wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 2



Obudził mnie dźwięk przychodzącego esemesa, czyli „Pyszne ciociu” w wykonaniu Krzyśka Ignaczaka. Napisała Daria.


Odwołali nam jutrzejsze zajęcia :D Mam nadzieję, że cię nie obudziłam ;) Jeśli tak, to przepraszam. Idziesz jutro ze mną do galerii na zakupy?

Super :D Oczywiście, że tak. O której?

12 w galerii  ;)

Okej :)

Spojrzałam na zegarek. 23.23. Rozejrzałam się. Dopiero teraz zauważyłam, że nie leżę w swoim pokoju tylko na kanapie. Faktycznie, oglądałam mecz i widocznie usnęłam. Telewizor był wyłączony, a ja byłam przykryta kocem. Widocznie mama o mnie zadbała. Poszłam pod prysznic, ubrałam się w moją piżamkę i poszłam dalej spać.

Po usłyszeniu dźwięku budzika i przebiegnięciu mieszkania w pogoni za nim poszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Po raz pierwszy od paru lat nie wiedziałam co mam założyć. Byłam osobą, która nie zwracała uwagi na wygląd. Miało być mi wygodnie i tyle. Wybrałam jakieś ciemne rurki to tego dużą, szarą bluzę i jakiś podkoszulek. Wskoczyłam pod prysznic i po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam torbę i założyłam adidasy. Wychodząc zamknęłam za sobą drzwi i pognałam na stację. Cały czas miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam. Książki i bilet mam, telefon też…

- Telefon! – Krzyknęłam uderzając się w czoło. Szybko sprawdziłam esemesy. Miałam dziś odwołane zajęcia. – Ale ze mnie głupek. – Powiedziałam sama do siebie i zaczęłam śmiać się sama do siebie. Nie zauważyłam idącego z naprzeciwka chłopaka i oczywiście na niego wpadłam.

- Przepraszam. – Wydukałam, cały czas się śmiejąc. Z boku musiałam wyglądać jak na haju.

- To ja przepraszam. – Odpowiedział chłopak patrząc się na mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami. Było w nich widać, że uważa mnie za chorą psychicznie. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że ma co najmniej 2 metry wzrostu, co wywołało u mnie kolejną falę histerycznego śmiechu.

- Ehm, dobrze się czujesz? – Zapytał chyba się mnie bojąc.

- Tak, wszystko okej. – Odpowiedziałam. Oczywiście śmiejąc się.

- Dziewczyno, co ty brałaś?

- Ja? – Zapytałam zdziwiona.

- A kto? Ja?

- Nic nie brałam. To po prostu niewyczerpalne źródło mojej głupoty. – Powiedziałam i znowu dostałam tzw. głupawki.

-  A co takiego zrobiłaś? – Spytał. Widocznie mi nie wierzył.

- Szłam do szkoły i dopiero teraz mi się przypomniało, że mam odwołane zajęcia. – Odpowiedziałam mu starając się powstrzymać śmiech, co było bardzo trudnym zadaniem.

- To faktycznie zakręcona jesteś. A tak w ogóle to Maciek jestem. – Powiedział, podając mi rękę.

- Magda. – Ścisnęłam jego dłoń. Miał bardzo silny uścisk.

- Skoro masz odwołane zajęcia, to może pójdziemy na kawę? – Zapytał, patrząc się na mnie tymi hipnotyzującymi, brązowymi oczami, które… Stop. Zacznij myśleć!

- Jasne. To gdzie idziemy? – Spytałam starając się nie patrzeć na jego oczy, co przy jego wzroście nie było wcale takie trudne.

- Tutaj niedaleko jest galeria. – Posłał mi swój powalający uśmiech. – Często tak masz?

- Yyy… Słucham? – Nie usłyszałam co do mnie mówił, bo znów zatopiłam się w jego oczach. Zaśmiał się widząc moje zdezorientowanie.

– Pytałem się czy często masz takie fazy?

- Nie. Ostatnio miałam prawie miesiąc temu z Ol… - w tym momencie przypomniałam sobie o naszej rozmowie w parku. W moich oczach natychmiast pojawiły się łzy.

- Hej.. Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? – Spytał z troską w swoich boskich oczach.

- Nie, nic. – Nie chciałam rozmawiać z nowopoznanym chłopakiem o moich problemach, chociaż wiedziałam, że mnie wysłucha.

- Proszę cię… Przecież widzę, że coś cię trapi… Możesz powiedzieć mi wszystko, ale nie będę cię naciskał jeśli nie chcesz.

- Powiem ci, obiecuję. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj kawa. – Uśmiechnęłam widząc wyłaniającą się zza rogu kawiarenkę. – Kto ostatni, ten fajtłapa! – Krzyknęłam i popędziłam ile sił w nogach w kierunku kawiarenki. Weszłam do środka i usiadłam przy stoliku nie oglądając się za Maćkiem. Wszedł jakieś 20 sekund po mnie i posłał mi wzrok mówiący „już nie żyjesz”. Wystraszyłam się. Czyżbym już go do siebie zraziła? To byłby rekord! Chyba miałam przerażenie wypisane na twarzy, bo zaczął się tylko śmiać i zaczął iść w moim kierunku.

- Hahahahaha, nabrałaś się! Myślałaś, że naprawdę przestałem cię lubić, bo mnie wykiwałaś? Hahahahaha. – Mówiąc to, starał się powstrzymywać śmiech, ale za bardzo mu to nie wychodziło.

- Osz ty! Ale i tak ty jesteś fajtłapą! Hahahahaha. I pamiętaj, że ci się zrewanżuję. – Powiedziałam uśmiechając się. O Olce już prawie zapomniałam.
- Jaką chcesz kawę? – Spytał, gdy już obydwoje się uspokoiliśmy.

- Cappuccino.

- Okej. Zaraz wracam. – Nie była to jakaś wykwintna restauracja, więc musiał sam podejść i zamówić. Kiedy dostaliśmy naszą kawę stwierdziliśmy, że nie będziemy siedzieć w kawiarni tylko pójdziemy się przejść.

Z kawą w ręku spacerowaliśmy, rozmawiając na luźne tematy. Dowiedziałam się, że Maciek właśnie przeprowadza się do Bełchatowa i że mieszkaliśmy od siebie zaledwie trzy ulice. Tyle lat mieszkaliśmy koło siebie, a i tak spotkaliśmy się przez przypadek. Podczas naszej rozmowy nawet nie zorientowaliśmy się kiedy znaleźliśmy się w parku. Tak, w TYM parku. W tym, w którym rozstałam się z Olką. Od razu, jak na zawołanie, pojawiły się wspomnienia, a z nimi łzy w moich oczach, których nie dałam rady ukryć przed Maćkiem.

- Hej, co się dzieje? – Spytał Maciek. Czyżby aż tak się mną interesował?

- Wczoraj w tym właśnie parku pokłóciłam się z moją najlepszą przyjaciółką… - Odpowiedziałam szukając chusteczek w torbie.

- Przepraszam. Że zabrałem cię akurat tutaj.

- Nie musisz przepraszać. Przecież  nie wiedziałeś. – Gdzie są te cholerne chusteczki?

- Opowiesz mi, jak to się stało? – Spytał podając mi chusteczkę. – Jeśli chcesz oczywiście.

- Dobrze, powiem. Chodźmy gdzieś usiąść. – Powiedziałam i skierowałam się w stronę stojącej niedaleko ławeczki.

- To o co chodzi? – Powiedział Maciek siadając na drewnianej ławce.

- Nie wiem od czego zacząć…

- Najlepiej od początku.

- Okej. Z Olką przyjaźniłyśmy się od gimnazjum. Zawsze razem. Świetnie się dogadywałyśmy. Najczęściej ona mówiła, a ja słuchałam. Odpowiadał mi taki układ, nigdy nie należałam do tych gadatliwych. Ona zawsze opowiadała o swoich problemach a ja ją pocieszałam. Rzadko odwrotnie. Jestem bardzo zamknięta i nie opowiadam ludziom o swoich problemach. Ale miesiąc temu musiałam. Zerwał ze mną chłopak. Nie była to jakaś wielka miłość tylko zauroczenie, ale z racji tego, że pierwsze to bardzo to przeżyłam. Olce zaczęło to przeszkadzać, że zaczynam mówić jej o swoich problemach i to ona musi mnie pocieszać, a nie ja ją. – Musiałam przerwać na chwilę. Głos mi się załamał. – Widziałam, że coś się między nami psuje, ale sama nie mogłam nic z tym zrobić. Wczoraj dostałam od niej esemesa, żebyśmy spotkały się w tym parku. Bez przywitania powiedziała mi, że nie będziemy się już przyjaźnić, bo ona nie ma zamiaru słuchać ciągle o moich problemach i siatkówce. – W tym momencie oczy Maćka powiększyły się. – No co?

- Nic, nic. Mów dalej. – Odparł.

- Stwierdziła, że skoro ja jestem jej przyjaciółką to powinnam porzucić to co ja kocham i interesować się tym co ona. Powiedziała też, że mam wybierać: albo ona albo siatkówka. Oczywiście wybrałam siatkówkę, powiedziałam jej to i pobiegłam do domu. Tyle. – Skończyłam mówić i zaczęłam ocierać łzy chusteczką.

- Ona nie była ciebie warta. Nie powinnaś w ogóle nazywać jej swoją przyjaciółką, skoro narzuca ci swoją wolę i ciebie nie słucha. – Zaczął mnie pocieszać. Chyba nie wiedział, co dalej powiedzieć.

- Dziękuję. I przepraszam.

- Za co? – Spytał wyraźnie zaskoczony.

- Za to, że gadam ci o swoich problemach, a znamy się jakieś 2 godziny.

- Widzę, że to wygadanie się ci pomogło i bardzo się z tego cieszę. – W tym momencie zabójczo się uśmiechnął. – Mówiłaś coś o siatkówce, prawda?

- Mówiłam, a co?

- Grasz? –Widać było w wyrazie jego twarzy, że go to zainteresowało.

- Niestety nie. Jestem za niska. – Odparłam smutno. Mój wzrost bardzo mi przeszkadzał w realizacji moich marzeń.

- Przecież jest jeszcze libero, prawda?

- Tak, ale to jednak nie to samo niż pełnowymiarowy zawodnik. Ty powinieneś być siatkarzem. Jesteś wysoki i wysportowany.

- Tak się składa, że jestem. – Uśmiechnął się, chyba trochę zakłopotany.

- Serio? To świetnie. W jakim klubie grasz? – Zainteresował mnie sobą. Czyżbym znała osobiście siatkarza?

- Będę grał w Skrze Bełchatów. Właśnie dlatego się tam przeprowadzam. – Dopiero teraz złączyłam ze sobą fakty. Przecież wspominał mi, że przeprowadza się do Bełchatowa.

- Hahahahaha, Skra to mój ulubiony klub. I osobiście będę znała siatkarza z tego klubu! – Byłam przeszczęśliwa. I było to widać.

- Jeszcze nie gram, a już mam jedną fankę? Już mi się to podoba. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Na ilu meczach byłaś?

- Na żadnym. – Odparłam. Mój dobry humor błyskawicznie wyparował.

- Jak to? Dlaczego? – Maciek był bardzo zdziwiony.

- Sama nie pojadę, bo trochę głupio. Nikt, kogo znam nie interesuje się siatkówką. I jeszcze rodzice nie podzielają mojej pasji. Oni jej nawet nie tolerują. – Odparłam smutno. Zawsze bolało mnie to, jak na stronach siatkarskich czytałam komentarze ludzi, że już kupili bilety, że nie mogą się doczekać. Ja oglądałam mecze tylko w telewizji.

- Naprawdę? To obiecuję ci, że jak dostanę wejściówki to od razu masz jedną ode mnie. I nie będziesz sama, bo ja tam będę.

- Dziękuję ci. Bardzo, bardzo, bardzo. – Powiedziałam i przytuliłam się do niego. – Jeszcze raz dziękuję. Która jest godzina?

- 12.15 – Znowu to głupie uczucie, że o czymś zapomniałam. - Dasz mi swój numer telefonu? – Zapytał z nadzieją w głosie.

- Jasne. – Odparłam i podałam mi ciąg dziewięciu cyfr. Zapisał numer i w tym momencie mnie olśniło.

– Daria!

- Co jest? –Spytał zaskoczony Maciek.

- Zapomniałam, że o 12 umówiłam się z moją koleżanką w galerii. – Zaczął się śmiać. – Co jest w tym takiego zabawnego? - Zdenerwowałam się leciutko.

- Jakim cudem ty jeszcze żyjesz? Niedługo głowy zapomnisz.

- Dobra, biegnę do galerii. Do zobaczenia kiedyś tam. – Powiedziałam i pobiegłam w stronę galerii.

- Pa pa – Krzyknął za mną Maciek i poszedł w drugą stronę. Po dobiegnięciu przed galerię dostrzegłam Darię i Julkę – przyjaciółkę Darii i moją koleżankę.

- Cześć dziewczyny. – Powiedziałam, starając się uśmiechać. Co nie było łatwe widząc ich groźne miny.

- Gdzie ty do cholery byłaś?! – Wykrzyczała pytanie Daria. Super. Już nie żyję.

                                                       ~~~~~~~~~~~~~~~~ 

Bardzo proszę o komentarze, ponieważ nie wiem czy blog się podoba i czy go kontynuować..

3 komentarze:

  1. Podoba sie, podoba :D Pisz ;p

    http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-jeden.html pojawił sie epizod dwudziesty pierwszy, więc zapraszam :D pozdrawiam, poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba ;) Chętnie odwiedzę twój blog :D Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Gdyby się coś nowego u Ciebie pojawiło, to jeśli możesz oczywiście, to mnie poinformuj, dobrze? ;)

      http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-dwa.html nowy epizod, więc zapraszam serdecznie :D
      pozdrawiam, poziomkowa ;)

      Usuń