Chciałabym was przeprosić za moją roczną(!) nieobecność. Miałam jakieś załamanie, pogniewałam się z weną czy coś. Dużo działo się w moim życiu. Zmieniło się o 180 stopni. Teraz jestem szczęśliwa, cholernie szczęśliwa dzięki pewnej wyjątkowej osobie. A po dzisiejszej nieprzespanej nocy stwierdziłam, że stęskniłam się za pisaniem. Dlatego też pojawiam się z tym oto rozdziałem. I zaraz zabieram się za pisanie na zapas. Żebym miała na zapas na kolejny brak weny. A teraz pozdrawiam was serdecznie i mam nadzieję, że jeszcze ktoś będzie to czytał. Liczę, że wybaczycie mi to, jak was zawiodłam. Miłego czytania i liczę na motywujące komentarze :*
Nie wiem czemu się
zgodziłam. Może to jego brązowe, hipnotyzujące oczy. Może to, że nie chcę
spędzać sama świąt. A może to, że uświadomiłam sobie, że go kocham. Że nie chcę
przeżyć godziny, a nawet minuty bez niego. Tylko jak ja mu to powiem? Przecież
nie powiem mu tak po prostu „cześć, kocham Cię”. Moje rozmyślania przerwał
nagle dźwięk budzika. Wyłączyłam go szybko, aby nie obudzić Maćka. Niestety nie
udało mi się to, gdyż Maciek po chwili stał w drzwiach przecierając oczy.
- Kobieto, możesz mi wyjaśnić czemu wstajesz w wigilię o 3
nad ranem? – Spytał podchodząc do mnie i pukając mnie lekko w czoło.
- Jeszcze się pytasz? – Zdziwiłam się. – Nie dość, że
wpraszam się na rodzinne święta to jeszcze mam przyjść z pustymi rękami? Nie ma
mowy! – Krzyknęłam siatkarzowi prosto w twarz.
- Oj Madzia, twoja obecność będzie najlepszym wynagrodzeniem
tego, że przyjedziesz. – Odpowiedział i właśnie wtedy chyba zrozumiał bezsens
tego zdania. – Jesteś cudowna, więc poznanie ciebie to będzie przyjemność dla
mojej rodzinki. – Pogłaskał mnie po policzku.
- Oczywiście powiedziałeś im, że mnie zabierasz? –
Spojrzałam pytająco na Muzaja. Nie odpowiedział, tylko odwrócił wzrok. – Muzaj!
Masz to zrobić teraz, słyszysz?
- Powaliło cię? O 3 nad ranem? – Odsunął się i popatrzył się
na mnie. – Chyba nie chcesz, żeby cię polubili. – Smyrnął mnie po nosie.
- Okej, ale zrobisz to jeszcze przed naszą podróżą. –
Wymusiłam na nim obietnicę. – To ja idę pichcić do kuchni. – Podniosłam się z
łóżka rzucając kołdrę na twarz atakującego. Dopiero przy drzwiach zorientowałam
się, że spałam w samej bieliźnie. Szybko odwróciłam się w stronę Maćka, który,
jak się okazało patrzył się na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Od dziś jeszcze bardziej uwielbiam święta! – Wykrzyknął nie
odrywając ode mnie wzroku, choć okryłam się już kocem znalezionym na krześle. –
Madziuś, a co mi pokażesz w kolejne święta?
- Jedynie środkowy palec. – Zachichotałam i łapiąc w biegu
jakieś ubrania popędziłam do łazienki. Co on sobie o mnie pomyślał? A jak uważa, że
zrobiłam to specjalnie? Żeby… Żeby zaciągnąć go do łóżka i odwdzięczyć się za
święta? Przestań! Maciek nie jest taki! A przecież ta cała sytuacja to jedynie
czysty przypadek. Masz teraz ważniejsze problemy na głowie. Problemami tymi
były: co z prezentami? W co się ubiorę? I jaką potrawą mam wkupić się w ich
łaski? Bałam się. Cholernie się bałam.
- Magda, długo jeszcze? – Muzaj zapukał do drzwi łazienki. –
Siedzisz tam już prawię godzinę. A skoro obudziłaś mnie tak wcześnie to
moglibyśmy wcześniej pojechać do mojej rodziny. – Wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Ale ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia! –
Krzyknęłam z kabiny prysznicowej wyłączając wodę i okrywając się ręcznikiem.
- Dlatego wyłaź! – Krzyknął i usłyszałam jego kroki
zmierzające do kuchni. – Tylko tym razem się ubierz. – Zachichotał. – Bo wiesz…
- Zawiesił na chwilę głos. – Kusisz. – Zaskoczył mnie tym. Po chwili jednak
otrząsnęłam się i udostępniłam mu łazienkę wymieniając po drodze z siatkarzem
dziwne, nic nie znaczące spojrzenie.
- Co twoja rodzina jada na wigilii? – Spytałam atakującego,
jednak nie usłyszałam odpowiedzi. – Super, teraz muszę sama coś wymyślić. –
Zestresowałam się jeszcze bardziej. Jednak zdecydowałam się na karpia według
mojego przepisu i makowiec. Jednak to oznaczało zakupy. Ubrałam się szybko i
wyszłam z mieszkania. Po chwili oczywiście musiałam się wrócić po portfel.
Kiedy już z pewnością miałam wszystko co potrzebne ruszyłam do osiedlowego
sklepiku, który na szczęście był otwarty niemal całą dobę. Kiedy zrobiłam
zakupy miałam chociaż jeden problem z głowy.
- Już jesteś? – Przywitał mnie zaskoczony Muzaj, który stał
na środku pokoju… w samym ręczniku! – Nie spodziewałem się tak krótkich zakupów…
- Zachichotałam.
- No to jesteśmy kwita. – Odparłam i zaniosłam zakupy do
kuchni, po czym rozpoczęłam mój rytuał. Fartuszek, muzyka, podśpiewywanie i
tańczenie między garnkami i miskami. Dopiero kończąc mój kulinarny, wokalny i
taneczny popis zauważyła, że Maciek przygląda mi się z zainteresowaniem.
Zaczerwieniłam się.
- Cudownie się ciebie słucha wiesz? – Chciałam zaprzeczyć,
jednak głos utknął mi w gardle. – Powinnaś zacząć nagrywać jakieś piosenki na
youtube czy coś. – Uśmiechnął się do mnie szeroko, chyba domyślając się, że
tego nigdy nie zrobię.
- Maciuś, co ty za głupoty z rana opowiadasz. – Pokiwałam głową,
kiedy nagle odzyskałam zdolność mówienia. – Pilnuj ciasta, a ja idę się
szykować. – Wskazałam na piekarnik i udałam się na swoje własne tortury, czyli
zastanawianie się nad strojem. – To zbyt wyzywające, to za ciemne, to za
oficjalne, to za bardzo luzackie. – Mówiłam sama do siebie zrzucając kolejne
ubrania na podłogę. – Nosz kurwa no! – Zdenerwowałam się.
- Jezus Maria, co się stało? – Błyskawicznie w drzwiach
pojawił się przerażony Maciek. Jednak gdy zobaczył mnie załamaną w stercie
ubrań, zaśmiał się. – Bałem się, że coś się stało, a tutaj tylko odwieczny
kobiecy problem. – Zpiorunowałam go wzrokiem.
- Myślisz, że to jest zabawne? – Spytałam retorycznie. – Jadę
do obcych ludzi za namową pieprzniętego siatkarza, dziwisz mi się?
- Nie, nie dziwię. – Podszedł do mnie i przytulił mnie
mocno. – Zajrzyj do piekarnika, a ja wybiorę ci strój, dobrze? – Pogłaskał mnie
po policzku.
- Dobrze. – Zgodziłam się i udałam do kuchni. Piekarnik
właśnie zaczął piszczeć. Wyciągnęłam ciasto, którego zapach już po chwili
unosił się w całym mieszkaniu.
- Mmmm, daj kawałek. – Powiedział Muzaj, któremu aż ślina
ciekła.
- Nie ma mowy. – Zaśmiałam się chowając przed nim moje
dzieło. – Jedziemy?
- Tak jest. – Zasalutował.
Po chwili byliśmy już w samochodzie. Muzaj nie chciał mi
powiedzieć, jaki strój dla mnie wybrał. Nie powiedział też skąd ma samochód.
Strzeliłam za to focha, więc siedzieliśmy w kompletnej ciszy.Po chwili jednak
musiałam się odezwać. A raczej mój pęcherz.
- Maciuś… Muszę do łazienki… - Spojrzałam na niego słodkimi
oczami.
|
- I to ma być groźba? – Zachichotałam, po czym wysiadłam z
samochodu i popędziłam do galerii. Miałam jednak małego pecha, gdyż toaleta
znajdowała się na drugim jej końcu. Po drodze oglądałam wystawy sklepowe. Po
chwili znalazłam coś, co idealnie nadawało się na prezent dla Maćka. Wiedziałam,
że troszkę się wkurzy, że będzie to dość długo trwało, ale ta rzecz była tego warta.
Kiedy już kupiłam prezent, który został przez ekspedientkę pięknie zapakowany pobiegłam
do toalety. Na szczęście o 8 rano nie ma zbyt wielkich kolejek. Również biegiem
wróciłam do samochodu Maćka, po drodze chowając prezent dla niego w kurtce.
- Już myślałam, że cię jakiś kiblowy bazyliszek wciągnął czy
coś. – Zaśmiał się odpalając silnik. – rozważałem nawet opcję pójścia ci na
ratunek.
- Och mój ty rycerzu. – Pocałowałam go w policzek, po czym
głośno ziewnęłam. – Nie obrazisz się jak się zdrzemnę? – Spojrzałam na niego. –
Nie chcę zasnąć i włożyć głowę w barszcz przy twojej rodzinie.
- Dobrze Madziu. – Odpowiedział i pogłaskał mnie po głowie. –
Słodkich snów księżniczko. – Jego słowa jeszcze chwilę krążyły mi w głowie,
lecz po chwili zasnęłam.
- Maciuś, jak się cieszę, że cię widzę. – Obudził mnie głos
jakiejś obcej kobiety, która jak się okazało wieszała się na szyi Muzaja.
Poczułam ukłucie zazdrości. To ja chciałam się tak do niego przytulać, być przy
nim….
- O, wstałaś już. – Powiedział Muzaj otwierając drzwi
samochodu. – Właśnie dojechaliśmy na miejsce. – Pomógł mi opuścić pojazd. – I nie
zabij mnie. – Wyszeptał mi do ucha, po czym pociągnął mnie w kierunku stojącej
nieopodal trójki ludzi.
- Maciek, kim jest ta dziewczyna? – Poznając głos kobiety
spojrzałam się na nią. Byłam pewna, że to mama atakującego. Te same oczy, tak
samo skrzyżowane ręce. Nie była jednak zadowolona na mój widok. Czyli Maciek nikomu
nie powiedział, że jadę z nim. Miałam ochotę go zamordować.
- To jest Magda, moja przyjaciółka, która spędzi z nami
święta. – Odpowiedział, a ja poczułam przeszywający wzrok całej rodziny
skupiony na mnie. – Oj mamuś, zaraz wam wszystko wyjaśnię, tylko wejdźmy do
środka. – Po chwili zostałam wprowadzona do uroczego salonu. Usiadłam na
kanapie, a Maciek porwał całą rodzinę do kuchni. Bałam się. Może popsuję im święta? Zniszczę ich tradycję?
Postanowiłam po cichu wrócić do
Bełchatowa. Założyłam już kozaki i właśnie narzucałam kurtkę, kiedy rodzina
Maćka wyszła z kuchni.
- A dokąd pani się wybiera? – Spytał wysoki mężczyzna o
ciemnobrązowych włosach. Tata. – Przecież wigilia się jeszcze nie skończyła. –
Uśmiechnął się do mnie po czym zabrał moją kurtkę i odwiesił na miejsce. –
Zapraszam panią do stołu. – Gestem wskazując wielki stół w jadalni.
- A gdzie jest Maciek? – Spytałam przerażona. – Muszę się
przebrać… i przyszykować to co przywiozłam .. i jeszcze…
- Jestem jestem. – Nagle w drzwiach stanął Maciek, trzymając
moje dania w jednej ręce, a w drugiej masę prezentów. Jednak ręce siatkarza
mogą wiele pomieścić. Już teraz wiem, kto będzie robił zakupy i niósł je na
samą górę. Zaśmiałam się sama do siebie. – Zapraszam rodzinkę do stołu. –
Wszyscy grzecznie poszli zając swoje
miejsce przy stole. Chciałam iść w ich ślady. Jednak Maciek mnie
zatrzymał. – Poczekaj tu chwilkę ze mną. Mam coś dla Ciebie. – Schylił się i odłożył
wszystko co miał w rękach z wyjątkiem dość sporej ozdobnej torby.
- A czy prezenty nie powinno się wręczać po pierwszej
gwiazdce? – Spytałam zaskoczona.
- Tak, ale ten musi zostać wręczony wcześniej. – Uśmiechnął się
szelmowsko. – Mam nadzieję, że ci się spodoba. – Wręczył mi torbę. Zauważyłam,
że jego ręka drży. Wyciągnęłam zawartość prezentu. Moim oczom ukazała się
piękna, bladoróżowa sukienka.
- Jest cudowna! – Krzyknęłam, po czym rzuciłam się siatkarzowi
w objęcia. – Dziękuję. Bardzo dziękuję.
- Cieszę się. – Dał mi buziaka w policzek. – Teraz leć się
przebrać, bo wszyscy już gotowi. – Uśmiechnęłam się i podbiegłam radosnym
krokiem do łazienki. A raczej pomieszczenia, który wydawał się łazienką, a
okazał pokojem gościnnym. Stwierdziłam, że tutaj też mogę się przebrać.
Założyłam sukienkę oraz szpilki. Szpilki, które kupił mi Bartman. Przez moment
poczułam ból w klatce. Jednak błyskawicznie się pozbierałam. Minusem pokoju
gościnnego było to, że nie posiadał on lustra. Jednak z nadzieją, że nie mam
niczego podwiniętego wyszłam z pokoju. Przy stole siedziało już o wiele więcej
ludzi niż chwilę wcześniej. Sparaliżowało mnie. Jednak podszedł do mnie Maciek
i za rękę poprowadził do stołu. Uśmiechnęłam się do wszystkich, jednak nie mogłam
wykrztusić z siebie żadnego słowa. Usiadłam między Muzajem a kimś z jego
rodziny, kto wyglądał na jakiegoś wujka czy coś.
- To teraz czas na tradycję. – Ze swojego miejsca po chwili
wstał tata Maćka. - Więc tradycyjnie
chciałbym wam życzyć zdrowia i szczęścia, miłości no i pieniędzy. – Wszyscy się
zaśmiali i opróżnili swoje szklanki. Nie miałam ochoty na kompot z suszu. Po
chwili poniosła się kolejna osoba, tym razem mama Maćka. Już nie patrzyła tak
srogo na mnie.
- A teraz kolejna tradycja. – Powiedziała i po chwili
zaczęła śpiewać lulajże jezuniu. Moment później wszyscy z wyjątkiem mnie
dołączyli do niej.
- Magda, jak nie będziesz śpiewać to będziesz niegrzeczna. A
jak będziesz niegrzeczna to Mikołaj do Ciebie nie przyjdzie. – Wyszeptał mi
Maciek. Zdziwiłam się. Przecież dostałam już od niego prezent. Co ten wielkolud
kombinuje?
- Ej ej ej. – Odezwał się wujek siedzący obok mnie. –
Nieładnie tak nie śpiewać z całą rodziną, szczególnie jak chce się w niej być. –
Spojrzałam na niego podejrzliwie. – Za karę młoda damo śpiewasz sama,
accapella. Nie chciałam się zgodzić, jednak wszyscy zaczęli krzyczeć moje imię.
Spaliłam się ze wstydu jednak zaczęłam.
- Wśród nocnej ciszy…. – Nagle oczy wszystkich się
powiększyły. Jednak Maciek szepnął, abym nie przestawała. Po minucie, gdy nie
mogłam już znieść wzroku całej rodzina Maćka wlepionego we mnie nie
wytrzymałam. Przestałam śpiewać i wtuliłam się w tors siatkarza.
- Brawo! – Krzyknął ktoś i wszyscy zaczęli klaskać. – Dziewczyno
nie wstydź się. Nie dość, że jesteś cholernie odważna, bo dałaś radę zaśpiewać
sama wśród niemal samych obcych ludzi, to jeszcze masz nieziemski głos.
- Tak tak, dokładnie. – Pokiwała głową szatynka siedząca
naprzeciwko mnie. – Powinnaś rozpocząć jakąś karierę czy coś. Masz talent
dziewczyno. – Uśmiechnęła się do mnie szeroko. W jej oczach było coś takiego,
że od razu ją polubiłam.
- Dobra, Magda jest cudowna, ale koniec tego wychwalania. –
Powiedział Maciek i zostawił mnie przy stole, a sam podszedł do choinki. –
Chyba czas na prezenty.
- Tradycyjnie ja wręczę pierwszy prezent. – Odezwał się tata
Maćka. – I oczywiście nikomu innemu jak mojej cudownej i kochanej żonie. –
Wręczył drobny upominek kobiecie po czym dał jej soczystego buziaka.
- No błagam, nie przy ludziach. – Przewrócił oczami Maciek.
Podeszłam do niego i wręczyłam mu mały pakunek. On zrobił dokładnie to samo w
moją stronę.
- Przecież ja już dostałam prezent. – Spojrzałam na niego. Czułam
się dziwnie Jakbym go jakoś wykorzystywała.
- Tamto to nie ode mnie tylko od Mikołaja, przysięgam! –
Przekazał mi to dziś jak się kąpałaś. A potem powiedział, że będziesz bosko w
tym wyglądała. – Zilustrował m nie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. – I miał
rację. – Uśmiechnął się do mnie. – Coś Ty mi tutaj zapakowała?
- To nie ja, to Mikołaj! Ja się nie znam na prezentach. –
Zaśmiałam się zastanawiając, czy mała koniczynka mu się spodoba.
- Osz ty! – Pocałował mnie w policzek. – Dziękuję mój
Mikołaju. Otwieramy na trzy cztery? – Zgodziłam i otworzyłam wieczko. Zawartość
pudełeczka jednak bardzo mnie zaskoczyła.
Nareszcie sie doczekalam !!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz zrobisz tak dluga przerwe to zabije !!!
Rozdzial jak zwykle swierny :D
Pozdrawiam i weny :*
Jeeejuuu <3
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już, że Cię kocham za to opowiadanie? Jeśli nie, to mówię to teraz :D
Dopiero dziś, gdy przeglądałam ostatni wpis, żeby zorientować się, o co chodzi, zauważyłam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, a był taki cudny! Z resztą prawie tak, jak ten ;)
Jest wspaniały! Tylko, jak mogłaś urwać w takim momencie...? Oznajmiam zatem, że jeśli jeszcze raz zrobisz tak długą przerwę, to Cię znajdę... i zmuszę do pisania ;)
Życzę weny i pozdrawiam :*
Cieszę się, że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńCiekawe co dostali nawzajem..
Czekam na next!
Świetne! Kiedy 4O?
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeeeeeeeeej!!!
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś. Przez cały rok przeżywałam z koleżanką, że się nie dowiem jak zakończyła się znajomość Magdy i Maćka. Czekałyśmy, czekałyśmy... powoli traciłyśmy nadzieję... i JEST!!! :D
Ta radość. Niedowierzanie. Żałuj, że nas wtedy nie widziałaś ;)
Rozdział taki świąteczny! Miło, że Magda została ciepło przyjęta przez rodzinę Maćka. Będzie miała fajnych teściów. :D
Ciekawi mnie, w jaki sposób staną się parą... I to, jaki będzie Sylwester u Igły... I co z Tomkiem? ;D
Twoim znakiem firmowym jest to, że zawsze kończysz w środku akcji. I przez to człowiek wprost NIE MOŻE SIĘ DOCZEKAĆ kolejnego rozdziału. Ciekawa umiejętność.
O Twoich rozdziałach można ciągle rozmawiać, spekulować co będzie dalej...
Poza tym, masz dobry styl. Nie marnuj tego! ;)
Fajnie, że Ci się w życiu układa. :D
Pozdrawiam- stara Spiky XYZ
PS. Nie zapominaj o nas, wiernych czytelnikach! Życzę, aby Twoja wena już więcej się na Ciebie nie obraziła. ;)
Witam,
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać twoje opowiadanie. Powiem ci że strasznie sie wciągnęłam i jednym tchem przeczytałam całość...
Nie mogę doczekać sie kolejnych rozdziałów...
Przypadkiem trafiłam na twojego bloga ale nie żałuję bo piszesz fantastycznie...
Zyskałaś nową fankę :)
Pozdrawiam Ania
Stęskniłam się za Magdą i Maciejem <3
OdpowiedzUsuńOd roku nie spotkałam tak dobrego bloga jak ten, szacunek :)
Nie mogę się doczekać dalszej części i mam nadzieję, że nie będzie już przerwy :D
Wierna czytelniczka <3
Ale miałam wyczucie! Właśnie przeglądając moje notatki natrafiłam na adres Twojego bloga i sobie pomyślałam "A zaryzykuję, może będzie coś nowego?" i jestem ogromnie szczęśliwa że wpadłam! :D
OdpowiedzUsuńJestem mega ciekawa co Maciek wymyślił.. Boże, może chcę się jej oświadczyć? :P Nie no ok, już nic nie będę mówiła bo jak zawszę coś palnę. Rozdział świetny, czekam na nexta :*
aaaaaaaaaale super jak zawsze ;-) po tak dlugiej przerwie wynagrodzilas nam czekanie :-) a teraz czekamy na kolejne :*
OdpowiedzUsuńTo kiedy następny?
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać! Szczególnie dlatego, że poza blogiem mojej koleżanki jest to jedyne opowiadanie w internecie, które obecnie czytam. Bo warto. ;)
POZDRAWIAM. :D