Czy moja mama
naprawdę wyrzuciła mnie z domu? Czy to tylko jakieś głupie przewidzenie
spowodowane zbyt dużą ilością cukru we krwi? Niestety. To była prawda. Bolesna
prawda. Nigdy nie spodziewałam się po mojej mamie czegoś takiego. Jak ona mogła
mi to zrobić? Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam się wypłakiwać w moją
najlepszą przyjaciółkę – poduszkę. Przecież
to moja mama. Jak można wyrzucić swoje
dziecko z domu? Co ja jej takiego zrobiłam?
Jestem aż tak okropna? Jestem aż tak nieposłuszną i nieodpowiedzialną córką, że
aż moja własna matka nie może ze mną wytrzymać? Najpierw Olka, teraz mama. Co
będzie następne? Moje rozmyślania
przerwał dźwięk esemesa. Czyżby jednak ktoś chciał mnie znać?
Hej ;) Tutaj Maciek. Pamiętasz mnie? Mam nadzieję, że koleżanki cię nie zabiły :P
Cześć.
Pamiętam. Przepraszam, ale nie mam nastroju na esemesowanie.
Co
się stało? Zrobiłem Ci coś?
Nie.
Sprawy rodzinne. Proszę, daj mi spokój.
Okej ;) Ale pamiętaj, że jakbyś chciała pogadać to jestem do Twojej dyspozycji :D
Dzięki
za wszystko ;)
Nie
ma za co :) jakbyś czegoś potrzebowała, wal do mnie jak w dym ;)
W
sumie miałabym do Ciebie pytanie. Nie widziałeś gdzieś przypadkiem ogłoszenia o
wynajem mieszkania?
Niestety nie :( ale rozejrzę się. Po co ci mieszkanie?
Nie
chcę teraz o tym rozmawiać. Przepraszam.
Nie masz za co. To ja przepraszam, że się tak narzucam
Nie
narzucasz się. To ja nie mam nastroju. Dobranoc ;)
Dobranoc :D
Odłożyłam telefon i rzuciłam się z płaczem na łóżko. Jak
ja w dwa tygodnie znajdę mieszkanie? Wyląduję pod mostem. Trudno. Na tym
skończyły się moje rozmyślania, ponieważ zmęczona płaczem usnęłam.
Następne dni mijały mi tak samo. Rano do szkoły, potem do
wieczora szukanie mieszkania w gazetach i na różnych stronach internetowych.
Przez te 10 dni nie wypowiedziałam ani jednego słowa. Zresztą i tak mnie nikt
nigdy nie słuchał. Jedynie Maciek do mnie pisał, ale nie odpowiadałam. Nie
chciałam obarczać go moimi problemami.
Obudziłam się o 9. Sobota. Czyż to nie piękny dzień?
Piękny, ale nie dla kogoś, któremu zostały dwa dni na znalezienie mieszkania.
Pierwsze co zrobiłam, to włączyłam komputer i przejrzałam oferty mieszkaniowe.
Dlaczego nie ma nic w tej przeklętej Warszawie?! Zaczęłam przeglądać oferty z
całej Polski. Natrafiłam na jedną, która mnie zainteresowała. Reklamowała ona
mieszkanie, co prawda w Łodzi, ale za to dość tanio i szybko można je kupić.
Zadzwoniłam pod podany numer.
- Tak, słucham?
– Odezwał się kobiecy głos w słuchawce.
- Dzień dobry. Ja
dzwonię w sprawie mieszkania. Czy oferta jest nadal aktualna? – Spytałam
kulturalnie.
- Ależ oczywiście.
Czy chciałaby pani obejrzeć mieszkanie? – Słychać było ulgę w głosie
kobiety. Czyżby nikt nie chciał kupić tego mieszkania?
- Chętnie. To kiedy
mogłabym przyjechać? – Miałam nadzieję, że jak najszybciej. Przecież w
poniedziałek muszę się wyprowadzić z domu.
- Mogłaby pani
dzisiaj? Wieczorem wyjeżdżam z Łodzi na tydzień.
- Idealnie. Będę
około 14.
- Dobrze. Będę
czekać. Do widzenia.
- Dziękuję. Do
widzenia. – Rozłączyłam się.
Od razu rzuciłam telefon na łóżko i pobiegłam do laptopa
szukać jakiegoś autobusu do Łodzi. Przejrzałam rozkład jazdy. Autobus miałam o
10:58. Idealnie. Błyskawicznie umyłam się, ubrałam, rozczesałam włosy i
pierwszy raz od bardzo dawna pomalowałam się. Trzeba przecież jakoś wyglądać, a
moje zapadnięte, sine oczy i zmęczona twarz nie prezentowały się dobrze. Szybko
wybiegłam z domu i udałam się na przystanek. Miałam jeszcze 20 minut do autobusu,
ale przecież zawsze lepiej jest być za wcześnie niż za późno, prawda? Usiadłam
na ławeczce i czytałam reklamy znajdujące się na ścianach przystanku, gdy
poczułam, że ktoś siada koło mnie. Błagałam, żeby nie była to jakaś stara baba,
która zaraz zacznie mi prawić morały o moim stylu ubierania się itp. Odwróciłam
się i zobaczyłam.. Maćka!
- Maciek? A co ty tu robisz? – Moje serce aż podskoczyło,
gdy go zobaczyłam.
- Aktualnie siedzę na przystanku i czekając na autobus
rozmawiam z moją piękną koleżanką. – Uśmiechnął się szelmowsko.
- Ale się uśmiałam! A tak serio to gdzie się wybierasz? – Nie
dam się tak łatwo spławić. Przykro mi.
- Dziś ostatecznie wyprowadzam się do Bełchatowa. Właśnie
wiozę ostatnie walizki, a od jutra zaczynam treningi. Niestety muszę jechać do
Łodzi, tam przesiadka i dopiero do Bełchatowa.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś?! – Zdenerwowałam się.
Myślałam, że się kolegujemy i o tak ważnej rzeczy mi powie.
- Próbowałem. Dzwoniłem, pisałem, ale nie odpowiadałeś,
więc pomyślałem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. – Miał smutny wyraz
twarzy.
- Faktycznie. Przepraszam. Naskoczyłam na ciebie, a to
jestem winna. – Dopiero teraz zrozumiałam swój błąd.
- Co się stało, że się nie odzywałaś? I czemu jedziesz do
Łodzi? – Spytał z zaciekawieniem na twarzy.
- Bo… - Zaczęłam nerwowo pocierać dłonie o siebie. – Do
Łodzi jadę obejrzeć mieszkanie, które chcę kupić. – Odpowiedziałam w końcu.
- Czemu? I czemu się nie odzywałaś? – Zapytał
zaniepokojony. – Coś zrobiłem źle?
- Nie chodzi o ciebie. Przepraszam, ale to nie jest
odpowiednie miejsce na takie rozmowy. – Odpowiedziałam, powoli się rozklejając.
- Rozumiem. To może wpadniesz do mnie, do Bełchatowa, jak
już obejrzysz to mieszkanie? – Zapytał z iskrami w oczach.
- Jasne. – Propozycja wydawała się odpowiednia. Tylko jak
ja mu o tym wszystkim powiem?! - Tylko podaj mi adres.
- Ulica Sportowa 18. – Po usłyszeniu nazwy ulicy wybuchłam
śmiechem. – No co?
- Właściwy człowiek na właściwej ulicy. – W tym momencie
na przystanek zajechał autobus. Niestety nie było miejsc siedzących, dlatego
nie mieliśmy jak pogadać. 2,5 godziny drogi spędziłam patrząc się w szybę. Gdy
autobus w końcu łaskawie dotarł na łódzki przystanek, pożegnałam się z Maćkiem
i poszłam w kierunku ulicy Mickiewicza. Po 15 minutowym marszu dotarłam na
miejsce. Blok może nie prezentował się za ładnie, ale byłam dobrej myśli. Choć
te obdrapane ściany troszeczkę mnie przerażały. Weszłam na klatkę i udałam się
na 2 piętro, po czym zapukałam do drzwi z numerem 5. Otworzyła mi dość niska
kobieta z czarnymi włosami do ramion i brązowymi oczami. Wydawała się być miłą
osobą.
- To z panią rozmawiałam dzisiaj o kupnie mieszkania? –
Kiwnęłam twierdząco głową. – Zapraszam do środka.
Mieszkanie było małe, ale za to przytulne. Maleńki
korytarzyk, który prowadził do salonu, był pomalowany na delikatny, kremowy
kolor. Salon był utrzymany w różnych odcieniach czerwieni i czerni. Kuchnia
natomiast była pomalowana na przyjazny zielonkawy kolor. Sypialnia oraz
łazienka to malutkie pomieszczenia w kolorystyce morskiej. Mebli niestety nie
było, jedynie aneks kuchenny. Po obejrzeniu mieszkania pani Hania zrobiła
herbatę i zaczęłyśmy omawiać warunki wynajmu. Zgodziłam się na warunki
proponowane przez właścicielkę i podpisałam umowę, wcześniej dokładnie ją
czytając. Podziękowałam, pożegnałam się i wyszłam z mieszkania. Spojrzałam na
zegarek. Wskazówki ułożyły się w godzinę 14:50. Stwierdziłam, że zadzwonię do
Maćka. Odebrał po trzech sygnałach.
- Halo?
- Właśnie wyszłam z
mieszkania, więc..
- Wsiadaj w autobus,
będę czekał na przystanku. Muszę kończyć. Cześć. – Rozłączył się.
Stwierdziłam, że jego zachowanie było co najmniej dziwne,
ale jakoś się tym nie przejęłam. Poszłam na przystanek. Na miejsce dotarłam
równo z moim autobusem. Szybko do niego wskoczyłam, skasowałam bilet i usiadłam
na wolnym miejscu. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy do Bełchatowa. O
mały włos nie przegapiłam przystanku! Wyszłam z autobusu i rozejrzałam się
dookoła. Nigdzie nie było Maćka. Stwierdziłam, że nie będę czekać na niego
powoli zamarzając, ale pójdę do jego mieszkania. Wyjęłam z torby adres i
dokładnie studiując mapę miasta, umieszczoną koło przystanku, wyznaczyłam trasę
i udałam się na ulicę Sportową. Po
odsłuchaniu 4 piosenek dotarłam pod blok Maćka. Muszę przyznać, że
wygląda zupełnie inaczej niż mój. Ale w końcu on jest siatkarzem, a ja cichą i
nic niewartą dziewczyną. Weszłam na klatkę schodową. Winda! Szybko weszłam do
niej i wcisnęłam przycisk z numerem 8. Po chwili drzwi windy się otworzyły, a
ja udałam się pod drzwi mieszkania z numerem 17. Niestety nikt nie odpowiadał
na moje pukanie i dzwonienie. Pociągnęłam za klamkę – zamknięte. I co ja mam
teraz zrobić? Usiadłam przy drzwiach pod ścianą i czekałam na Maćka słuchając
piosenek z zamkniętymi oczami. Chyba przysnęłam, bo słowa oraz melodia piosenki
nagle przestała do mnie docierać. A może po prostu się zamyśliłam? Nie wiem ile
to trwało. Mój sen czy co to tam było zostało przerwane stukaniem w ramię.
Otworzyłam oczy, a przed sobą ujrzałam…
~~~~~~~~~~
No i mamy kolejny rozdział ;) Niestety w najbliższym czasie nic się nie pojawi, bo mam zapalenie spojówek ;c Wyrażajcie swoje opinie o blogu - te pozytywne i te negatywne. Wszystkie są ogromną motywacją dla mnie! Następny rozdział pojawi się dopiero, gdy pod tym postem będzie 5 komentarzy ;)
Świetne :) już się nie mogę doczekać na następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJak mogłaś? Przerwać w takim momencie? :)
OdpowiedzUsuńCuudne :)
Mam nadzieję, że choroba szybko minie :)
Pozdrawiam gorąco :)
Świetne ! Czekam na następny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz.Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Fajny blog. Niestety dopiero teraz go zauważyłam.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog- parodię ,,Igłą Szyte". Mam nadzieję, że Ci się spodoba. :)
http://siatkowkaszytexyz.blogspot.com/