Obudziłam się po około godzinie.
Podniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła.
- Gdzie my jesteśmy? – Zwróciłam
się do Kostka.
- W szpitalu. – Powiedział i zaczął
oglądać moje ramię. – Jak się czujesz? – Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ
zostaliśmy wezwani do gabinetu.
- Dzień dobry. – Przywitał nas
czarnoskóry pan doktor. Razem z Cupkiem powtórzyliśmy słowa lekarza. – Co was
do mnie sprowadza? – Spytał i spojrzał na mnie, jednak nie potrafiłam wydusić z
siebie słowa. Pokazałam mu tylko moją lewą rękę.
- Czy to coś poważnego? – Spytałam
coraz bardziej się denerwując.
- Wydaje mi się, że nie. Aczkolwiek
musimy zrobić prześwietlenie, żeby wykluczyć złamanie. – Oznajmił lekarz i
zanotować coś a białym skrawku papieru.
- Złamanie? – Zdziwiłam się. - Przecież
ramię mnie nie boli. – Udowodniłam to poruszając ręką.
- Dość często zdarza się, że
złamana ręka boli tylko przez chwilę, jak po zwykłym uderzeniu, i lekko
puchnie. Jest to o tyle niebezpieczne, że osoba poszkodowana nie zdaje sobie
sprawy, że jej kość krzywo się zrasta i w późniejszym życiu może jej przyprawić
wiele kłopotów. – Byłam w szoku. Nie informacją, lecz znajomością języka
polskiego u lekarza. Czarnoskóry doktor rozmawiający żargonem medycznym w tak
trudnym języku, czyli po polsku.
- Rozumiem.
- W takim razie najpierw założymy
pani opatrunek, ponieważ rana ciągle krwawi, a następnie zrobimy
prześwietlenie. Zapraszam do zabiegowego. – Wskazał na drzwi po swojej prawej
stronie. Udaliśmy się tam razem z przyjmującym. Na początku pielęgniarka nie
chciała wpuścić Kostka, ale kiedy Cupko wytłumaczył jej, że chce odzyskać swoją
koszulę, z szerokim uśmiechem na twarzy pozwoliła mu wejść. Szybkim ruchem,
podciągając się prawą ręką, wskoczyłam na wysokie łóżko i usiadłam na nim
wygodnie, a pielęgniarka zaczęła oglądać moje ramię.
- Widzę, że bardzo profesjonalnie
zrobiony jest ten prowizoryczny opatrunek. Dobra robota. – Pochwaliła Serba,
któremu właśnie w tym momencie zadzwonił telefon.
- Przepraszam na chwilę. – Oznajmił
i wyszedł z pomieszczenia.
- Skąd pochodzi? Ma taki fajny
akcent. – Pielęgniarka uśmiechnęła się i poprawiła wymykający się z kucyka
kosmyk kruczoczarnych włosów.
- Z Serbii. – Powiedziałam, po czym
syknęłam, gdyż moja rana w kontakcie z jakąś cieczą zaczęła przeraźliwie piec.
- Przepraszam. – Odparła i wytarła
nadmiar płynu z mojego ramienia. - Długo jesteście razem?
- Co? – Zapowietrzyłam się ze
zdziwienia - My nie jesteśmy razem. To tylko kolega. – Powiedziałam, podczas
gdy moja ręka została solidnie obandażowana.
- W takim razie proszę mi wybaczyć.
Gotowe. – Oznajmiła i ściągnęła lateksowe rękawiczki. – Zapraszam na
prześwietlenie. – Powiedziała i pomogła mi zejść z łóżka. Zaprowadziła mnie do
jakiejś ciemnej sali, w której było strasznie zimno i przez cały czas
denerwująco brzęczało jakieś urządzenie. – Ma pani ze sobą coś metalowego?
- Nie. – Powiedziałam, a
pielęgniarka pokiwała ze zrozumieniem głową i wskazała na ciemny stolik.
- Proszę usiąść na krześle, położyć
się na plecach i wyciągnąć lewą rękę w bok. – Posłusznie zrobiłam to, co
kazała. – Świetnie. Ja teraz wyjdę zrobić zdjęcie, a pani niech się nie rusza.
– Kiwnęłam głową twierdząco, a pielęgniarka wyszła z pomieszczenia. Po chwili
urządzenie zaczęła przeraźliwie wyć. Wystraszyłam się lekko, ale nie poruszyłam
ręką. Moment później wszystko ucichło i pielęgniarka wróciła do mnie z brązową
kopertą w dłoni. – Gotowe, możemy iść do pana doktora. – Powiedziała pomagając
mi zejść i wróciliśmy do gabinetu.
- Zobaczymy co pani ręka
nawywijała. – Powiedział i wyjął zdjęcie RTG z koperty, po czym umieścił ją na
świecącym na biało prostokącie. Przyglądał się zdjęciu drapiąc się po głowie i
ciężko wzdychając.
- Czy to coś poważnego? – Spytałam
trzęsącym się głosem siedząc na krześle jak na szpilkach.
- Proszę się nie martwić, wszystko
jest w porządku. – Schował zdjęcie z powrotem do koperty. – Proszę przejść do
zabiegowego. – Posłusznie wykonałam jego polecenie i znowu musiałam wspiąć się
na wysokie łóżko.
- Co pan będzie robił? – Spytałam,
kiedy lekarz zaczął zakładać lateksowe rękawiczki.
- Kość nie jest złamana ani
pęknięta. – Odetchnęłam z ulgą. – Niestety rana jest dość głęboka i muszę
założyć parę szwów. – Wziął do ręki igłę i coś przypominającego nici. – Proszę
odwrócić głowę. To nie jest miły widok. – Posłusznie wykonałam polecenie w
momencie, w którym ktoś zapukał do drzwi. – Proszę poczekać chwilę. – Odparł i
wbił mi igłę w ramię. Syknęłam. – Przepraszam, to znieczulenie. Chce pani, żeby
chłopak wszedł i potrzymał panią za rękę? – Pokiwałam głową. Byłam zbyt
przerażona, aby oznajmić lekarzowi, że Kostek nie jest moim ukochanym. – Pani
Basiu, proszę wpuścić chłopaka pani Magdy. – Pielęgniarka otworzyła drzwi, a do
środka wszedł Maciek. Oczy doktora oraz jego pomocnicy miały teraz wielkość
pięciozłotówki.
- Jak się czujesz? Mocno boli? Jak
ty sobie to zrobiłaś? – Atakujący zasypał mnie zawiną pytań.
- Później. – Odparłam słabym głosem
i chwyciłam go za rękę, którą mocno ścisnął.
- Bądź dzielna. – Powiedział i
pocałował mnie w czoło.
- Gotowa? – Spytał lekarz.
Pokiwałam twierdząco głową i mocno zacisnęłam palce na dłoni siatkarza,
równocześnie zaciskając szczęki. – Więc zaczynamy. Byłam przygotowana na ostry,
przeszywający ból, lecz nie poczułam nic. Żadnego bólu. Żadnego kłucia. Nawet
żadnego dotyku. Odetchnęłam z ulgą i rozluźniłam uścisk oraz szczęki. Maciek
spojrzał na mnie i leciutko się uśmiechnął.
- Za chwilkę kończę. – Oznajmił lekarz
i zaśmiał się leciutko. – Gotowe. – Powiedział po chwili i ściągnął z dłoni
lateksowe rękawiczki, uprzednio odkładając igłę i szwy na miejsce. – Była pani
bardzo dzielna. Myślę, że zasłużyła pani na nagrodę. – Puścił oczko do Muzaja. –
Dobrze, wszystko gotowe. Proszę nie dźwigać ani nie poruszać gwałtownie ręką i
zjawić się u mnie za tydzień na kontrolę i zmianę opatrunku. – Ukazał rząd
białych zębów, które bardzo kontrastowały z jego ciemną karnacją.
- A kiedy będę mogła pozbyć się
tych nici? – Spytałam i z obrzydzeniem spojrzałam na lewe ramię.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z
planem, to za trzy tygodnie. – Maciek potarł moje zdrowe ramię a jego usta
ułożyły się w słowa: „wszystko będzie dobrze”.
- Rozumiem. Dziękuję bardzo. Do
widzenia. – Powiedziałam i podeszłam do drzwi, jednak nie dane mi było ich
otworzyć, gdyż uprzedził mnie atakujący.
- Do zobaczenia za tydzień. –
Oznajmił doktor, a my opuściliśmy salę, gdzie natychmiast zostaliśmy otoczeni
przez szóstkę Skrzaków. Powiedziałam tylko: „w domu” i wyszliśmy ze szpitala.
Wsiadłam do samochodu Kłosa razem z Maćkiem, Winiarem i Zatorskim, a w
samochodzie Bąkiewicza oprócz właściciela znaleźli się Alek, Cupko i Plina. Delikatnie,
aby nie uszkodzić szwów, zapięłam pas i ruszyliśmy na ulicę Sportową. Po
dotarciu na miejsce wpuściłam siatkarzy do mieszkania i zaprosiłam do salonu.
- Słuchamy. – Zaczął rozmowę
Winiarski.
- Cupko, zacznij. – Powiedziałam i zostałam zmuszona do spocznięcia na kolanach Muzaja, gdyż Skrzaki zajęli wszystkie miejsca.
- Cupko, zacznij. – Powiedziałam i zostałam zmuszona do spocznięcia na kolanach Muzaja, gdyż Skrzaki zajęli wszystkie miejsca.
- Poszliśmy do sklepy na zakupy,
ale to wiecie. – Moja ważąca co najmniej dwie tony głowa oparła na umięśnione
ramię Maćka. - W sklepie napotkaliśmy staruszkę, która zaczęła wyrywać nam z
rąk ostatnio parę żelek i wykłócała się, że to jej ukochane landrynki i że jej
się należą, bo jest starsza. – Zamknęłam ociężałe powieki. – Wtedy do akcji
wkroczyła Magda. – Reszty nie usłyszałam, ponieważ odpłynęłam w krainę Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~
Witam Was rozdziałem 17 ;) Mam nadzieję, że się cieszycie ;D
Jeśli się postaracie i mi się uda to, co zaplanowałam, to na początku sierpnia będzie czekała na Was niespodzianka xD
Tymczasem zostawiam Was z moim opowiadaniem, a sama zmykam ukoić moje rozgrzane słońcem ciało w krystalicznie czystej wodzie mojego basenu :P
Pozdrawiam ;*
P.S Będzie 40 komentarzy? Nie zmuszam Was, rozdział i tak dodam ;)
Jeśli się postaracie i mi się uda to, co zaplanowałam, to na początku sierpnia będzie czekała na Was niespodzianka xD
Tymczasem zostawiam Was z moim opowiadaniem, a sama zmykam ukoić moje rozgrzane słońcem ciało w krystalicznie czystej wodzie mojego basenu :P
Pozdrawiam ;*
P.S Będzie 40 komentarzy? Nie zmuszam Was, rozdział i tak dodam ;)
świetny rozdział, chociaż te fragmenty ze szwami itp. fuuu ;ccc nie lubie ich ;c
OdpowiedzUsuńczekam na nowy, całuje :*
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
http://uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com/
Maciek taki opiekuńczy podoba mi się taki :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co będzie dalej:)
Zapraszam do siebie...
Pozdrawiam :)
Świetny ten rozdział. Najbardziej mi się podobał moment, w którym lekarz kazał wejść chłopakowi Magdy do gabinetu... i wszedł Maciek. Przypadek czy przeznaczenie? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Świetny ten rozdział. Najbardziej mi się podobał moment, w którym lekarz kazał wejść chłopakowi Magdy do gabinetu... i wszedł Maciek. Przypadek czy przeznaczenie? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Co ja Ci mam powiedzieć? Że jest świetne? To mało wyraża. Zresztą dobrze wiesz jak mi się całość podoba :)
OdpowiedzUsuńI chyba zaraziłam Cię używaniem słowa "Aczkolwiek"... Czas coś z tym zrobić... :)
Dla mnie bomba ;)
OdpowiedzUsuńNo tak... i kto by się spodziewał, że nagle, gdy każą wprowadzić chłopaka Magdy, pojawi się Muzaj?
Przeznaczenie...? Bo coś mi mówi, że oni powinni być razem :)
Hm... i aż dziwne, że Zbyszek nie zadzwonił ;)
To co... do następnego :D
Pozdrawiam :)
Świetny rozdział i kto pomyślałby, że wtedy do gabinetu wejdzie Maciek? Magda była bardzo dzielna, ja jakoś nie przepadam za szpitalami i takimi sytuacjami:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i kto pomyślałby, że wtedy do gabinetu wejdzie Maciek? Magda była bardzo dzielna, ja jakoś nie przepadam za szpitalami i takimi sytuacjami:)
OdpowiedzUsuńAle to było słodkie jak Maciek do niej przyszedł na zakładanie szwów ;D Jest tak opiekuńczy, że aż brakuje słów ;) Ją też wyraźnie do niego ciągnie, więc mam nadzieję, że niedługo da sobie z tego sprawę ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)
Ja się dorzucam z moim komentarzem, chociaż nowe rozdziały przeczytał dopiero na początku sierpnia, bo wyjeżdżam za kilka godzin na północ Polski ;p
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że nic jej nie jest. Maciek! Nie wiem dlaczego, ale strasznie go lubię w tym opowiadaniu - w rzeczywistości również, żeby nie było :P
Czarnoskóry doktor?! W białym kitlu?! Ojeju, ja bym mogła być przez takiego leczona :)
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/ - zapraszam do siebie :)
Nominowałam Cię do nagrody Liebster Award, szczegóły tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
Fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak to dobrze, ze to nie było nic aż tak poważnego. Gdybym ja miała mnie zszywaną ranę to bym zemdlała o.O Jak to zabawnie musiało wyglądać jak do środka wszedł Maciek :D ogólnie fajny rozdział ;)/Pepe.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszamy na nasz nowy projekt http://beach-forever.blogspot.com/
Pozdrawiamy, Pepe and Bunn.
Zapraszam na piątkę, czyli : "Może jutro zniknę, lecz w tej sekundzie oddycham, o jutrze nie myślę, bo jeszcze przede mną dzisiaj." http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/ ;*
OdpowiedzUsuń