środa, 31 lipca 2013

Rozdział 20



Obudził mnie dźwięk budzika. Podniosłam głowę i wyłączyłam przeklęte ustrojstwo, po czym przetarłam oczy.
- Fajny dzwonek budzika. – Usłyszałam nagle i aż podskoczyłam. – Dzień dobry. Jak się spało?
- Dobrze Maciuś. – Spojrzałam na niego. Leżał z rękami pod głową, przykryty do pasa kocem, a jego oczy były skierowane na mnie. – To co? Wstajemy? – Powiedziałam i zrzuciłam z siebie kołdrę.
- A musimy? – Spytał słodko. – Przecież tu jest tak wygodnie. – Poklepał ręką materac.
- Dzisiaj masz ważny mecz, a ty chcesz leżeć w łóżku? Serio? – Pokiwał twierdząco głową. – Ja wstaję a ty rób co chcesz. – Oznajmiłam i podniosłam się.
- Chciałem po dobroci. – Powiedział, po czym złapał mnie w pasie i rzucił na łóżko. Chwycił mnie jedną ręką za nadgarstki i umieścił je nad moją głową, a drugą zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać, rzucać po całym łóżku i kopać, aby tylko mnie wypuścił. Jednak moje działania sprawiły, że zaczął mnie jeszcze mocniej łaskotać.  – I co teraz powiesz?
- Przestań! Proszę! – Krzyknęłam i Maciek skończył mnie łaskotać. Przybliżył swoją twarz do mojej tak blisko, że czułam jego oddech na policzkach. Serce zaczęło mi bić jak szalone, kiedy Muzaj puścił moje nadgarstki i zaczął głaskać po twarzy wierzchem dłoni.
- Chciałem to zrobić odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem. – Oznajmił, po czym wpił się w moje usta. Zaskoczona nie mogłam się ruszyć, lecz po chwili odwzajemniłam pocałunek. Wplotłam palce we włosy atakującego, a on przeniósł usta z moich warg na szyję. – Magda. – Wyszeptał mi do ucha. – Magda, wstawaj. – Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku przykryta kołdrą, a nade mną stał Maciek. – Za chwilę wychodzimy, szykuj się. – Powiedział, po czym wyszedł z pokoju. Co to kurwa było?

Dwadzieścia po siódmej byliśmy już przed halą. Przywitałam się z Bąkiem, Winiarem,
Mario, Alkiem i Cupko. Reszty jeszcze nie było. Po trzech minutach pojawił się trener Nawrocki.
- Dzień dobry wszystkim. – Przywitał się ze wszystkimi. – Proszę wsiadać do autokaru. – Na te słowa Skrzaki rzuciły się do autokaru jak dziki zwierz na świeże mięso. Ich zachowanie przypomniało mi nasze wycieczki w gimnazjum. Też się tak zachowywaliśmy, aby tylko usiąść z tyłu.
- A ty co? Zostajesz? – Spytał przechodzący koło mnie siatkarz. Nie znałam go, choć wydawał mi się dziwnie znajomy.
- Idę, idę. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę pojazdu. Odwróciłam się przy drzwiach. – Czy my się przypadkiem nie znamy? – Spytałam młodego siatkarza.
- Nie wiem, ale też mam takie wrażenie jakbym cię skądś znał. – Oznajmił i spojrzał na mnie dokładnie się przyglądając.
- Wchodzicie czy nie? – Spytał, lekko już zdenerwowany kierowca. Wsiedliśmy do autokaru. Młody siatkarz usiadł z przodu, a ja poszłam do tyłu, do Kłosa i Muzaja. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu, czyli obok atakującego.
- Jak udało ci się załatwić, żebym jechała z wami? – Spytałam zaciekawiona.
- To moja słodka tajemnica. – Uśmiechnął się słodko. – Ja idę spać, dobranoc. Znaczy dobrej podróży. – Powiedział, po czym zamknął oczy, a już po chwili cichutko pochrapywał.
- Ktoś wie, ile w ogóle mamy jechać? – Spytał, w właściwie krzyknął mi do ucha, siedzący za mną Pliński. Po chwili usłyszeliśmy przeraźliwy wysoki dźwięk, a moment później głos trenera mówiącego przez mikrofon.
- Moi drodzy. Dzisiejszy plan dni wygląda następująco: po przyjeździe do Rzeszowa macie godzinę przerwy, gdyż Rzeszowianie mają trening. Potem my mamy dwugodzinny trening, dwie godzinki odpoczynku i psychicznego przygotowania i o 17 wyjeżdżamy na mecz. – Oznajmił Nawrocki. – Jakieś pytania?
- Czyli ile będziemy jechać? Bo nie zrozumiałem. – Ponowił swoje pytanie Pliński.
- Jakieś pięć godzin. – Powiedział trener, a w autokarze dało się słyszeć słowa nie nadające się do wymawiania ich przed 22.
- A co po meczu? – Spytał Winiarski.
- Z racji tego, że dzień po meczu jest dniem wolnym, po meczu robicie co chcecie. Wracacie z nami, zostajecie, jedziecie w przeciwnym kierunku. Tylko proszę wcześniej mnie poinformować. – Oznajmił Nawrocki. – Jeszcze coś? – Odpowiedziała mu cisza. – W takim razie życzę miłej podróży. – Odłożył mikrofon na miejsce. 
Siatkarze podzielili się na trzy grupy: jedni spali, drudzy słuchali muzyki, a reszta podziwiała widoki za oknem. Ja nie należałam do żadnej z nich. Wyjęłam nowy telefon i zaczęłam ustawiać wszystkie opcje. Na szczęście karta z starego telefonu nie była zniszczona i nie straciłam żadnych numerów.
- A cóż to koleżanka porabia? – Usłyszałam nad sobą. – Przyszedłem się przedstawić. Jędrzej jestem. – Wyciągnął rękę, a ja wybuchłam gromkim śmiechem. – Wiem, że moje imię jest dość dziwne, ale…
- Przepraszam, nie o to chodzi. – Przerwałam mu. – Po prostu w przedszkolu podkochiwałam się w chłopaku, który miał właśnie tak na imię. – Opanowałam już swój śmiech. – Magda jestem. – Uścisnęłam jego dłoń.
- Nie przeszkadzam ci już. Do zobaczenia. – Powiedział i poszedł na swoje miejsce.

 Po pięciu godzinach jazdy w męczarniach dotarliśmy do Rzeszowa. Napisałam do Zibiego: „jesteśmy ;)” i poszliśmy do hotelu. Nie wiem po co komu hotel na parę godzin, ale to nie moja sprawa. Rzucałam właśnie moją torbę na łóżko, kiedy dostałam esemesa od ZB9: „ Nawet nie wiesz, jak się cieszę :D Chodź do nas na trening ;) Wyjdę po Ciebie :)”. Skoczyłam do łazienki poprawić mojego koka, który po podróży bardziej przypominał luźnego kucyka i wyszłam z hotelu, uprzednio informując o tym Maćka i trenera Nawrockiego. Po paru minutach marszu byłam już przed halą, gdzie czekał na mnie Zbyszek. Kiedy tylko mnie zobaczył, podbiegł i dał mi buziaka w policzek.
- Jak ja się za tobą stęskniłem. – Powiedział i mocno mnie przytulił jednocześnie obracając się wokół własnej osi. – Chodź, chłopcy nie mogą się doczekać, kiedy cię poznają. – Wziął mnie za rękę i zaprowadził do środka. Pierwszy podbiegł do mnie Igła, o dziwo bez kamery.
- Magda. – Przytulił mnie. – Będziesz dzisiaj na imprezie, prawda? W końcu musisz dokonać autoryzacji na moim filmie. – Puścił mi oczko. – Chodź, przedstawimy cię reszcie. – Oddał mnie w ręce Zibiego, a sam pobiegł do trenera. Po chwili wrócił do nas razem z nim.
- Andrzej Kowal, miło mi. – Trener uścisnął mi rękę. Dopiero wtedy wzrok wszystkich skupił się na mnie. – Mam nadzieję, że nie przyszłaś rozpraszać mi drużyny przed meczem, co? – Spojrzał na mnie surowym wzrokiem, a mi serce waliło jak szalone. Po chwili zaczął się śmiać. – Żartowałem. – Puścił mi oczko. – Ale nie więcej niż dziesięć minut, dobrze? – Pokiwałam głową, a Kowal wrócił na swoją ławkę trenerską.
- Dobrze, to teraz chodź. – Powiedział atakujący i wyciągnął mnie na środek. Reszta Resoviaków okrążyła mnie, a z racji ich wzrostu czułam się jak uwięziona w klatce. – To jest Magda, moja koleżanka. – Oznajmił Zibi. – A to, licząc od lewej: Jochen Schöps, Łukasz Perłowski, Maciek Dobrowolski, Wojtek Grzyb, Lukáš Ticháček, Olieg Akhrem, Nikola Kovacević, Kuba Woś, Paul Lotman, Piotrek Nowakowski, Grzesiu Kosok i Rafał Buszek. – Wymienił atakujący, a siatkarze grzecznie się ze mną przywitali.
- No i jeszcze ja! – Wtrącił się Krzysio. – To co, grasz z nami? – Spytał wyjmując piłkę z kosza.
- Chętnie, ale niestety nie mogę. - Odparłam smutnym głosem. – Może następnym razem. – Westchnęłam głośno.
- Ale jak to? Co się dzieje? – Zbyszek błyskawicznie do mnie doskoczył. – Magda, co się stało?
- Po prostu mam założone szwy i…
- Szwy? – Przerwał mi Zibi. – Jakie do cholery jasnej szwy? – Głos zaczął mu się podnosić, a ręce trząść.
- Długa historia. – Chciałam skończyć temat, lecz pytający wzrok każdego z Resoviaków mi na to nie pozwolił. – Po prostu poślizgnęłam się w sklepie i wylądowałam w słoikach. Tyle.
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś? – Spytał Zibi. W jego głosie było słychać zmartwienie i smutek. - Pomógł bym ci jakoś, czy coś. - Oznajmił i przytulił się do mnie, po czym delikatnie pocałował w czoło.
- Nie chciałam cię martwić. A poza tym i tak byś mi nie pomógł. – Powiedziałam patrząc mu prosto w zielone oczy.
- A gdzie masz te szwy? – Spytał, dzisiaj wcale nie cichy, Pit.
- Na lewym ramieniu. – Spojrzałam na rękę z obrzydzeniem.
- A kiedy ci je zdejmą? – Spytał zaciekawiony Grzesiek.
- Za trzy tygodnie najwcześniej. – Odparłam smutno i spojrzałam na podłogę unikając współczujących spojrzeń Resoviaków.
- Dobrze, że nam powiedziałaś. – Podsumował Krzysiek. – Przynajmniej będziemy na ciebie uważali na imprezie. – Uśmiechnął się tak, jak to tylko Igła potrafi.
- A właśnie, w czym idziesz na imprezę? – Zaciekawił się Zbyszek.
- Spodnie, T-shirt. Tak normalnie. – Odparłam nerwowo skubiąc skrawek mojej koszulki.
- O nie! – Krzyknął Zibi. – Nie ma nawet mowy. – Powiedział, kiedy zaczęłam mówić coś w geście protestu. – Po treningu jedziemy na zakupy. Koniec tematu.
- Skoro koniec tematu to możemy kontynuować trening? – nagle koło nas pojawił się trener.
- Jasne. – Odparłam i poszłam na trybuny, a siatkarze podzielili się na dwie drużyny i rozpoczęli mecz.

Po treningu Zbyszek wpakował mnie do swojego czarnego BMW i zawiózł pod galerię handlową. Zaparkowaliśmy pod tabliczką z ananasem, po czym Zibi pomógł mi wysiąść z auta.
- To czego najpierw szukamy? Szpilek czy sukienki? – Spytał kiedy weszliśmy do środka i właśnie mijaliśmy KFC.
- Niczego. Chodźmy stąd. – Pociągnęłam go za rękę, ale ani drgnął.
- Masz rację. Łatwiej jest dobrać buty do sukienki niż odwrotnie. – Pociągnął mnie do pierwszego sklepu z ubraniami. Zostawił mnie przy wejściu, a sam pobiegł buszować w sukienkach. Miny ekspedientek – bezcenne. Po chwili jednak wrócił.
- Co? Zmądrzałeś? – Spytałam z ironią w głosie.
- Nie, tu po prostu nie ma tutaj niczego ciekawego. – Złapał mnie za rękę. – Chodź, idziemy dalej.
Po wizytach w pięciu sklepach Zbyszek nie znalazł niczego ciekawego, a ja zdarłam sobie gardło prosząc go, żebyśmy stąd poszli. W końcu dotarliśmy do dwóch ostatnich sklepów w galerii.
- Jak tutaj czegoś nie znajdziemy to jedziemy w inne miejsce. – Jęknęłam z zawodu, a Bartman po raz kolejny tego dnia wskoczył pomiędzy sukienki. Ja w tym czasie przeczytałam wszystkie promocje, oferty oraz banery reklamowe, które znalazły się z zasięgu mojego wzroku. Po piętnastu minutach spomiędzy wieszaków wyłonił się atakujący z dwiema sukienkami w ręku.
- Coś ci przypasowało? – Spytałam z ironią.
- Jak widać tak. Zapraszam do przebieralni. – Podał mi ubrania i wskazał miejsce, gdzie mam się przebrać, a Zibi usiadł na ławeczce przed przebieralnią. Jedna z sukienek była na ramiączka, błękitna, z drobnymi kryształkami w okolicach dekoltu i sięgała mi do kolan. Druga, czarna, była obcisła, bez ramiączek i z maleńkim cekinami, którym były wyszyte kręcone wzory. Przeraziła mnie jedynie długość – sięgała mi do połowy ud. Pokazałam się w obydwu Zbyszkowi, po czym ponownie założyłam moje ubrania.
- Bierzemy tą czarną. – Oznajmił Zibi i poszedł w kierunku kas.
- Ale ona jest za krótka! – Zaprotestowałam jednocześnie zagradzając mu sobą drogę.
- Przestań. Jest idealna. – Pogłaskał mnie po głowie. – Idę zapłacić.
- Ale… - Powiedziałam, ale kasjerka już nabiła kod sukienki na paragon. Zbyszek zapłacił, a ja ze smutną miną wyszłam ze sklepu.
- Chodź, teraz buty. – Powiedział i dosłownie zaciągnął mnie do kolejnego sklepu. Na szczęście od razu znalazł szpilki, które przypadły mu do gustu. – Przymierz. – Podał mi czarno-niebieskie buty z kokardką, które miały około 15 centymetrów wysokości.
- Chcesz, żebym się zabiła czy skompromitowała? – Spytałam z przerażeniem patrząc na Zbyszka.
- Chcę, żebyś powaliła wszystkich swoim wyglądem na kolana. – Pocałował mnie w czoło. – Zakładaj. – Posłusznie napłoszyłam szpilki na nogi i z pomocą Bartmana wstałam. W tym butach byłam tylko o pół głowy od niego niższa. – I jak? Dobry rozmiar? – Pokiwałam głową bojąc się odezwać, tak, jakby mój głos sprawił, że stracę równowagę. – W takim razie idziemy do kasy. – Zdjęłam buty, po czym założyłam swoje adidasy, a Zibi spakował szpilki do pudełka i poszedł zapłacić. Po chwili wrócił do mnie i spojrzał na zegarek. – Miałem jeszcze zabrać cię na coś do jedzenia, ale nie zdążymy, bo za pół godziny musimy być na hali. – Zmęczona pokiwałam tylko głową, po czym, ku mojej uciesze, opuściliśmy galerię.

Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla gospodarzy, MVP Krzysztof Ignaczak. Po meczu Maciek wskoczył do mnie na trybuny, a razem z nim na trybuny podążyły wszystkie okoliczne kamery. Starałam się ukryć twarz przed nimi.
- To i tak nie pomoże. – Powiedział Maciek przytulając mnie.
- Dzięki za pocieszenie. – Spojrzałam mu prosto w oczy. – Wspaniały mecz, świetnie grałeś. – Pochwaliłam go.
- Ale przegraliśmy. – Odparł smutno. – I jeszcze te hieny cmentarne łażą za mną ciągle. – Wskazał na paparazzi. – Czekają chyba aż nakryją mnie z Karolem.
- Ale przecież Kłosik miał jakiś pomysł. – Pogłaskałam go po plecach.
- Ja właśnie w tej sprawie. – Złapał mnie delikatnie za podbródek. – Przepraszam. – „Za co?” chciałam spytać, lecz Muzaj delikatnie musnął moje wargi. Po chwili zdumienia odruchowo odwzajemniłam pocałunek. Atakujący w tym czasie wplótł dłonie w moje włosy. Moje serce biło jak oszalałe. Moment później Maciek się ode mnie odsunął. – Wyjaśnię później. – Powiedział i pobiegł do szatni, a ja zdezorientowana i zdziwiona opadłam na krzesło.

Pakowałam właśnie mój nieszczęsny strój na imprezę do bagażnika, kiedy koło mnie pojawił się Maciek.
- Chyba należą ci się wyjaśnienia. – Pokiwałam głową. – Właśnie na tym polegał plan Kłosa. Mieliśmy pokazać światu, że mamy dziewczyny, które kochamy, a że ja nie mam to… - Spuścił wzrok.
- To mnie wykorzystałeś. – Dokończyłam za niego. – Nie gniewam się, tylko wolałabym, żebyś mnie uprzedzał o takich rzeczach, dobrze? – W oczach atakującego, które właśnie na mnie patrzyły, pojawiła się radość i ulga. Wsiedliśmy do samochodu, w którym siedział już Kłos.
- Skoro jego nie zabiłaś to mnie też nie, prawda? – Zrobił minę kota ze Shreka.
- Jeśli to wam pomoże to nie. – Środkowy uśmiechnął się i odpalił silnik. Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Wyciągnęłam moje ubrania z bagażnika i we trójkę podeszliśmy do domu. Maciek zadzwonił do drzwi, ledwo można było go usłyszeć przez głośną muzykę. No to zaczynamy drugi Projekt X.  

~~~~~~~~~~

Witam Was kolejnym rozdziałem ;) Długi z okazji 9 tysięcy wyświetleń :D Dziękuję :*
Jeśli ktoś chciałby być informowany na bieżąco, proszę pisać na gg: 47524430 ;)
Zaczęłam nadrabiać Wasze blogi, na paru pojawiły się już komentarze :D Resztę postaram się nadrobić w tym tygodniu.
Wracając do opowiadania: Kto spodziewał się takiego obrotu sprawy? :P

P.S. Chcieliście zdjęcie - proszę bardzo xD Więcej?
P.S.2 Głosujcie w ankiecie po prawej stronie na dole ;)

22 komentarze:

  1. Szkoda, że początek rozdziału to tylko sen... ja tam wole , żeby była z Maćkiem :D
    Czekam na kolejne rozdziały
    Pozdrawiam , Luna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja :P
      Pozdrawiam również :*

      Usuń
  2. No, ale jak tak można?
    Najpierw ten początek, który się tak pięknie zapowiadał, a okazał się tylko snem...
    Później to po meczu..., gdzie już coś..., ale ni, to tylko misterny plan Karola.

    No i Zibi jako stylista..., bo czemu nie? ;)

    No nic, czekam na ciąg dalszy. Pisz szybko :*
    I życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju *-* szkoda, że to był sen... A tak się miło zapowiadało... Sadystka jesteś :P
    Uffff... - kamień spadł mi z serca (Ty wiesz dlaczego :P ), ale słowa dotrzymam (przynajmniej się postaram)
    Pozdrawiam :*
    P.S. Zdjęcie genialne (wiesz, że miałam zamiar dodać jutro podobne?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem i to wielka :P
      Czekam z niecierpliwością ;)
      Pozdrawiam również ;*

      Usuń
  4. To był tylko sen? A ja już się tak ucieszyłam :( No, ale pocieszający jest fakt, że odwzajemniła ten ostatni pocałunek. Bo przecież nie wiedziała nic o planie Karola i Maćka, a i tak się włączyła nieświadomie do akcji :P Może się zakochała?
    A z drugiej strony Zbysiu. Chciałabym go zobaczyć w tym sklepie pomiędzy sukienkami ;d
    Wiedz, że uwielbiam Cię za to, że połączyłaś w tym opowiadaniu Resovię i Skrę, bo uwielbiam oba te zespoły :)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    Zapraszam do siebie http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może to był sen proroczy? ;P
      Też uwielbiam oba kluby i nie mogłabym wybrać spośród nich, dlatego je połączyłam
      Cieszę się, że się podoba ;)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Rozdział świetny, Zbysiu jako stylista ? :) czemu nie ? :D

    Mam pytanie związane z tym rozdziałem :
    Na początku rozdziału jest, że jadą autokarem, a pod koniec rozdziału jest, że wsiedli do samochodu i odjechali. To czy oni wrócili ? Bo nigdzie tego nie przeczytałam, a nie wiem skąd wzięli samochód :D


    A tak to rozdział na prawdę świetny :D


    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała tam zamiast samochodu być taksówka, ale jak się pisze rozdziały po nocach to tak jest :)
      Cieszę się, że tak dokładnie wczytujesz się w tekst ;)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Zbysiu jaki opiekun się znalazł;p a Maciuś nieźle sobie wymyślił tą akcję. Ich ciągnie ku sobie tylko ten Zbyszek, lubię go ale tutaj Magda jest przeznaczona Muzajowi...
    Czekam na kolejny ...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nowe rozdziały :) :
    http://milosc-jest-na-wyciagniecie-reki.blogspot.com/
    http://bolesne-wspomnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Zibi jaki zmartwiony :D a Maciek nieźle wymyślił z tym pocałunkiem :)
    super rozdział, pozdrawiam :*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdziwiło mnie zachowanie Zbyszka i to, że jeździ czarnym BMW, bo ubzdurało mi się, że on ma białe Audi xD A tak poza tym, to rozdział bardzo mi się podoba, szczególnie ta akcja na początku :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 3 rozdział:
    http://jedna-osoba-moze-zmienic-twoje-zycie.blogspot.com/2013/08/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach jestem ciekawa dalszego rozwoju :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy następny rozdział ?:) / blondi

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam cię do The Versatile Blogger http://borussiaforever.blogspot.com/2013/08/zostaam-nominowana-do-versatile-blogger.html#comment-form :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział. Tylko szkoda, że Muzaj się przyznał, że to był pomysł Kłosa...
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże niech to nie będzie sen. Niech to nie będzie głupia gra Maćka przed kamerami. Niech oni będą razem. Muszę koniecznie. Czekam na następny rozdział. Zbyszek jest dziwny. Bardzo dziwny.

    Zapraszam do siebie na nowy 7 rozdział kissmeslowley.blogspot.com
    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy następny rozdział bo nie mogę się doczekać.


    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na nowe rozdziały:)
    http://milosc-jest-na-wyciagniecie-reki.blogspot.com/
    http://bolesne-wspomnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Znalazłam Twój blog wczoraj wieczorem, i z nudów przeczytałam wszystkie rozdziały. Szczerze nie żałuję, bo naprawdę fajnie piszesz :) Ciekawi mnie, jak rozwinie się akcja. Czekam na kolejny rozdział. ;)
    Pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń