Obudził mnie dźwięk przychodzącego esemesa, czyli „Pyszne
ciociu” w wykonaniu Krzyśka Ignaczaka. Napisała Daria.
Odwołali nam jutrzejsze zajęcia :D Mam nadzieję, że cię nie obudziłam
;) Jeśli tak, to przepraszam. Idziesz jutro ze mną do galerii na zakupy?
Super :D Oczywiście, że tak. O której?
12 w galerii ;)
Okej :)
Spojrzałam na zegarek. 23.23. Rozejrzałam się. Dopiero teraz
zauważyłam, że nie leżę w swoim pokoju tylko na kanapie. Faktycznie, oglądałam
mecz i widocznie usnęłam. Telewizor był wyłączony, a ja byłam przykryta kocem.
Widocznie mama o mnie zadbała. Poszłam pod prysznic, ubrałam się w moją piżamkę
i poszłam dalej spać.
Po usłyszeniu dźwięku budzika i przebiegnięciu mieszkania w
pogoni za nim poszłam do kuchni. Zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Po raz
pierwszy od paru lat nie wiedziałam co mam założyć. Byłam osobą, która nie
zwracała uwagi na wygląd. Miało być mi wygodnie i tyle. Wybrałam jakieś ciemne
rurki to tego dużą, szarą bluzę i jakiś podkoszulek. Wskoczyłam pod prysznic i
po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam torbę i założyłam adidasy.
Wychodząc zamknęłam za sobą drzwi i pognałam na stację. Cały czas miałam
wrażenie, że o czymś zapomniałam. Książki i bilet mam, telefon też…
- Telefon! – Krzyknęłam uderzając się w czoło. Szybko
sprawdziłam esemesy. Miałam dziś odwołane zajęcia. – Ale ze mnie głupek. –
Powiedziałam sama do siebie i zaczęłam śmiać się sama do siebie. Nie zauważyłam
idącego z naprzeciwka chłopaka i oczywiście na niego wpadłam.
- Przepraszam. – Wydukałam, cały czas się śmiejąc. Z boku
musiałam wyglądać jak na haju.
- To ja przepraszam. – Odpowiedział chłopak patrząc się na
mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami. Było w nich widać, że uważa mnie za chorą
psychicznie. Dopiero w tym momencie zauważyłam, że ma co najmniej 2 metry wzrostu, co
wywołało u mnie kolejną falę histerycznego śmiechu.
- Ehm, dobrze się czujesz? – Zapytał chyba się mnie bojąc.
- Tak, wszystko okej. – Odpowiedziałam. Oczywiście śmiejąc
się.
- Dziewczyno, co ty brałaś?
- Ja? – Zapytałam zdziwiona.
- A kto? Ja?
- Nic nie brałam. To po prostu niewyczerpalne źródło mojej
głupoty. – Powiedziałam i znowu dostałam tzw. głupawki.
- A co takiego
zrobiłaś? – Spytał. Widocznie mi nie wierzył.
- Szłam do szkoły i dopiero teraz mi się przypomniało, że
mam odwołane zajęcia. – Odpowiedziałam mu starając się powstrzymać śmiech, co
było bardzo trudnym zadaniem.
- To faktycznie zakręcona jesteś. A tak w ogóle to Maciek
jestem. – Powiedział, podając mi rękę.
- Magda. – Ścisnęłam jego dłoń. Miał bardzo silny uścisk.
- Skoro masz odwołane zajęcia, to może pójdziemy na kawę? –
Zapytał, patrząc się na mnie tymi hipnotyzującymi, brązowymi oczami, które…
Stop. Zacznij myśleć!
- Jasne. To gdzie idziemy? – Spytałam starając się nie
patrzeć na jego oczy, co przy jego wzroście nie było wcale takie trudne.
- Tutaj niedaleko jest galeria. – Posłał mi swój powalający
uśmiech. – Często tak masz?
- Yyy… Słucham? – Nie usłyszałam co do mnie mówił, bo znów
zatopiłam się w jego oczach. Zaśmiał się widząc moje zdezorientowanie.
– Pytałem się czy często masz takie fazy?
- Nie. Ostatnio miałam prawie miesiąc temu z Ol… - w tym
momencie przypomniałam sobie o naszej rozmowie w parku. W moich oczach
natychmiast pojawiły się łzy.
- Hej.. Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? – Spytał z
troską w swoich boskich oczach.
- Nie, nic. – Nie chciałam rozmawiać z nowopoznanym
chłopakiem o moich problemach, chociaż wiedziałam, że mnie wysłucha.
- Proszę cię… Przecież widzę, że coś cię trapi… Możesz
powiedzieć mi wszystko, ale nie będę cię naciskał jeśli nie chcesz.
- Powiem ci, obiecuję. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj kawa. –
Uśmiechnęłam widząc wyłaniającą się zza rogu kawiarenkę. – Kto ostatni, ten
fajtłapa! – Krzyknęłam i popędziłam ile sił w nogach w kierunku kawiarenki.
Weszłam do środka i usiadłam przy stoliku nie oglądając się za Maćkiem. Wszedł
jakieś 20 sekund po mnie i posłał mi wzrok mówiący „już nie żyjesz”. Wystraszyłam
się. Czyżbym już go do siebie zraziła? To byłby rekord! Chyba miałam
przerażenie wypisane na twarzy, bo zaczął się tylko śmiać i zaczął iść w moim
kierunku.
- Hahahahaha, nabrałaś się! Myślałaś, że naprawdę przestałem
cię lubić, bo mnie wykiwałaś? Hahahahaha. – Mówiąc to, starał się powstrzymywać
śmiech, ale za bardzo mu to nie wychodziło.
- Osz ty! Ale i tak ty jesteś fajtłapą! Hahahahaha. I
pamiętaj, że ci się zrewanżuję. – Powiedziałam uśmiechając się. O Olce już
prawie zapomniałam.
- Jaką chcesz kawę? – Spytał, gdy już obydwoje się
uspokoiliśmy.
- Cappuccino.
- Okej. Zaraz wracam. – Nie była to jakaś wykwintna restauracja, więc
musiał sam podejść i zamówić. Kiedy dostaliśmy naszą kawę stwierdziliśmy, że
nie będziemy siedzieć w kawiarni tylko pójdziemy się przejść.
Z kawą w ręku spacerowaliśmy, rozmawiając na luźne tematy. Dowiedziałam
się, że Maciek właśnie przeprowadza się do Bełchatowa i że mieszkaliśmy od
siebie zaledwie trzy ulice. Tyle lat mieszkaliśmy koło siebie, a i tak
spotkaliśmy się przez przypadek. Podczas naszej rozmowy nawet nie
zorientowaliśmy się kiedy znaleźliśmy się w parku. Tak, w TYM parku. W tym, w
którym rozstałam się z Olką. Od razu, jak na zawołanie, pojawiły się
wspomnienia, a z nimi łzy w moich oczach, których nie dałam rady ukryć przed
Maćkiem.
- Hej, co się dzieje? – Spytał Maciek. Czyżby aż tak się mną
interesował?
- Wczoraj w tym właśnie parku pokłóciłam się z moją najlepszą
przyjaciółką… - Odpowiedziałam szukając chusteczek w torbie.
- Przepraszam. Że zabrałem cię akurat tutaj.
- Nie musisz przepraszać. Przecież
nie wiedziałeś. – Gdzie są te cholerne chusteczki?
- Opowiesz mi, jak to się stało? – Spytał podając mi chusteczkę. –
Jeśli chcesz oczywiście.
- Dobrze, powiem. Chodźmy gdzieś usiąść. – Powiedziałam i skierowałam
się w stronę stojącej niedaleko ławeczki.
- To o co chodzi? – Powiedział Maciek siadając na drewnianej ławce.
- Nie wiem od czego zacząć…
- Najlepiej od początku.
- Okej. Z Olką przyjaźniłyśmy się od gimnazjum. Zawsze razem. Świetnie
się dogadywałyśmy. Najczęściej ona mówiła, a ja słuchałam. Odpowiadał mi taki
układ, nigdy nie należałam do tych gadatliwych. Ona zawsze opowiadała o swoich
problemach a ja ją pocieszałam. Rzadko odwrotnie. Jestem bardzo zamknięta i nie
opowiadam ludziom o swoich problemach. Ale miesiąc temu musiałam. Zerwał ze mną
chłopak. Nie była to jakaś wielka miłość tylko zauroczenie, ale z racji tego,
że pierwsze to bardzo to przeżyłam. Olce zaczęło to przeszkadzać, że zaczynam
mówić jej o swoich problemach i to ona musi mnie pocieszać, a nie ja ją. –
Musiałam przerwać na chwilę. Głos mi się załamał. – Widziałam, że coś się
między nami psuje, ale sama nie mogłam nic z tym zrobić. Wczoraj dostałam od
niej esemesa, żebyśmy spotkały się w tym parku. Bez przywitania powiedziała mi,
że nie będziemy się już przyjaźnić, bo ona nie ma zamiaru słuchać ciągle o
moich problemach i siatkówce. – W tym momencie oczy Maćka powiększyły się. – No
co?
- Nic, nic. Mów dalej. – Odparł.
- Stwierdziła, że skoro ja jestem jej przyjaciółką to powinnam porzucić
to co ja kocham i interesować się tym co ona. Powiedziała też, że mam wybierać:
albo ona albo siatkówka. Oczywiście wybrałam siatkówkę, powiedziałam jej to i
pobiegłam do domu. Tyle. – Skończyłam mówić i zaczęłam ocierać łzy chusteczką.
- Ona nie była ciebie warta. Nie powinnaś w ogóle nazywać jej swoją
przyjaciółką, skoro narzuca ci swoją wolę i ciebie nie słucha. – Zaczął mnie
pocieszać. Chyba nie wiedział, co dalej powiedzieć.
- Dziękuję. I przepraszam.
- Za co? – Spytał wyraźnie zaskoczony.
- Za to, że gadam ci o swoich problemach, a znamy się jakieś 2 godziny.
- Widzę, że to wygadanie się ci pomogło i bardzo się z tego cieszę. – W
tym momencie zabójczo się uśmiechnął. – Mówiłaś coś o siatkówce, prawda?
- Mówiłam, a co?
- Grasz? –Widać było w wyrazie jego twarzy, że go to zainteresowało.
- Niestety nie. Jestem za niska. – Odparłam smutno. Mój wzrost bardzo
mi przeszkadzał w realizacji moich marzeń.
- Przecież jest jeszcze libero, prawda?
- Tak, ale to jednak nie to samo niż pełnowymiarowy zawodnik. Ty
powinieneś być siatkarzem. Jesteś wysoki i wysportowany.
- Tak się składa, że jestem. – Uśmiechnął się, chyba trochę
zakłopotany.
- Serio? To świetnie. W jakim klubie grasz? – Zainteresował mnie sobą.
Czyżbym znała osobiście siatkarza?
- Będę grał w Skrze Bełchatów. Właśnie dlatego się tam przeprowadzam. –
Dopiero teraz złączyłam ze sobą fakty. Przecież wspominał mi, że przeprowadza
się do Bełchatowa.
- Hahahahaha, Skra to mój ulubiony klub. I osobiście będę znała
siatkarza z tego klubu! – Byłam przeszczęśliwa. I było to widać.
- Jeszcze nie gram, a już mam jedną fankę? Już mi się to podoba. –
Uśmiechnął się szelmowsko. – Na ilu meczach byłaś?
- Na żadnym. – Odparłam. Mój dobry humor błyskawicznie wyparował.
- Jak to? Dlaczego? – Maciek był bardzo zdziwiony.
- Sama nie pojadę, bo trochę głupio. Nikt, kogo znam nie interesuje się
siatkówką. I jeszcze rodzice nie podzielają mojej pasji. Oni jej nawet nie
tolerują. – Odparłam smutno. Zawsze bolało mnie to, jak na stronach siatkarskich
czytałam komentarze ludzi, że już kupili bilety, że nie mogą się doczekać. Ja
oglądałam mecze tylko w telewizji.
- Naprawdę? To obiecuję ci, że jak dostanę wejściówki to od razu masz
jedną ode mnie. I nie będziesz sama, bo ja tam będę.
- Dziękuję ci. Bardzo, bardzo, bardzo. – Powiedziałam i przytuliłam się
do niego. – Jeszcze raz dziękuję. Która jest godzina?
- 12.15 – Znowu to głupie uczucie, że o czymś zapomniałam. - Dasz mi
swój numer telefonu? – Zapytał z nadzieją w głosie.
- Jasne. – Odparłam i podałam mi ciąg dziewięciu cyfr. Zapisał numer i
w tym momencie mnie olśniło.
– Daria!
- Co jest? –Spytał zaskoczony Maciek.
- Zapomniałam, że o 12 umówiłam się z moją koleżanką w galerii. –
Zaczął się śmiać. – Co jest w tym takiego zabawnego? - Zdenerwowałam się
leciutko.
- Jakim cudem ty jeszcze żyjesz? Niedługo głowy zapomnisz.
- Dobra, biegnę do galerii. Do zobaczenia kiedyś tam. – Powiedziałam i
pobiegłam w stronę galerii.
- Pa pa – Krzyknął za mną Maciek i poszedł w drugą stronę. Po
dobiegnięciu przed galerię dostrzegłam Darię i Julkę – przyjaciółkę Darii i
moją koleżankę.
- Cześć dziewczyny. – Powiedziałam, starając się uśmiechać. Co nie było
łatwe widząc ich groźne miny.
- Gdzie ty do cholery byłaś?! – Wykrzyczała pytanie Daria. Super. Już
nie żyję.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Podoba sie, podoba :D Pisz ;p
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-jeden.html pojawił sie epizod dwudziesty pierwszy, więc zapraszam :D pozdrawiam, poziomkowa ;)
Cieszę się, że się podoba ;) Chętnie odwiedzę twój blog :D Dziękuję za komentarz :)
UsuńGdyby się coś nowego u Ciebie pojawiło, to jeśli możesz oczywiście, to mnie poinformuj, dobrze? ;)
Usuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-dwa.html nowy epizod, więc zapraszam serdecznie :D
pozdrawiam, poziomkowa ;)