człowieku. – Siatkarza próbował
uspokoić jego ojciec. Powoli otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki.
- Wiesz co ona zrobiła? Wiesz co ta..
- Maciek! – Krzyknął pan Muzaj.
- Tak tak wiem. – Westchnął głęboko. – Nie dość, że
pocałowała mnie przy Magdzie, to jeszcze chciała, żebym pomógł jej wrócić do
domu! Wiesz co za to zaproponowała?! Seks! Rozumiesz to?! Powiedziała, że się
ze mną prześpi, żebym jej pomógł! Co się do cholery stało z tą dziewczyną?! I
co o tym wszystkim pomyślała sobie Magda? Pewnie mnie znienawidziła. – W tym
momencie postanowiłam się ujawnić i
podejść do niego.
- Jeśli o to chodzi, to nadal cię nie lubię, Małpo. –
Odwrócił się w moją stronę. Podbiegłam do niego i mocno się przytuliłam. – Jak mogłabym
cię znienawidzić co? Jesteś przecież cudownym i kochanym przyjacielem. – Szkoda, że tylko przyjacielem. Westchnęłam.
- Dziękuję. Tak bardzo się bałem. – Pocałował mnie w czoło. –
Bałem się, że cię stracę.
- Nie masz o co się bać, głupku. – Zmierzwiłam jego włosy. –
Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Nie ma mowy. – Zaśmiałam się.
- Oj moja ty wredotko. – Po raz kolejny dał mi buziaka w
czoło. – Może byśmy coś zjedli hmm? Zapraszam panią na pyszną rybkę z jeszcze
pyszniejszą sałatką.
- Skoro dostanę wszystko do stołu… - Uśmiechnęłam się do
niego i usiadłam w jadalni. – Smacznego. – Odpowiedziałam po chwili.
Po ponad godzinie, kiedy w śmiechu i dobrych humorach najedliśmy
się, Maciek po raz kolejny zaproponował spacer.
- Przysięgam, że ten będzie lepszy niż poprzedni. – Złapał mnie
za rękę i podniósł z krzesła. – A poza tym mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką niespodziankę? – Spojrzałam na niego surowo. – Ej, co
ty kombinujesz w tej swojej główce?
- Zobaczysz. – Zachichotał sam do siebie i poszliśmy się ubierać.
Po chwili chodziliśmy już po świeżym, białym puchu, który nadal spadał z nieba.
- Pięknie tu wiesz? – Rozglądałam się dookoła podziwiając
widoki.
- Jest tutaj coś jeszcze piękniejszego. – Smyrnął mnie po
nosie. – Coś prawie tak pięknego jak ty. – Uśmiechnął się delikatnie. –
Poczekaj tu chwilkę.
- Ty wariacie. – Pokręciłam przecząco głową, jednak w głębi
ducha cieszyłam się. Cholernie się cieszyłam na samą myśl o tym, że jestem sam
na sam z Maćkiem. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ty tu robisz szmato? – Odwróciłam się i przed sobą
ujrzałam nikogo innego jak blondynkę, sławną Ankę. – Maciek jest mój i masz się
od niego odczepić, rozumiesz? Bo inaczej…
- Inaczej co? – Przerwałam jej. – Naślesz na mnie tych
swoich zbirów tak jak nie tak dawno temu nasłałaś ich na Maćka? Myślisz, że się
ciebie boję? – Zaśmiałam jej się w twarz.
- Jesteś cienka, nie potrzebuję nikogo, żeby cię załatwić.
Sama to zrobię. – Powiedziała, po czym popchnęła mnie z całej siły. Na moje
nieszczęście pod śniegiem znajdował się lód. Krzyknęłam przeraźliwie, kiedy
poczułam chrupnięcie w kostce i przeszywający ból. Anka podeszła do mnie. – I co
się stało? Biedna się potłukła? – Nadepnęła na moją uszkodzoną nogę. Znów z całej
siły krzyknęłam, aby choć trochę zminimalizować ból. W tym momencie, niewiadomo
skąd pojawił się Maciek.
- Co ty robisz dziewczyno? – Odsunął Ankę ode mnie. – Zostaw
ją i mnie w spokoju, rozumiesz?! – Krzyknął do blondyny.
- I co teraz zrobisz? Wezwiesz policję? Czy może będziesz
ratował swoją ukochaną? – Zaśmiała się Muzajowi prosto w twarz.
- W sumie policja to nie jest taki zły pomysł. – Wyciągnął z
kieszeni telefon. Dziewczyna przeraziła się i uciekła. – Wszystko w porządku?
Tak strasznie krzyczałaś.
- Chyba coś mi się stało w kostkę. – Syknęłam z bólu, choć
tylko delikatnie jej dotknęłam.
- Możesz wstać? – Pokiwałam przecząco głową. Błyskawicznie
wziął mnie na ręce. – Przepraszam cię za takie święta. – Powiedział niosąc mnie
do samochodu. – Przeze mnie cierpisz.
- O nie nie nie. Przez ciebie właśnie nie cierpię. –
Pogłaskałam go po policzku. Fajnie kiedy mam jego twarz na wysokości mojej. –
Dzięki tobie spędziłam prawdziwe, domowe święta, a nie oglądałam Kevina
wypijając kolejną butelkę wina. – Kąciki jego ust leciutko się podniosły.
- Trzymaj się teraz mocno. – Puścił mnie jedną ręką, aby
otworzyć drzwi i delikatnie posadzić mnie na fotelu. Jednak bez bólu się nie
obyło.
- Matko! Maciek, masz krew na kurtce! – Przeraziłam się. –
Co ci się stało? Zahaczyłeś o coś? CZy może to ta blondyna ci to zrobiła?
- Jezus Maria, to nie ja tylko ty krwawisz. – Pokazał na
moje udo. W tym miejscu spodnie miałam całe we krwi. Nie czułam tam bólu ani
pieczenia. Nie pamiętałam nawet, żebym cokolwiek zrobiła sobie w to miejsce. Maciek
błyskawicznie wskoczył do samochodu i odpalił silnik.
- Maciek, słabo mi… - Powiedziałam słabym głosem. Widziałam
przed oczami coraz więcej czarnych plam. – Zrób coś… - Poprosiłam.
- Już Madziuś, już. – Zaczął mnie uspokajać. – Czemu do
cholery jasnej ten szpital musi być tak daleko?! – Krzyknął zdenerwowany. –
Jeszcze parę minut i będziemy, wytrzymaj, proszę kochanie…
- Czemu nazwałeś mnie kochaniem? – Spytałam cicho. Na więcej
nie miałam siły. – Maciek..
- Już parkujemy, wytrzymaj. – Powiedział, klnąc pod nosem. –
Cholera no!
- Maciek… - Zaczęłam kolejny raz. – Ja ciebie… - W tym
momencie pochłonęła mnie ciemność…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak ja uwielbiam zostawiać wam rozdział w takich momentach
:D Nie Natka, nie powiem Ci co będzie dalej :P Jak wam minął ten tydzień? Jak
całe wakacje? Może jakoś siatkarsko? Ja muszę się przyznać, że miałam
siatkarski akcent :)
(to coś w niebieskim w tle to ja :P)
Jeśli jednak wolicie, żebym informowała was na waszym blogu to podeślijcie linka w komentarzu :)
Liczę na dobre słowo od was i pozdrawiam :*