Obudziłam się z potwornym bólem
głowy. Promienie słońca wlewające się przez okno sprawiły, że czułam się jak
wampir, który płonie żywcem. Z trudem podniosłam ważące tonę powieki i
rozejrzałam się dookoła. Ściany były pomalowane na delikatny, błękitny kolor, a
w rogu stała dębowa szafa. Leżałam w łożu małżeńskim, przykryta czarną,
satynową pościelą. Przetarłam oczy ze zdumienia, starając się przypomnieć
wczorajszy dzień. Na próżno.
- Wstałaś wreszcie. – Usłyszałam za
sobą czyjś głos. Odwróciłam się gwałtownie, na co mój organizm zareagował
równie błyskawicznie bólem głowy i obrotami żołądka. – Bałem się już, że
zapadłaś w jakąś śpiączkę. – Siatkarz podał mi coś do picia. Spojrzałam na
szklankę nieufnie. – Spałaś czternaście godzin. Aspiryna. – Powiedział, gdy
zobaczył mój zdezorientowany wzrok.
- Co ty tutaj robisz? Co ja tu
robię? Co się wczoraj działo? – Masa pytań cisnęła mi się na usta, lecz mój
mózg nie był w stanie znieść ich aż tylu, co zakomunikował mi ostrym bólem
głowy. Wypiłam więc duszkiem zawartość szklanki.
- Grzeczna dziewczynka. –
Sportowiec odebrał ode mnie puste naczynie. – Szkoda, że nie byłaś taka
grzeczna wczoraj.
- Powiesz mi wreszcie, co się
działo? – Spytałam lekko poddenerwowana.
- Nie znam historii od początku. –
Zakomunikował, po czym wstał i podszedł do stolika, na którym leżał telefon. –
Zamówić ci śniadanie? – Odmówiłam, nadal czując szaleńczy taniec mojego
żołądka.
- Jedyne co pamiętam, to to, że
zrobiłam chłopakom śniadanie i… Właśnie! Maciek i Karol! – Uderzyłam się
otwartą dłonią w czoło. – Przecież oni nawet nie wiedzą gdzie jestem! – Druga
dłoń dołączyła do pierwszej.
- Ty jakąś masochistką jesteś czy
co? Mało ci bólu głowy? – Złapał mnie za nadgarstki i delikatnie odłożył moje
dłonie na kolana. – Maciek o wszystkim wie. Nie był co prawda zadowolony, że
jesteś ze mną, ale myślę, że ci wybaczy. – Uśmiechnął się szelmowsko.
- Dzięki. – Odwzajemniłam uśmiech.
Niestety nie tak wspaniały jak jego. – Co ty tutaj właściwie robisz? Nie
powinieneś być w Rzeszowie?
- Wczoraj było Wszystkich Świętych,
a tak się składa, że mam rodzinę pochowaną na jednym z warszawskich cmentarzy.
– Odparł jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Na całe
szczęście, bo inaczej… - Zamknął oczy jednocześnie zaciskając dłonie w pięści.
- Spokojnie. – Odparłam głaszcząc
go po ramieniu. – Przecież nic się nie stało. – Skierował swoje hipnotyzujące
źrenice na moje oczy. Wpatrywałam się w nie, nie mogąc się odezwać.
- Dziękuję. – Oznajmił po czym
ponownie podszedł do telefonu. – To co chcesz na śniadanie? - Spytał wybierając
numer.
- Nic nie chcę. Nie zamawiaj. –
Wyskoczyłam z łóżka, aby zabrać atakującemu telefon. Zatrzymał mnie dopiero
zaskoczony wzrok Zbyszka. Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie tylko bieliznę
i koszulkę meczową siatkarza. Spaliłam raka i błyskawicznie
znalazłam się na łóżku przykrywając się po uszy kołdrą. – Dlaczego mam yyy… to
na sobie? – Spytałam upewniając się, że cała jestem zakryta.
- Powiedzmy, że twoja koszulka nie
nadawała się do niczego. – Powiedział Zibi spuszczając wzrok.
- Jak to? – Dopytywałam się.
Bartman nie odpowiedział tylko wyszedł do łazienki. Po chwili wrócił ze
skrawkiem materiału w ręku. – Co to jest?
- Twoja bluzka. – Odparł rzucając
ją do mnie. Zaczęłam obracać bluzkę dokładnie się jej przyglądając. Na pierwszy
rzut oka była tylko pobrudzona błotem, lecz kiedy bardziej się jej przyjrzałam
dostrzegłam długie rozdarcie na prawym boku.
- Co się z nią stało? – Zapytałam
przerażona.
- Nie pamiętasz? – Pokiwałam
przecząco głową. – Kiedy wyszliśmy z taksówki potknęłaś się i zaczepiłaś bluzką
o zdobienia na furtce. – Oszołomiona nie mogłam wydusić z siebie słowa. –
Przepraszam. – Schował twarz w dłonie. – Powinienem był cię złapać, ale akurat
zadzwonił Maciek. Zacząłem z nim rozmawiać i cię puściłem. Przepraszam. – W
pierwszym odruchu chciałam wyskoczyć z łóżka, podbiec do niego i go przytulić,
pocieszyć. Przypomniałam sobie jednak co mam na sobie.
- Chodź tutaj. – Powiedziałam i
kiedy atakujący podszedł uścisnęłam go z całej siły. – To nie twoja wina, że ta
głupia bluzka się rozdarłam. Przecież gdyby nie ty siedziałabym teraz
niewiadomo gdzie z niewiadomo kim. Dziękuję. – Pocałowałam go w policzek.
Podniósł głowę rozpromieniony.
- To teraz ty idziesz pod prysznic,
a ja skoczę po śniadanie. – Wyplątał się z moich objęć i wybiegł z pokoju jakby
się paliło. Zaśmiałam się tylko i za radą Zbyszka poszłam się odświeżyć.
Wzięłam ręcznik z szafy i poszłam
do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Po odkręceniu wody i paru
minutach poświęconych na wyregulowanie temperatury pogrążyłam się w myślach
usiłując przypomnieć sobie, co się wczoraj działo. Pamiętam szykowanie chłopakom śniadania i ich zbolałe miny, kiedy kac
męczył ich tak jak teraz mnie. Pamiętam cmentarz, gdzie zastanawiałam się nad
zrobieniem czegoś. Ale czego? Nie pamiętam. Wyszłam z kabiny i owinęłam się
w ręcznik. Stanęłam przed lustrem przyglądając się mojej zmęczonej twarzy,
kiedy nagle dostałam olśnienia.
- Wujek! – Wykrzyknęłam i wybiegłam
z łazienki. Szybko odnalazłam moją torbę, w niej dowód, że to wszystko mi się
nie przyśniło. Wyjęłam szkatułkę i zaczęłam obracać ją w dłoniach.
- Najpierw koszulka teraz ręcznik.
Co będzie następnie? Toples? – Podskoczyłam słysząc słowa za sobą. Odwróciłam
się.
- Bartman! Co ty tu robisz? –
Spytałam jednocześnie starając się opanować kołatanie mojego serca.
- Jakbyś nie zauważyła, to razem
wynajęliśmy ten pokój. – Odparł rozkładając się na łóżku. Poczułam, że ręcznik
zaczyna mi spadać, więc podtrzymałam go.
- Masz szczęście, że mam kaca. –
Wykrztusiłam i uciekłam do łazienki. Szybko ubrałam swoje rzeczy. Był tylko
jeden problem – nie miałam czym okryć góry. Westchnęłam tylko i ze
zrezygnowaniem założyłam koszulkę Zbyszka. Przejrzałam się w lustrze, po czym,
po wcześniejszym wzięciu głębokiego wdechu, wyszłam z pomieszczenia.
- Coś taki zadowolony? – Spytałam
jak gdyby nigdy nic widząc wyszczerzonego Bartmana na łóżku.
- Tak po prostu. – Odparł po czym
uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie sądziłam, że to w ogóle możliwe. – To teraz
ja skoczę pod prysznic, a ty załatw w spokoju swoje sprawy. – Wskazał ruchem
głowy na leżącą na stoliku szkatułkę. – Za chwilę powinni ci przywieść
śniadanie. – Przewróciłam oczami, a Zbyszek zniknął za drzwiami łazienki.
Podeszłam do stolika i zabrałam z
niego szkatułkę. Usiadłam z nią na łóżku i otworzyłam. W środku znajdował się pierścionek oraz list skierowany do mnie. Otworzyłam go i
zaczęłam czytać:
17 maja 2013r.
Kochana
Madziu!
Jeśli to czytasz, to znaczy, że niestety
przegrałem walkę z moją chorobą. Chcę, żebyś miała po mnie jakąś pamiątkę,
dlatego podarowałem Ci ten pierścionek.
Wiem, że na pewno jesteś zaskoczona.
Niecodziennie dostaje się pierścionki zaręczynowe od własnych wujków. Jednak
nie mam nic cenniejszego od tej pamiątki rodzinnej. Pamiątki, ponieważ należał
do twojej prababci. Dostałem go od mojej mamy prawie 30 lat temu. Nie
wiedziałaś o tym, ponieważ po paru latach ja sam zapomniałem o tym pierścionku.
Przypomniał mi o nim Wojtek wdrapując się na szafkę i zrzucając tą szkatułkę na
podłogę. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że nie masz niczego, co mogłoby Ci o
mnie przypominać. Dlatego piszę ten list głaszcząc mruczącego Wojtka. Moja mama
dała mi go w nadziei, że podaruję ten pierścionek kobiecie mojego życia. Niestety
takowej nie spotkałem, a nie chcę, żeby ta pamiątka leżała przez kolejne lata
pokryta kurzem.
Proszę Cię więc, abyś nosiła ten
pierścionek i przypominała sobie nasze rozmowy za każdym razem, gdy na niego
spojrzysz. I nie smuć się z powodu mojej śmierci. Pamiętaj, że zawsze będę przy
Tobie.
Kochający Cię Dujek
Ze łzami w oczach patrzyłam na
list. Uśmiechnęłam się przypominając sobie jego przezwisko Dujek. Nie mogłam sobie jednak przypomnieć skąd się wzięło.
Schowałam list z powrotem do szkatułki, a pierścionek włożyłam na palec. W tym
momencie ktoś zapukał do drzwi. Podbiegłam otworzyć.
- Dzień dobry, przyniosłam śniadanie. – Oznajmiła młoda dziewczyna o czarnych,
prostych włosach sięgających do połowy pasa. – Smacznego.
- Dziękuję. – Odebrałam od niej posiłek
i zamknęłam drzwi. – I ja mam to wszystko niby zjeść? – Spytałam sama siebie
patrząc na tacę.
- Mogę ci pomóc. – Poskoczyłam. –
Jeśli chcesz oczywiście.
- Bartman, musisz mnie tak
straszyć?! – Spojrzałam na niego z wyrzutem grożąc jednocześnie palcem.
- Przepraszam. – Podniósł obie ręce
w geście poddania się. – To co, jemy? – Pokiwałam twierdząco głową, po czym
obydwoje usiedliśmy na łóżku. – Smacznego. – Powiedział ZB9, po czym zaczął
wcinać kanapkę z dżemem.
- Smacznego. – Opowiedziałam zabierając
się za jedzenie musli. – Zbyszek? – Zaczęłam po chwili.
- Tak? – Spojrzał na mnie
wyczekująco.
- Czy my spaliśmy razem w tym
łóżku? – Spytałam bojąc się odpowiedzi.
- No co ty. – Uspokoił mnie Zibi
kładąc mi rękę na ramieniu. – Tam jest duże łóżko. – Wskazał ręką na wnękę po
lewej stronie szafy. Odetchnęłam z ulgą. – Zadowolona?
- Bardzo. – Odparłam. Po chwili zadzwonił mój
telefon. – Halo?
-
Gdzie ty jesteś? – Spytał Maciek trzęsącym się głosem.
-
Jeszcze w Warszawie, wracam wieczorem. – Odparłam uprzedzając jego pytanie.
-
Nic ci nie jest?
-
Nie, wszystko jest w porządku. Nie martw się. Pozdrów Kłosa. Pa. –
Zakończyłam połączenie.
- Maciuś? – Spytał Zbyszek.
- Maciuś. – Odpowiedziałam tylko i
zabrałam się za kończenie śniadania. Jedliśmy w kompletnej ciszy. Dopiero,
kiedy skończyliśmy posiłek odezwałam się. – Chciałam ci bardzo podziękować. –
Przytuliłam go. – Gdyby nie ty…
- Przestań, to nic takiego. –
Uśmiechnął się.
- I tak dziękuję. – Pocałowałam go
w policzek.
- Nie masz za co.
- Opowiedziałbyś mi co się działo? Bo
nic nie pamiętam. – Zrobiłam oczy kota ze Shreka. – Bardzo proszę.
- Nie mam zielonego pojęcia czemu
tam poszłaś i czemu zaczęłaś pić. – Zaczął Bartman. – Kiedy przyszedłem byłaś
jedyną dziewczyną w barze pełnym napalonych facetów. – Serce zaczęło mi
szybciej bić. – Najgorszy był ten barman. Po prostu rozbierał cię wzrokiem. –
Wzdrygnęłam się. – Na całe szczęście był na byle mądry, że poinformował mnie
gdzie jesteś. Gdyby nie to, to pewnie któryś zabrałby cię ze sobą. – Powiedział
zaciskając dłonie w pięści.
- O Boże. – Wykrzyknęłam wyobrażając
sobie tych wszystkich facetów. – Jeszcze raz ci bardzo dziękuję. – Przysunęłam się
to niego. Przez chwilę patrzyłam mu prosto w oczy i nagle wpiłam się w jego
wargi. Tak samo szybko odskoczyłam od niego. – Przepraszam. – Wybąkałam i ze
łzami w oczach wybiegłam z hotelu.
~~~~~~~~~~~~~~
Witam ;) Kompletnie nie podoba mi
się to na górze, ale oceńcie to sami :P
Mam prośbę. Możecie napisać
adresy do swoim blogów pod tym postem? Mój brat cioteczny niestety usunął
zakładkę „Wasze ;)” (tak to jest jak się zostawia 2-latka samego w pokoju z
włączonym komputerem xD)
Ja go poznaję :P
OdpowiedzUsuńAle na końcu rozdziału to mnie zaskoczyłaś. Z Madzi diabełek wychodzi :P
Dlaczego Ci się nie podoba? Przecież jest świetne. Nie sądziłam, że to Zbychu :)
Pozdrawiam
P.S. Nowy :) http://pasio-passione.blogspot.com/2013/08/trzynastka.html
O rany! Co ona zrobiła?! To mnie zaskoczyło, i to bardzo. Ciekawe, co o tym zajściu myśli Zibi... O.o
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, kompletnie mnie zaskoczyłaś. Jeszcze po tym nie doszłam do siebie. ;)
Pozdrawiam.
http://nigdy-nie-dorastaj.blogspot.com/
PS. Pewnie, że poznaję. Ładną ma teraz fryzurę, nie ma co! xd
No kurcze ciekawe kiedy sie okaze z kim ona bedzie? czy z Maćkiem czy ze Zbyszkiem :) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńOna ma być z Muzajem ! pliss *.* ciekawe co o tym myśli Zibi ? :o
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zawsze :P
Ps. Mazi coś ty sobie zrobił ! o.O
A ja zapraszam do siebie na opowiadanie też o Muzaju http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/08/prolog.html
Pozdrawiam Lolkaa :)
Świetny rozdział :D Bartman mnie rozwala :D
OdpowiedzUsuńA to mój nowy blog :D
http://nowe-miasto-nowe-zycie.blogspot.com/
Za dużo tu Bartmana i jeszcze ta końcówka... Nie zrobisz mi tego! xD
OdpowiedzUsuńOoooo .... Bartman? Czułam, że to się tak skończy :D Poczekamy co się będzie działo później :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://jedna-osoba-moze-zmienic-twoje-zycie.blogspot.com/
Pozdrawiam, Betty
Bartman?! :D o kurde, chociaż to było prawdopodobne to zdziwiłas mnie :D swietny jak zwykle, pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńuciekajacodoprzeszlosci.blogspot.com
siatkarskielovestory.blogspot.com
czekam na kolejny :)K.
OdpowiedzUsuńOna ma być z Maćkiem a nie z Bartmanem !
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu Ci się nie podoba, jak dla mnie bomba ! :D
Ale ja się pytam jak można skończyć w takim momencie ? Gdzie ona pobiegła ? Ja się pytam :P
Pozdrawiam ;*
zwyklyczas.blogspot.com
na-przekor-innym.blogspot.com <------- nowy projekt zapraszam :)
No, no, no... a ja nadal jestem TeamMuzaj. I to się raczej nie zmieni ;)
OdpowiedzUsuńDo następnego :*
Łał, dopiero znalazłam tego bloga i jest ŚWIETNY!
OdpowiedzUsuńJejku chciałabym żeby była z Maćkiem, ona musi być z Maćkiem xDD
Pozdrawiam./Eff
Ajć się zrobiło w końcówce ;d
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo fajny rozdział :D
Sama teraz siedzę w hotelu ale Rzeszowskim i gdyby mnie odwiedził Zibi to bym się ucieszyła xdd (tak wiem nie gra już w Asseco)
http://zwyklyczas.blogspot.com/2013/08/43.html
OdpowiedzUsuńzapraszam :)
Fajne !!!
OdpowiedzUsuńM+M? Trzy razy tak przechodzisz!
OdpowiedzUsuńM+Z Trzy razy nie :D
Nie no na serio wolałabym tą pierwszą wersje!
Świetny czekam na następny :) :p
OdpowiedzUsuńWolałabym, żeby Magda była z Maciejem, ale z każdym rozdziałem powoli tracę na to nadzieję...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
tak mi się wydaje, że Magda bardziej pasuje do Maćka niż do Zbyszka :)czekam na Piątek :D
OdpowiedzUsuńMagda serio? Zibi- NIE! Maciek- TAK, pamiętaj ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :*
Zapraszam na prolog do mnie http://odzawszenazawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa tak osobiście nie przepadam za Bartmanem. Wole Muzajka. Zdecydowanie. Czekam na rozwój akcji. Czemu ona go pocoałowała? Widać, że Maciek coś do niej czuje.
OdpowiedzUsuńNaiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
Zbysio jest bardzo opiekuńczy, co mi się osobiście podoba ;) Za to nie podoba mi się to jak Magda spławia martwiącego się Maćka. To po prostu nie w porządku.
OdpowiedzUsuńA co do pocałunku... Mam wrażenie, że najgorzej na tym wyjdzie Zbyszek.
http://painandtroublebutafterislove.blogspot.com/