środa, 22 maja 2013

Rozdział 5



Otworzyłam oczy, a przed sobą ujrzałam.. Karola Kłosa! Moje serce przyśpieszyło do 200 uderzeń na minutę.
- Przepraszam bardzo, ale wydaje mi się, że podłoga przed moim mieszkaniem nie jest odpowiednim miejscem do spania. – Myślałam, że to niemożliwe, ale moje serce przyśpieszyło jeszcze bardziej, kiedy usłyszałam jego głos.
- Jak to pod pańskim? Przecież tu mieszka mój kolega. – Przestraszyłam się. Czyżbym pomyliła mieszkania?
- Chodzi pani o Maćka? Tak, mieszka tu ze mną. Trener po dzisiejszym treningu wziął Maćka na indywidualną rozmowę.  – Uff.. Ulżyło mi.
- Ojej.. A nie wie pan kiedy ta rozmowa się skończy? – Zapytałam zmartwiona.
- Jaki pan, Karol jestem. – Wyciągnął dłoń w moim kierunku uśmiechając się.
- Magda. – Ujął moją dłoń w swoją i delikatnie ją pocałował. Tego się nie spodziewałam. -  Więc kiedy Maciek wróci?
- Myślę, że zajmie mu to jakieś pół godziny. To może poczekasz na niego w środku? – Zapytał, wskazując na drzwi od mieszkania.
- Jeśli mogę to chętnie. – Uśmiechnęłam się leciutko.
- Zapraszam do środka. – Otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. - Więc jesteś koleżanką Maćka. Tylko koleżanką? – Charakterystycznie poruszał brwiami.
- Nie jestem jego dziewczyną, jeśli o to pytasz. – Odpowiedziałam spokojnie.
- Powiedzmy, że ci wierzę. – Odpowiedział. – Napijesz się czegoś?
- Herbatę jeśli można. – Uśmiechnęłam się. Mieszkanie było śliczne. Nie to, co moje. Niby było tu przytulnie tak jak i u mnie, ale widać było, że osoba mieszkająca tu ma swój własny niepowtarzalny styl. Usiadłam w salonie na ciemnobrązowej kanapie i zaczęłam oglądać zdjęcia z różnych zgrupowań Karola. Patrzyłam właśnie na zdjęcie całej Skry, gdy do salonu wszedł Karol z naszymi herbatami i jakimiś ciasteczkami na talerzyku. Postawił to wszystko na stole.
- Mieszkasz w Bełchatowie? – Zaczął rozmowę Kłos.
- Nie, w Warszawie. – Po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałam, że przecież już tam nie mieszkam. – Znaczy w Łodzi.
- Masz rozdwojenie jaźni? – Zapytał śmiejąc się.
-  Nie, problemy rodzinne. – No i mój humor poszedł się... przespacerować. – Powiedziałeś, że trener zgarnął Maćka po treningu. – Kiwnął twierdząco głową. – Ale przecież Maciek ma zacząć treningi od jutra. To jakim cudem…?
- Po prostu Maciek przyszedł na trening, żeby rozejrzeć się po obiekcie i porozmawiać z trenerem. – Przerwał mi Karol.
- Aa.. -  Wzięłam łyk herbaty.  – Skoro ty już mnie maglowałeś o to, czy Maciek jest moim chłopakiem, to teraz czas na mnie.
Jego oczy powiększyły się. – Będziesz mnie wypytywać czy Maciek to mój chłopak? – Powiedział te słowa, a u mnie zaczął się atak śmiechu.
- No a czego się spodziewałeś? – Spytałam tłumiąc mój śmiech. A przynajmniej starając się to zrobić. – Mieszkacie razem, a to przecież o czymś świadczy, prawda?
- Świadczy tylko i wyłącznie o tym, że mieszkamy razem. – Przewrócił oczami.
- Szybko się zdecydowaliście na wspólne mieszkanie. – Żadna siła nie mogła mnie powstrzymać przed dogryzaniem Karolowi. Nie wiem, co się ze mną stało.
- Kobieto… Ja mam dziewczynę! – Chyba zaczynał się powoli denerwować.
- Trójkącik.. Nieźle się Maciuś urządził w tym Bełchatowie. – Na mojej twarzy zagościł chytry uśmieszek.
- Weź zamknij tą swoją jadaczkę, bo ci normalni zaraz coś zrobię. – Powiedział Karol, zaciskając pięści.
- Co niby? – Niestety nie dowiedziałam się, co zrobiłby mi Karol, ponieważ właśnie w tym momencie do mieszkania wparował Maciek.
- Karol, jest sprawa. Musisz mi pomóc poszukać jednej dziewczyny. – Powiedział zdenerwowanym głosem.
- Myślę, że ona sama się znalazła. – Odpowiedział już opanowany Kłos.
- Jak to? – Spytał zdziwiony Maciek.
- Bo jestem tutaj. – Wychyliłam się zza kanapy i pomachałam mu ręką.
- Matko, dziewczyno nawet nie wiesz jak ja się o ciebie martwiłem! – Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. – Nigdy więcej nie rób mi czegoś takiego, zrozumiano? – Wtulił twarz w moje włosy.
- Dobrze tato. – Odpowiedziałam przewracając oczami.
- Ej.. Nie zapędzaj się tak! Przecież jesteśmy w tym samym wieku. – Maciek odsunął się ode mnie i obydwoje usiedliśmy na kanapie.
- A ja tu jestem najstarszy i proszę o wyjaśnienia, bo nic nie rozumiem. – Przerwał nam Karol.
- Wiesz Madziu.. Mi chyba też należą się wyjaśnienia. To jest chyba odpowiednie miejsce do rozmowy, prawda? Więc jak będzie? – Zrobił oczy kota ze Shreka.
- Macie rację, zasługujecie na wyjaśnienia. Maciek wiesz, że pokłóciłam się z Olką, prawda? - kiwnął głową na potwierdzenie.
- Ale ja nie wiem. – Zrobił smutną minkę Karol.
- Wszystko ci później wyjaśnię. Teraz daj jej mówić.
- Po spotkaniu z tobą poszłam do galerii z dziewczynami. Troszeczkę zaszalałyśmy i spędziłyśmy tam chyba z osiem godzin. Moja mama się wściekła, kiedy wróciłam po 20 do domu. Cały czas traktuje mnie jak dwunastolatkę. Powiedziała, że ma już dość moich wybryków. Nie wiem o co jej chodziło, ponieważ staram się być posłuszna, dobrze się uczę, nie wagaruję i nie imprezuję. Ale jestem już pełnoletnia i chyba mam prawo choć trochę decydować o własnym życiu? – Obydwoje potwierdzili moje słowa kiwając głowami. – Moja mama tak nie uważa. Powiedziałam, że jak ma mnie dość to się wyprowadzę, a ona dała mi dwa tygodnie na znalezienie mieszkania i wyprowadzenie się z domu. Czas mija w poniedziałek. – Skończyłam mówić, a łzy pociekły mi po policzkach.
- Czemu wcześniej nie powiedziałaś? Pomógłbym ci jakoś. – Maciek złapał moją rękę w geście wsparcia.
- Maciek, znamy się od paru tygodni, widzieliśmy się trzy razy. Nie chciałam cię obarczać moimi problemami. – Wytarłam oczy chusteczką. – Macie tu gdzieś lusterko? – Czułam jak cały make-up spływa mi po twarzy.
- W łazience. Pierwsze drzwi na prawo. – Odpowiedział mi Karol.
- Dziękuję. Maciuś, mógłbyś Karolowi opowiedzieć o Olce? Ja nie dam rady. – Poprosiłam Maćka jednocześnie puszczając jego rękę.
- Oczywiście. – Usłyszałam w odpowiedzi i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i sama się siebie wystraszyłam. Tusz do rzęs spływał mi aż do brody, makijaż był rozmazany na całej twarzy. Błyskawicznym tempem doprowadziłam się do normalnego stanu i wyszłam z łazienki. Usłyszałam słowa oburzonego Karola:
- Co za małpa z tej Olki. Jak można potraktować tak swoją przyjaciółkę? Szczególnie, że na nią nie zasługiwała.
- Dlatego właśnie musimy dać jej wsparcie, pokazać, że nam na niej zależy. – W tym momencie weszłam do salonu i podbiegłam do nich, żeby ich wyściskać.
- Dziękuję wam. Nie wiem, co bym bez was zrobiła. – Wiem, że poznałam Kłosa godzinę temu, ale czułam, że mogę mu zaufać.
- Pomóc ci w przeprowadzce? – Zapytali chórem.
- Jak byście mogli. Zaraz wracam do Warszawy i jutro przyjadę z moimi rzeczami. – Powiedziałam opadając na fotel.
- Ani mi się waż. Myślisz, że pozwolimy ci tłuc się po nocy autobusem. Nocujesz tutaj. – Zbulwersował się Maciek.
- Ale ja nie mam tutaj żadnych rzeczy! – Robiłam wszystko, żeby wrócić do Warszawy. Chociaż nie wiem, po co.
- Szczoteczkę do zębów mamy. Ręcznik też się przecież znajdzie. – Odparł spokojnie Karol.
- A w czym ja niby będę spać? – Karol spojrzał na mnie maślanym wzrokiem.
- Jak dla mnie możesz nago. – Wrogo na niego spojrzałam. – Ale jeśli już musisz w czymś spać to dam ci jakiś t-shirt.
- Gdzie mam spać? – Zaczynałam się już denerwować.
- U mnie w pokoju. Ja prześpię się na kanapie. – Odezwał się Maciek.
- Ani mi się waż! Masz jutro trening, w dodatku pierwszy. Ja prześpię się na kanapie. – Co oni jeszcze wymyślą?
- Od kiedy to goście nocują na kanapie, a gospodarze w sypialni? – Wtrącił się Karol.
- Albo śpię na kanapie, albo wracam do domu. – Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Wiesz, że szantaż jest karalny? – Zaraz ich rozszarpię. Przysięgam!
- Ale za to skuteczny. – Pokazałam mu język. - No to jak będzie?
- No dobrze. – Odparł Maciek zrezygnowanym tonem. - Niech ci będzie, śpij sobie na tej kanapie. Ale za to jedziemy z tobą jutro do Warszawy i pomagamy ci z przeprowadzką.
- Jasne. Tylko u mnie w mieszkaniu nie ma żadnych mebli, więc trzeba się wybrać na jakieś zakupy. Fuck! – Uderzyłam się dłonią w czoło.
- Co się stało? – Spytał zaskoczony Karol.
- Przecież ja nie mam żadnej pracy! Na pierwszą ratę za mieszkanie mam, ale co z dalszymi? Co z meblami? – Znowu wszystko się wali.
- Poradzimy sobie. Razem z Maćkiem poszukamy ofert pracy. Damy radę, zrozumiałaś? Nie wolno się załamywać! – Karol spojrzał na mnie takim wzrokiem, że mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. – Odsunęłam się od Karola. - Pozwolicie, że pójdę pod prysznic?
- Jasne. Ręczniki masz w szafce w łazience na drugiej półce. – Odparł Karol i zabrał się za czytanie gazety.
- Okej. – Odpowiedziałam i poszłam zmyć z siebie bród dzisiejszego dnia. Pod prysznicem stałam około pół godziny i rozmyślałam nad swoim życiem. Moi rodzice nie chcą mnie znać. Olka, osoba która była bardzo ważna  w moim życiu, okazała się egoistką nieliczącą się z przyjaciółmi. Nie mam pracy. Nie mam pieniędzy, żeby opłacić mieszkanie. No i jest jeszcze problem ze szkołą. Na razie będę dojeżdżać do Warszawy, dopóki nie znajdę czegoś tutaj. A do tego wszystkiego jeszcze w tym roku matura i wybór studiów. Jak ja sobie z tym poradzę? Wyszłam z łazienki w dwóch ręcznikach: jednym na moich włosach, drugim owiniętym wokół mojego ciała, i udałam się do salonu.
- Który mi da jakąś koszulkę do spania? – Posłałam im słodki uśmiech.
- Poczekaj chwilę. – Oznajmił Karol i po dwóch minutach wrócił z czarnym t-shirtem w ręku. – Może być? – Spytał rzucając koszulką w moim kierunku.
- Tak, dziękuję. – Weszłam z powrotem do łazienki i przebrałam się w shirt.
- I jak? – Spytałam wchodząc do salonu.
- Super. – Karol szeroko się uśmiechnął. Bardzo szeroko.
- Ty się tak nie szczerz, bo powiem wszystko Oli. Ale muszę przyznać, że wyglądasz naprawdę fajnie. – Puścił mi oczko.
- To co robimy? – Złapałam się za boki.
- Może jakiś film? – Rzucił pomysł Maciek.
- Co polecacie?
- Projekt X. – Krzyknęli równocześnie.
- To włączajcie, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia. – Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać jakże proste, a jednocześnie wyśmienite danie – kanapki. Wszystko szło świetnie dopóki nie zabrałam się za krojenie pomidorów. Jeden z nich wyślizgnął mi się podczas krojenia i przejechałam nożem po palcu. – Fuck! Chłopaki, macie tutaj jakieś plastry?
- O matko, co się stało? – Maciek błyskawicznie znalazł się w kuchni.
- Spokojnie, nic się nie stało. Po prostu Madzia-niezdara potrzebuje plasterka.
Maciek podszedł do szafki, wyciągnął apteczkę i zaczął ją przekopywać w poszukiwaniu plastrów. – Niestety nie mamy żadnego plastra. Musimy zrobić opatrunek z bandaża.
- Przestań, przecież nic się nie stało. To tylko skaleczenie. Zostawmy to tak, jak jest. – Znów zabrałam się za krojenie tych nieszczęsnych pomidorów.
- A potem wda się zakażenie i utną ci palec. – Wyjął mi nóż z ręki i odłożył na kuchenny blat.
- Nie wyolbrzymiaj. – Odparłam oglądając mój palec. – To tylko lekkie skaleczenie.
- To daj założyć opatrunek. – Maciek nie dał się przekonać.
- O Boże. -  Przewróciłam oczami, ale wyciągnęłam rękę w kierunku Maćka, który szybkimi i zwinnymi ruchami oczyścił ranę i założył opatrunek.
- Bolało? – Spytał retorycznie.
Nagle Karol pojawił się w drzwiach od kuchni. – Oglądamy ten film czy nie?
- Oglądamy. Sytuacja opanowana. – Uśmiechnął się Maciek i zabrał nieszczęsne kanapki do salonu. Zgarnęłam ze stołu sok pomarańczowy i poszłam za nimi. Rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie, a Karol rozpoczął seans. Podczas filmu czułam, że moje powieki stają się coraz cięższe.
- Chłopaki, może skończymy już ten seans? – Oznajmiłam, kiedy już nie mogłam utrzymać głowy w pionie.
- To idź do sypialni spać, a my dokończymy oglądać. – Powiedział Karol nie odrywając wzroku od telewizora.
- Ale to ja miałam spać tutaj, a nie żaden z was. – Zaprotestowałam.
- To cię potem przeniesiemy tutaj. – Czy on właśnie wpakował sobie do buzi całą garść popcornu czy to ja jestem już jedną nogą w krainie Morfeusza?
- I ja mam niby w to uwierzyć? – Spytałam retorycznie. – Robimy tak. Wy schodzicie z kanapy i grzecznie siadacie w fotelach, a ja idę spać na kanapę.
- Jesteś uparta jak osioł, ale widzę, że jesteś zmęczona, więc nie mam zamiaru się z tobą kłócić. – Oznajmił Maciek.
- Mądra decyzja. W takim razie dobranoc. – Powiedziałam, kiedy chłopcy przenieśli się na fotele. Pościel już wcześniej przyniósł Karol.
- Dobranoc. – Odpowiedzieli równocześnie. Ledwo zdążyłam dotknąć głową poduszki, a już zasnęłam.

                                                              ~~~~~~~~~~~~~~

Było 5 komentarzy, więc dodaje kolejny ;) Oczy wyleczone, wena powróciła także następny rozdział za niedługo :D Nie ograniczam was ilością komentarzy, ale postarajcie się kilka napisać - to bardzo motywuje! Pozdrawiam :*

8 komentarzy:

  1. Świetne :) Czekam na kolejny :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :D nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozumiem. Znam to- jak się widzi jakiś komentarz pod swoją notką, to aż chce się pisać. :D
    Rozdział świetny. Najbardziej mi się podobało to, jak Magda wypytywała Karola. ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny. :)

    PS. Zapraszam na nowy rozdział. ;)
    http://siatkowkaszytexyz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiesz, jak ja to znam. Komentarze zawsze motywują, więc ja staram się zawsze napisać coś u kogoś, gdy zostawi mi adres :)
    Szkoda, że Magda nie dała się namówić, by spać w pokoju Maćka :( Może by się coś przez przypadek wydarzyło? :P
    Jej przeszłość, jeśli można to tak nazwać, nie jest kolorowa. Ja nie rozumiem takich rodziców, którzy zamiast pomóc dziecku, by na studia poszło, to łapią za słówka i chętnie z domu wyrzucają -_-
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*
    Ps. Zapraszam również na 8 na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. blog znaleziony przez przypadek, nie żałuję że go przeczytałam ,:)
    naprawdę mi się podoba, ciekawie piszesz , czekam na kolejny :)

    Pozdrawiam
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. mówisz zostawiać po sobie ślady? taki z wielkim opóźnieniem też się liczy? :p

    opowiadanie super. czytam dalej.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczy się, liczy ;) cieszę się, że się podoba ;)

      Usuń