Obudził mnie
dzwoniący budzik. Szybkim ruchem go wyłączyłam, przekręciłam się na drugi bok i
zamknęłam oczy.
- Magda, chyba
nie chcesz się spóźnić do szkoły. – Usłyszałam przez ścianę głos Kłosa. Skąd on
wiedział do cholery?! – Ja wiem takie rzeczy, jestem magiczny. Także wstawaj,
bo to się dla ciebie źle skończy! – Westchnęłam głęboko i zrzuciłam z siebie
kołdrę. Od razu poczułam przeszywające do szpiku kości zimno. Podniosłam
delikatnie ważące tonę powieki. Po kolejnym maratonie filmowym, tym razem również
z Olą i Karolem nie dawałam rady funkcjonować. Skąd oni mają tyle siły? Z
trudem dźwignęłam się do pozycji siedzącej.
- Wstajesz, czy
mam tam do ciebie przyjść? – Zagroził Karol. Westchnęłam i podniosłam się z
tego wygodnego, przyjemnie ciepłego łóżka.
- Wstałam
zadowolony? – Syknęłam wściekle wchodząc do kuchni.
- Bardzo. –
Posłał mi szeroki uśmiech. – Ja już muszę lecieć, mamy dziś poranne bieganie. –
Wzdrygnął się.
- A gdzie
Maciek? – Spytałam, kiedy dotarło do mnie, że nigdzie nie słychać lekko
zachrypniętego głosu.
- Wyszedł
wcześniej. Stwierdził, że musi potrenować zagrywkę. – Mocno się zdziwiłam.
Przecież Muzaj miał serwis prawie idealny. – Teraz już serio lecę. Pa. –
Pocałował mnie w policzek i wybiegł z mieszkania.
- Pa. –
Odparłam i pogrążyłam się w myślach. Po co Maciek tak wcześnie pojechał na
trening? W te ćwiczenia zagrywki jakoś nie wierzę. Zrobiłam sobie płatki z
mlekiem i usiadłam przy stole. Moją uwagę przykuł kalendarz i widniejąca w
czerwonym prostokąciku data. – To już piąty grudnia? – Zdziwiłam się. Szybko
zjadłam śniadanie i wybiegłam z mieszkania. Postanowiłam wybrać spacer zamiast
autobusu. Maszerując do szkoły myślałam nad ostatnim miesiącem.
Prawie
codzienne maratony filmowe, których i tak nie oglądałam do końca, ponieważ
usypiałam. Maciek za każdym razem dzielnie przenosił mnie na moje łóżko.
Łóżko.
Doskonale pamiętam zdziwione miny Karola i Maćka widzących mnie kończącą
skręcać ramę i kładącą materac. Kłos stwierdził wtedy, że jestem jakimś
wyjątkiem, bo takie kobiety nie istnieją. Dodał jeszcze, że boi się czego
jeszcze się o mnie dowie. Muzaj powiedział tylko, że jest ze mnie dumny i
pocałował mnie w czoło. Po tym zdarzeniu przez tydzień chwalili mnie przed każdą
napotkaną osobą.
Szwy. Zdjęli mi
je dokładnie dwa i pół tygodnia temu. Została po nich tylko cienka, biała
kreska na moim lewym ramieniu. U lekarza był ze mną Zibi. Dzielnie trzymał mnie
za rękę, chociaż wiedziałam, że to dla niego niezbyt przyjemny widok. W nagrodę
poszliśmy później na najlepsze ciastko w mieście.
Zbyszek. Nikt o
nas nie wiedział. Nadal spotykaliśmy się potajemnie i żadne z nas nie miało nic
przeciwko temu, chociaż czułam, że to nie fair w stosunek do Maćka i Karola.
Bartman dalej „był” z Asią, gdyż ta przeżywała załamanie nerwowe i rozstanie z
Zibim mogłoby się skończyć tragicznie. Spędzała całe dnie u taty w szpitalu,
więc Zbyszek często wtedy rozmawiał ze mną przez telefon lub Skype.
Zdziwiłam się,
gdy ujrzałam przed sobą budynek szkoły. Aż tak szybko szłam czy aż tak mocno
się zamyśliłam? Zresztą, co za różnica. Weszłam do szatni, szybko się
przebrałam i poszłam pod salę numer 110. Powitała mnie rozpromieniona Paulina.
- Słyszałaś już
najnowszą, cudowną wiadomość? – Spojrzałam na nią pytająco. – Mamy dzisiaj
tylko dwie lekcje! Jest jakieś szkolenie dla nauczycieli. – Przytuliła mnie
szczęśliwa.
- To wspaniale!
– Również się ucieszyłam. – Idziemy po szkole do galerii? Nie mam jeszcze
prezentów na jutro. – Patrzyłam na nią wyczekująco.
- Jasne!
Właśnie miałam ci to proponować. – Uśmiechnęła się szeroko. Będę czekać w
szatni.
- Dobrze. A co
z Tomkiem? – Usiadłyśmy na ławeczce pod klasą.
- Nic. –
Błyskawicznie posmutniała. – Jakoś nie mam okazji do niego podejść i
porozmawiać. Zawsze ktoś koło niego jest. – Spuściła głowę.
- Coś się
wymyśli. – Puściłam jej oczko i weszłyśmy do sali słysząc dzwonek oznajmiający
koniec przerwy.
Zakładałam
właśnie buty, kiedy poczułam wibrację telefonu w kieszeni.
- Halo? –
Odebrałam zatykając sobie ucho ręką, aby cokolwiek usłyszeć w szkolnym gwarze.
- Magda, jest
sprawa życia i śmierci. – Usłyszałam przerażony głos Mariusza.
- Co się stało?
– Spytałam, a moje serce zaczęło bić w nienaturalnie szybkim tempie.
- Paulina
dostała pilne wezwanie do pracy, a trener wymyślił nam jakieś zajęcia na
siłowni, na które nie mogę zabrać Arka, a nie mam go z kim zostawić. –
Powiedział załamany. – Mam prośbę. Mogłabyś się zwolnić z lekcji? Wiem, że za
dużo wymagam, ale to naprawdę…
- Przestań. –
Przerwałam mu. – Właśnie wychodzę ze szkoły, także nie ma żadnego problemu. –
Uśmiechnęłam się, chociaż wiedziałam, że tego nie zobaczy.
- Naprawdę?
Boże, jakie szczęście. Kamień z serca. – Odetchnął głęboko. – Jesteś darem od
niebios.
- Nie
przesadzajmy. Mam przyjechać do waszego mieszkania? – Spytałam zakładając
kurtkę.
- Nie. Arek
aktualnie jest ze mną w samochodzie. Podjadę po ciebie. – Już chciałam się
zgodzić, kiedy ujrzałam zmierzającą w moim kierunku Paulinę i przypomniała
sobie o naszym wyjściu do galerii.
- Tyle, że jest
jeszcze jedna sprawa. Mogłabym zabrać Arka na zakupy? – Paulina grzecznie i
cicho stała i czekała na mnie.
- Jasne, nie ma
problemu. Czekaj na mnie pod szkołą. – Powiedział i się rozłączył.
- To co?
Idziemy? – Spytała lekko zniecierpliwiona Paula. – Autobus mamy za trzy minuty.
- Nie jedziemy
autobusem. – Spojrzała na mnie zaskoczona. – Kolega nas podwiezie, bo mam zająć
się jego synkiem. – Wytłumaczyłam.
- Spoko. –
Powiedziała i obie wyszłyśmy ze szkoły.
Pięć minut
później pod szkołę podjechał czarny lexus. Paulina spojrzała na mnie ze
zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Pokiwałam twierdząco głową i otworzyłam
tylne drzwi od samochodu i gestem ręki zachęciłam ją do wejścia do środka.
- Dzień dobry. –
Powiedziała wsiadając do auta. Wsiadłam zaraz po niej.
- Cześć Mario! –
Przywitałam się grzecznie z Wlazłym zapinając pas.
- Siemka
dziewczyny. – Odwrócił się do na, a Paulinę zamurowało. Z szeroko otwartymi
oczami patrzyła się na Mariusza. – Mam coś na twarzy? – Spytał zdziwiony.
- Myślę, że
Paula po prostu jest w szoku, że ciebie spotkała, - Odpowiedziałam bacznie się
jej przyglądając.
- Prze… przepraszam.
– Odparła po krótkiej chwili. – Po prostu nie spodziewałam się spotkać mojego
idola i do tego jechać z nim jego samochodem. – Powiedziała jednym tchem. – A to
pewnie jest ten słynny Arek. – Spojrzała na małego Wlazłego.
- Jestem
sławny? – Zdziwił się Arek. – Ale fajnie! – Ucieszył się. – Chcecie autograf?
- Później
skarbie. – Powiedział Mariusz parkując pod galerią. – Miłych zakupów życzę. –
Uśmiechnął się promieniście i usłyszałam jak serce Pauliny przyśpiesza.-
Postaram się pod was podjechać. – Wysiedliśmy z samochodu i, ówcześnie biorąc
Arka za rękę, poszliśmy w stronę wejścia.
Po godzinnym
chodzeniu po sklepach miałam już drobne upominki dla wszystkich z wyjątkiem
Arka i Zbyszka. Małemu Wlazłemu nie kupiłam nic, bo przecież był ze mną, a to
miała być niespodzianka. Zibiemu – bo nie miałam pojęcia co mu kupić.
- Ale jestem
padnięta. – Wchodziliśmy właśnie do małej kawiarenki, aby odpocząć po marszu po
sklepach. – Ale przynajmniej kupiłam wszystko, co chciałam. – Odparła siadając
przy stoliku.
- Ja niestety
nie. Brakuje mi jeszcze czegoś dla Zbyszka i … - Urwałam wskazując ruchem gałek
ocznych na Arka.
- Dzień dobry.
Co podać? – Niespodziewanie koło nas pojawił się kelner.
- Dzień dobry.
Ja poproszę cappuccino i szarlotkę. A wy? – Powiedziała Paulina zmęczonym
głosem.
- Aruś, co
chcesz? Może gorącą czekoladę? – Spytałam troskliwie patrząc chłopczykowi w
oczy.
- Tak! –
Wykrzyknął z entuzjazmem. – I lody czekoladowe!
- Arek, jest
zimno. Nie powinieneś jeść lodów, bo się rozchorujesz. – Spojrzałam mu prosto w
oczy. Skrzyżował ręce na piersi. – Może karpatkę, co? – Spytałam z nadzieją.
- Może być. –
Rozprostował ręce i uśmiechnął się szeroko.
- W takim razie
poprosimy gorącą czekoladę, dwie karpatki i latte macchiato. – Odparłam, a kelner błyskawicznie
schował się w kuchni.
- O nie… -
Powiedziała nagle Paulina zsuwając się lekko z krzesła. Spojrzałam na nią
pytająco. – Tomek. – Oznajmiła jednym słowem. Odwróciłam się do tyłu i
zobaczyłam dość wysokiego chłopaka o ciemnych włosach i jasnych
szaroniebieskich oczach.
- Masz okazję z
nim pogadać. – Podsumowałam w tym samym czasie, kiedy kelner przyniósł nasze
zamówienie. Arek błyskawicznie wziął się za pałaszowanie ciasta, a ja zastanawiałam
się, jak pomóc Paulinie pogadać z Tomkiem.
Po dwudziestu
minutach wszystko było zjedzone i wypite. Siedzieliśmy nadal przy stoliku zbierając
się do opuszczenia lokalu. Nagle w mojej głowie narodził się iście diabelski
plan. Kątem oka zobaczyłam zmierzającego w kierunku wyjścia Tomka, a żeby wyjść
musiał przejść koło naszego stolika. Delikatnie przesunęłam stopą torbę Pauliny
leżącą na podłodze tak, że leżała teraz w przejściu.
- Dobra, my się
musimy zbierać. – Powiedziałam jak gdyby nigdy nic i po zebraniu swoich rzeczy
pożegnałam się z Paulą i wyszłam z lokalu. Stanęłam jednak z Arkiem tuż przy
wyjściu w takim miejscu, abym mogła obserwować stolik, przy którym przed chwilą
siedzieliśmy. – Jest! – Krzyknęłam, kiedy mój plan się powiódł. Tomek idąc w
kierunku wyjścia potknął się o wystającą spod krzesła torbę i wylał resztki
swojej kawy na bluzkę Pauliny. Zaczął ją przepraszać. Wiedziałam już, że się
dogadają, więc poszłam korytarzem w kierunku wyjścia trzymając w jednym ręku torbę
z prezentami, a w drugiej rękę Arka. Nagle moją uwagę przykuł sklep z bielizną
i wiszące na wystawie bokserki. Szybko wskoczyłam do sklepu i je kupiłam.
Został mi tylko prezent dla małego Wlazłego, który ledwo stał na nogach ze
zmęczenia. Wzięłam go na ręce i razem z nim wyszłam z galerii szczęśliwa i
przygotowana na jutrzejszy dzień. Nie mogłam się doczekać jutrzejszej,
uśmiechniętej od ucha do ucha Pauliny. Zmierzałam właśnie na przystanek
autobusowy, gdy poczułam czyjeś ręce na biodrach...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ;)
Starałam się przyśpieszyć tempo, a i tak wyszło nudno jak zwykle -.- Przepraszam
Skończyłam z limitem komentarzy. Chcecie to piszecie, nie chcecie - nie piszecie ;)
Pozdrawiam bardzo serdecznie i widzimy się za tydzień ;*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ;)
Starałam się przyśpieszyć tempo, a i tak wyszło nudno jak zwykle -.- Przepraszam
Skończyłam z limitem komentarzy. Chcecie to piszecie, nie chcecie - nie piszecie ;)
Pozdrawiam bardzo serdecznie i widzimy się za tydzień ;*