- Magda? - Dziewczyna zaczęła obracać się w moją stronę. Spojrzała na mnie swoimi dużymi zaczerwienionymi oczami
- Maciek? - Była zaskoczona. Jednak po chwili podbiegła do mnie i przytuliła się.
- Ohh...Magda, jesteś. - Kamień spadł mi z serca. - W końcu się znalazłaś... Tak bardzo się martwiłem...
- Dobrze - Przerwał nam policjant. - Rozumiem, że pan rozpoznaje tę dziewczynę?
- Oczywiście, że tak. - Pokiwałem głową. Tak jakbym lubił przytulać się do obcych kobiet.
- Ta kobieta również pana rozpoznała i w końcu się odezwała. - Wyjął z kieszeni notatnik i długopis. - Dlatego proszę pana, aby był pan przy jej przesłuchaniu.
- Oczywiście. - Komendant wskazał miejsce przy biurku. - Chodź Madziu, usiądź. - Posłusznie wykonała to, o co ją poprosiłem.
- Dobrze, zacznijmy w takim razie. Jak się pani nazywa? - Mocno ścisnęła mnie za rękę.
- Magdalena Wysmołek.
- Dobrze. Co się z panią działo przez te kilka dni? - Magda westchnęła. Widać było, że coś ją męczy.
- Nie pamiętam... Nie wiem co się działo... Ostatnie co pamiętam to to, że byłam u Maćka w domu. - spojrzała na mnie. - Dalej mam pustkę w głowie...
- Rozumiem, nie będę pani męczyć. - Westchnął i zamknął swój notes. - Proszę się z nami skontaktować, jeśli coś sobie pani przypomni. A! I jeszcze jedno. - Podał Magdzie jakiś skrawek papieru. - To kontakt do psychologa. Proszę, aby pani się z nim skontaktowała po Nowym Roku. Może ona pomoże pani w przypomnieniu i poradzeniu sobie z tym, co się z panią działo.
- Dziękuję. - Odpowiedziała. Podnieśliśmy się z krzeseł i po pożegnaniu z policjantem wyszliśmy z komisariatu.
- Nie masz kurtki? - Stała i okrywała ciało trzęsącymi się ramionami. Natychmiast zdjąłem swoją i pomogłem Magdzie ją założyć.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się, po czym wsiedliśmy do samochodu odjechaliśmy w kierunku Bełchatowa.
***
Maciek... Skąd on się wziął na tym komisariacie? Odnalazł mnie, uratował... Dzięki niemu już się nie boję...
- Magda!!! - Karol rzucił się na mnie, chociaż ledwo przekroczyłam próg mieszkania. - Jesteś, o matko jesteś! Czyli cały plan się uda. - Puścił mnie nagle. - O cholera!
- Karol? - Maciek zaczął coś podejrzewać. - O jakim planie mówisz?
- Muszę lecieć! - Krzyknął Kłos i wybiegł z mieszkania. Wrócił po chwili. - Tak bardzo się cieszę, żę cię widzę. - Dał mi buziaka w policzek i tyle go widziałam.
- Widzę, że tutaj nic się nie zmieniło. - Zaśmiałam się zamykając drzwi. Nagle znalazłam się w ramionach Muzaja.
- Nigdy więcej mi tak nie rób! - Wtulił twarz w moje włosy. - Muszę ci coś powiedzieć. - Odsunął się o milimetry i spojrzał mi prosto w oczy. - Tak długo próbuję ci to wyjawić, lecz zawsze coś nam przeszkadza... Magda... - Jak na zawołanie zadzwonił telefon. - Kurwa mać! - Poszedł i podniósł słuchawkę. - Halo?! - Wręcz krzyknął. Westchnął i włączył tryb głośnomówiący.
- Spokojnie, człowieku. - Usłyszałam głos Winiara. Uśmiechnęłam się. - Ja w sprawie Kłosa. Olka mu coś zrobiła? Naćpał się? Czy może...
- Czy może co? - Przerwałam mu.
- Magda? To naprawdę ty? - Spytał po czym wydał głośny i długi okrzyk radości. - Chłopaki! Magda się znalazła!!! - Kolejna fala radości. Po chwili się uspokoili. - Dobra, spokój. Bardzo się cieszymy. Ej, a pamiętacie, że jutro sylwester u Igły?
- Kompletnie zapomniałem. - Odpowiedział Muzaj. - Dzięki za przypomnienie. A teraz jeśli pozwolisz zajmę się Magdą...
- Jasne, pa robaczki. - Rozłączył się.
- Masz siłę na jutrzejszą imprezę? - Spojrzał na mnie.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się. - Muszę zobaczyć chłopaków.
- Dobrze Myszko dobrze... A teraz co chcesz zjeść? - Jedzenie? Nagle miałam jakiś przebłysk w głowie. Jedzenie jest złe... Nie wolno mi... Będzie bolało... Jak ruszę jedzenie... Nie mogę... Nie wolno...
- Jedzenie jest złe... - Opadłam na podłogę i rozpłakałam się.
- Madzia, co się dzieje? - Przytulił mnie. Nagle wszystko ustało.
- Nie wiem, co to było. - Westchnęłam. - A ja bym zjadła jajecznicę.
***
I znów zakupy. Jak ja tego nienawidzę. I do tego szukamy sukienki dla mnie. Na sylwestra. Niestety ta, w której miałam iść jest teraz o jakieś dwa rozmiary za duża.
- Może ta fioletowa? - Znów pokiwałam przecząco głową. - Kobieto, musisz coś wybrać. Za trzy godziny powinniśmy wyjeżdżać do Rzeszowa. - Tak, dziś sylwester. Dziś impreza. Westchnęłam.
- Może ta fioletowa... Albo nie. Już wiem. - Podbiegłam do wieszaków i zdjęłam z jednego z nich miętową sukienkę z cekinami wokół dekoltu.
- Śliczna. - Maciek się uśmiechnął. - Idź przymierzyć. Weszłam do przymierzalni. Jednak po paru minutach okazało się, że rozmiar 36 jest za duży.
- Maciuś, przynieś mi rozmiar mniejszą. - Ta okazała się idealna. Gdyby nie zapadnięte policzki i sińce pod oczami mogłabym powiedzieć, że ładnie w niej wyglądam. Wyszłam, aby pokazać się Maćkowi.
- Jesteś prześliczna. Bierzemy.
***
- Magda, ile jeszcze? - Kłos zapukał do drzwi - Matko, te baby...
-Cicho siedź i daj mi pięć minut. - Kończyłam właśnie malować usta. Po chwili, kiedy wargi miały już przepiękny fuksjowy kolor, zdjęłam wałki z włosów i utwardziłam ich kształt lakierem. Moment później założyłam wysokie czarne szpilki i byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i podbiegłam do salonu, aby pokazać się chłopakom.
- I jak?
- Wow! - Krzyknął Kłos i zerwał się z kanapy, ponieważ ktoś zadzwonił dzwonkiem. Karol otworzył drzwi - Wow! - Znów krzyknął, a do mieszkania weszła Ola, która wyglądała wręcz jak bogini.
- Ola, jak ślicznie wyglądasz - Pochwaliłam jej wygląd i poczułam ukłucie zazdrości. Ja nie jestem tak naturalnie piękna, nie mam walorów, które mogłabym podkreślać. Westchnęłam.
-Dla mnie ty jesteś najpiękniejsza- Maciek nagle zjawił się obok i zaczął szeptać mi do ucha - Obojętnie czy jesteś wystrojona jak teraz, czy może dopiero wstałaś z łóżka po nieprzespanej nocy. - Złapał mnie od tyłu w pasie. - Jesteś śliczna tylko musisz to dostrzec - Pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie dreszcz.
- Jedziemy? - Spytała Ola i wszyscy przytaknęliśmy i wyszliśmy z mieszkania.
***
Podróż minęła nam dość szybko. Po paru godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Znaczy, tak nam się wydawało.
- To chyba tu. - Karol zatrzymał samochód pod domem.
- Adres się zgadza. - Spojrzałam na zaproszenie. - Jednak to nie przypomina domu Igły. Przecież on był niebieski, a nie biały.
- Wyjdźmy i sprawdźmy to. Może to jego kolejny szalony pomysł. - Wszyscy wyszliśmy z samochodu. Kiedy podeszliśmy bliżej okazało się, że jest to do Ignaczaka. Biały kolor natomiast powstał z chyba tysiąca białych kopert przyczepionych do ścian domu. Na każdej z nich zapisane były nazwiska co najmniej dwóch osób. Nasze cztery nazwiska były zapisane razem. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać na głos.
Let's play a game...
Wiedziałem, że przyjdziecie wszyscy razem, dlatego jesteście w jednej kopercie. A po co cała ta zabawa? Właśnie po to! Impreza nie będzie w moim domu tylko gdzieś w Rzeszowie... Musicie znaleźć to miejsce! Pierwsza wskazówka to... piłka do siatkówki.
Powodzenia
- Haha! - Krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie i pobiegliśmy do samochodu.
- Jezu on jest szalony! - Krzyknęła Ola.
- My też, bo się z nim zadajemy. - Zachichotał Karol. - Jedziemy?
***
Przez godzinę zjechaliśmy chyba cały Rzeszów. Okazało się, że miejsce imprezy to wielki hotel znajdujący się kilometr od domu Krzyśka. Jednak ubaw podczas szukania wskazówek był przedni. Zaparkowaliśmy pod hotelem.
- No to chyba w końcu jesteśmy. - Ocenił Karol - Chyba, że Igła jeszcze coś wymyślił. - Weszliśmy do środka. Obsługa miło nas przywitała i zaprowadziła do wielkiej sali. Prawie wszystkie stoliki były zajęte przez siatkarzy z rodzinami. Zajęliśmy miejsca przy jednym z ostatnich wolnych.
-No ładnie... - Maciek rozglądał się po sali. - Ciekawe skąd on miał na to kasę... Przecież to kosztuje tysiące...
-Nie myśl, tylko się baw. - Nagle obok nas pojawił się Ignaczak - Dziś ostatni dzień roku, musimy zaszaleć.
***
Zabawa, tańce, przepyszne jedzenie... Kolejne godziny mijały nam cudownie i radośnie.
- Ej! - Ignaczak podszedł do mnie i Maćka. - Mam do was prośbę. Za 20 minut północ. Ja muszę ogarnąć tutaj. Moglibyście zobaczyć czy pokaz fajerwerek na dachu jest już gotowy?
- Jasne. - Odpowiedziałam, a Ignaczak szeroko się uśmiechnął i wyjął telefon z kieszeni.
- To idziemy. - Maciek wziął mnie za rękę i wyprowadził z sali.
***
- Winiar, jesteś na miejscu? - Najważniejsza rozmowa telefoniczna w tym roku.
- Tak, jestem gotowy. Pilnuj tylko, żeby byli sami, bo inaczej nie uda nam się.
- Nie martw się. Ja zostałem stworzony do zadań specjalnych. Po to się urodził Krzysztof Ignaczak.
***
Wsiedliśmy do windy, aby dojechać na dach.
- Nie uważasz, że Igła jest jakoś dziwnie podekscytowany? Że coś kombinuje - Spytałam Maćka klikając przycisk z numerem 20.
- Tak mi się wydaje. - Nagle światło zgasło a winda się zatrzymała. - Co do cholery?
- Maciek, boje się... - Siatkarz od razu mnie przytulił.
- Zaraz wszystko naprawią. - Wzrok przyzwyczaił się do ciemności i mogłam zobaczyć jego twarz. Serce mi drgnęło.
- Maciek...
- Magda... Musze Ci coś powiedzieć... Może teraz w końcu nic nam nie przeszkodzi. - Złapał mnie za brodę i przysunął do siebie. - Nawet nie wiesz od jak dawna chcę Ci to powiedzieć... - Teraz moje serce zamarło. - Magda, kocham Cię.
- Też Cię kocham Maciuś - Przytknął swoją twarz do mojej. Nasze twarze przybliżały się do siebie coraz szybciej. Nasze wargi były coraz bliżej, aż w końcu poczułam jego usta na swoich, które po chwili złączyły się w długim i tak wyczekiwanym przeze mnie pocałunku. Były czułe i delikatne, a ja byłam przeszczęśliwa. Całowałam się z Maćkiem. Wyznaliśmy sobie miłość. Mój mózg nie potrafił tego ogarnąć. W końcu spełniło się moje największe marzenie.
~~~~~~~~
Hej hej :*
Jak Wam się podoba tak pozytywny rozdział? W końcu stało się to, na co wszyscy czekali. W końcu to dla Was zrobiłam :* Co wy na to?
Prośba do Was. Podsyłajcie mi linki do swoich opowiadań albo do tych, które czytacie i polecacie. Nie wszystkie wykłady na studiach są ciekawe, dlatego przyda mi się coś do roboty. Jeden z tych wykładów przyczynił się do powstania tego rozdziału, bo w końcu miałam czas :D
W końcu za dużo razy występuje w mojej wypowiedzi ale trudno
Pozdrawiam
Meggie K :*