- Przepraszam, chyba pomyliłem mieszkania. – Odezwał się po sekundzie
bardzo przyjemnym głosem. Po chwilowym zawieszeniu systemu odpowiedziałam:
- Yyy.. Pan przyszedł do Kłosa? – Dlaczego mój głos się tak bardzo trzęsie?
- Tak. – Uśmiechnął się, a u mnie zaczął się mini zawał.
- W takim razie zapraszam do środka. – Gestem ręki wskazałam
przestrzeń za mną.
- Dziękuję. – Posłał mi kolejny uśmiech. Musiałam podeprzeć
się o szafkę na buty, ponieważ moje nogi nagle zapomniały jak posługiwać się
mięśniami. Kobieto, uspokój się!
Zachowujesz się jak hotka! Co on o tobie pomyśli?
Ogarnęłam się szybko, zamknęłam drzwi za siatkarzem i
zaprowadziłam go do salonu.
- Chłopaki, ktoś do was. – Oznajmiłam i wróciłam się do
drzwi, ponieważ znowu ktoś zadzwonił. Błagam,
żeby to nie był kolejny siatkarz. Na całe szczęście to tylko dostawca
pizzy. Zapłaciłam, odebrałam od niego wspaniale pachnące krążki i zamknęłam
drzwi.
- Michał, zjesz z nami? – Spytałam przechodząc przez salon
do kuchni po coś do picia.
- Oczywiście, że zje z nami. – Odpowiedział za niego Karol.
Bąku tylko westchnął, a ja położyłam pizze i napój na stole.
- Co cię do nas sprowadza? – Spytał Maciek jednocześnie
próbując poradzić sobie z ciągnącym się serem.
- Znalazłem to i zastanawiam się, czy przypadkiem do nie
należy do naszego Karolka. – Uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni telefon.
- Moja komórka! – Krzyknął rozradowany Karol wylewając sok
na podłogę. – Cholera! – Podniósł się z kanapy i pokazał całemu światu swoje
zalane płynem spodnie.
- Karolek nam się posikał ze szczęścia. – Skomentował Maciek
i wybuchł śmiechem, a my z Bąkiewiczem razem z nim.
- Bardzo śmieszne! – Rzucił udając się do kuchni.
- Idź się przebrać, ja sprzątnę. – Wstałam i poszłam po
jakąś ścierkę. Szkoda tylko, że nikt mi nie oznajmił, gdzie one się znajdują,
więc musiałam przegrzebać wszystkie szafki po kolei. Jak to zwykle bywa,
ścierki były w ostatniej. Złapałam materiał i udałam się do salonu. Wycierałam
podłogę, kiedy wrócił Karol. Wszyscy jak na zawołanie wybuchliśmy śmiechem.
- Ej, koniec tych śmiechów. – Kłos pogroził nam palcem, co
jeszcze bardziej nas rozśmieszyło.
- Spodnie przeżyły? – Spytałam już opanowana.
- Spokojna głowa, jeszcze was przeżyją. – Odparł wypinając
język i siadając na kanapie. Ja w tym momencie doprowadziłam podłogę do sucha.
- Dziękuję ci bardzo. – Karol pocałował mnie w policzek.
- Nie ma za co. – Posłałam mu jeden z moich najładniejszych
uśmiechów. – Najedzeni?
- Najedzeni! Teraz czekamy na masaż. – Maciek potarł dłońmi
o siebie.
- Jaki masaż? – Zainteresował się Bąkiewicz. Jeszcze tylko jego mi do masażu brakuje…
- Magda została naszą masażystką. – Odparł Karol sprzątając
wszystkie rzeczy z kanapy. To chyba ma być nasze łóżko do masażu.
- A więc tak masz na imię. – Szeroko się uśmiechnął. – Od
dawna jesteś masażystką?
- W zasadzie to będzie mój pierwszy raz. – Czułam jak na
moją twarz wkrada się rumieniec, a serce zaczyna wariować.
- Maciek jako króliczek doświadczalny? Ciekawie. –
Podsumował nas Michał. - Mogę ja też? – Spytał wyraźnie podekscytowany.
- Słucham? – Błagam..
Mam uszkodzić nie dwóch a trzech zawodników Skry?
- Mogę też poprosić cię o masaż? – Powtórzył grzecznie
siatkarz.
- Jak musisz. Ale nigdy nikogo nie masowałam, więc to wiąże
się z ryzykiem kontuzji. Jesteś tego świadomy? – Wszelkimi sposobami starałam
się odwieść go od tego chorego pomysłu.
- Jestem. To będzie bardzo ciekawe doświadczenie, co takie
zgrabne rączki potrafią. – Czy tylko ja
mam z tym skojarzenia?
- Okej. – Zgodziłam się pod wpływem jego hipnotyzującego
wzroku. - Ale pamiętaj, że uprzedzałam!
- Ja pierwszy! – Krzyknął Maciek i położył się na kanapie
wcześniej zdejmując koszulkę.
- Chłopaki… - Przypomniałam sobie o sprawie, która
najprawdopodobniej uratuje mnie od zrobienia im krzywdy. - A nie mogę was
pomasować innym razem? Bo ja już powinnam jechać do Warszawy po rzeczy…
- Faktycznie! Zapomniałem. Zresztą tak jak my wszyscy. –
Powiedział Muzaj zakładając koszulkę.
- Po jakie rzeczy? – Dopytywał się Bąkiewicz.
- Magda przeprowadza się do Łodzi. – Odparł spokojnie Karol
i wyszedł do swojego pokoju.
- A czemu nie do nas, do Bełchatowa? – Drążył temat Michał.
- Nie ma tutaj żadnego mieszkania. – Wytłumaczyłam starając
się nie rozpłakać, co przy mojej emocjonalnej naturze było bardzo trudne. - A
poza tym muszę dojeżdżać do szkoły w Warszawie.
- Mhm. To może ja cię podrzucę? I tak mam jechać do
Warszawy. – Zaoferował się Misiek. Jego propozycja bardzo przypadła mi do
gustu.
- Naprawdę? To super! – Uśmiechnęłam się. Karol z Maciek spojrzeli
na mnie znaczącym wzrokiem.. – Bo Michał... Jest jeszcze jedna sprawa. Karol i
Maciek…
- Jedziemy z wami. – Wtrącił się Muzaj. - Obiecaliśmy pomóc
Magdzie i słowa dotrzymamy! – Powiedział przytulając mnie jednym ramieniem.
- Okej. To ja przyjadę za godzinkę. Bądźcie gotowi. – Odparł
Bąku i wyszedł z mieszkania.
- To co robimy przez tą godzinę? – Spytał Maciek cały czas
trzymając mnie w swoim silnym uścisku.
- Ja idę pod prysznic. – Wyślizgnęłam się z objęcia. - A wy
możecie posprzątać ten bałagan. – Gestem ręki wskazałam na pozostałości po
naszym obiedzie.
- Okej. – Usłyszałam w odpowiedzi wchodząc do łazienki. Trzy
minuty później czułam już gorące krople wody spływające po moim ciele. Chwilę
się myłam, po czym wyszłam z kabiny i ubrałam się. Zostawiłam tylko ręcznik na
moich mokrych włosach i weszłam do salonu.
- To jednak potraficie sprzątać? – Salon i kuchnia
prezentowały się co najmniej jak po wizycie perfekcyjnej pani domu.
- Nie wiedziałaś? My potrafimy wszystko! – Odparł pewnym
głosem z lekko kpiącą nutką.
- Tak? To ustań na rzęsach. – Jak ja go lubię drażnić. Jest taki słodki jak się denerwuje.
- Bardzo zabawne. – Odparł Maciek przedrzeźniając mnie. – Ty
lepiej tyle nie gadaj tylko się szyku, bo Bąku będzie za chwilę.
- Już. – Powiedziałam i zdjęłam ręcznik z głowy. Szybkimi
ruchami uczesałam włosy, wysuszyłam i zostawiłam je rozpuszczone.
- Magda, idź powieś ręcznik. – Rozkazał Kłos wskazując na
materiał leżący na kanapie.
- Ale za co? Przecież on jest niewinny! – Zaprotestowałam jak
profesjonalny adwokat. Nie będzie mi niewinnych wieszał!
Siatkarz tylko przewrócił oczami i zaczął tłumaczyć jak
przedszkolakowi. - Bo on się musi wysuszyć.
- To niech się wytrze ręcznikiem! – Odparłam rozbawiona, a
Karol tylko spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i zaniósł ręcznik do łazienki. –
Dziękuję.
- Dobra, zwijamy się, bo Michał już przyjechał. – Powiedział
Maciek wyglądając przez okno. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, ubrałam się i
wyszłam z mieszkania. Po wyjściu z klatki udałam się w kierunku samochodu
Bąkiewicza. Nie zdążyłam do niego podejść, ponieważ sam podbiegł do mnie i
zabrał moją walizkę.
- O proszę, jaki gentelman. Dziękuję. – Uśmiechnęłam się
szeroko.
- Nie ma za co. – Wsadził moją walizkę do bagażnika i
podbiegł do mnie otwierając przede mną drzwi do samochodu. – Zapraszam.
- Dzięki. – Odparłam wsiadając.
- Ej, a my? – Krzyczeli za nami Maciek i Karol podbiegając
do samochodu.
- Wsiadać i nie gadać! – Odpowiedział Michał leciutko
chichocząc.
- Nam drzwi nie otworzysz? – Muzaj splótł ręce na piersiach.
- Nie. Chyba, że ostatnio zmieniłeś płeć. – Odparł i wszyscy
razem wsiedli do samochodu.
- Uwaga uwaga. Prosimy pasażerów o zapięcie pasów i nie
wychylanie się przez okna. Dziękuję za uwagę i życzę miłej podróży. – Ogłosił
Michał z zaciśniętym nosem, aby jego głos brzmiał jak w megafonie, po czym
odpalił silnik. Zaraz za zakrętem, zmęczona dzisiejszymi przygodami usnęłam.
Obudziło mnie łaskotanie w nos.
- Co jest? – Spytałam zaspanym głosem, nie do końca wiedząc
co się dzieje.
- Jesteśmy już na miejscu. – Słyszałam jak z tyłu Maciek i
Karol próbowali bezskutecznie powstrzymać się od śmiechu.
- Na miejscu? – Spytałam przecierając dłońmi oczy, żeby
poprawić swoją ostrość widzenia i trochę bardziej się rozbudzić.
- Znaczy prawie, bo nie znamy twojego dokładnego adresu. –
Oznajmił i zaczął uderzać dłońmi o kierownicę w oczekiwaniu na moją odpowiedź
- Poczekaj chwilę. – Rozejrzałam się przez szyby. – Skręć w
prawo i potem druga w lewo.
- Dobrze. – Odparł i posłusznie wykonał moje polecenie. –
Tutaj? – Spytał po chwili.
- Tak. – Przytaknęłam.
- Wejść z tobą? – Odezwał się Maciek, który ciągle
przepychał się z Kłosem.
- Nie, dziękuję. Nie chcę, żebyście oglądali moje kłótnie z
mamą. – Odparłam odpinając pas.
- Okej, ale jakby co to dzwoń. – Uśmiechnęłam się i wyszłam
z pojazdu. Westchnęłam głęboko i udałam się do mieszkania mamy. Zapukałam.
- Gdzieś ty była? – Tak od zawsze wygląda przywitanie w
wykonaniu mojej mamy.
- Nieważne. Przyjechałam tylko po swoje rzeczy. Zaraz mnie
nie będzie. – Odparłam i wbiegłam do mojego pokoju. W pośpiechu pakowałam swoje
ubrania do walizki. Nie chciałam być tu długo. Po zebraniu wszystkiego z mojego
pokoju zgarnęłam swoje rzeczy z reszty mieszkania. Nie pożegnałam się, jedynie
krzyknęłam wychodząc:
- Już nie musisz się mną opiekować. Jak będziesz chciała
możesz zadzwonić, to okej, ale staraj się dzwonić tylko w ważnej sprawie. Nie
będziesz mi tłumaczyć jak mam żyć. – Wyszłam z mieszkania, a po policzkach
pociekły mi łzy. Nie chciałam, żeby chłopaki oglądali mnie w takim stanie,
szczególnie Michał, który nic nie wiedział, dlatego usiadłam na klatce,
szlochając. Po pewnym czasie odezwała się moja komórka.
- Wszystko w porządku? – Spytał mnie zaniepokojony głos,
należący do Bąkiewicza.
- Tak. – Odparłam załamującym się głosem.
- Ty płaczesz? – Nie udzieliłam odpowiedzi na pytanie tylko
się rozłączyłam. Wytarłam oczy chusteczką, wzięłam dwa głębokie wdechy i biorąc
dwie torby w ręce, wyszłam przed blok.
- Chłopcy, pójdziecie po resztę rzeczy? Stoją na klatce. –
Poprosiłam. Głos dalej mi się łamał.
- Jasne. – Odparli we trójkę i poszli po moje walizki. Ja w
tym czasie schowałam torby do bagażnika i wsiadłam do samochodu. Po chwili
zjawił się Michał z Karolem i moją walizką.
- A gdzie Maciek? – Spytałam zainteresowana. Może poszedł odwiedzić stare śmieci?
- Rozmawia z twoją mamą. – Odparł Michał. Nie wiedział jakie
mam relacje z mamą.
- Słucham?! I pozwoliliście mu?! – Kiedy? Jak? Którędy? Już wysiadałam z samochodu, gdy dostrzegłam
Muzaja wracającego z jakimś materacem pod pachą.
- Czemu rozmawiałeś z moją mamą?! – Prawie rzuciłam się na
siatkarza. Musiało to wyglądać komicznie - krasnoludek kontra gigant.
- Poprosiłem ją tylko o materac dla ciebie, przecież nie
masz na czym spać. Zgodziła się bez słowa i wydaję mi się, że zrozumiała swój
błąd. – Chyba miał nadzieję, że pogodzi mnie z moją mamą. Ja bardzo chętnie,
tylko ona musi zmienić sposób traktowania mnie.
- Niestety za późno. – Zamknęłam drzwi od samochodu, nie
chciałam dalej ciągnąć tematu mojej mamy i naszej relacji.
- Jaki błąd? – Spytał Michał odpalając silnik.
- Nie mam siły o tym mówić. Niech ci Maciek wytłumaczy, zna
całą historię. Ja idę spać. – Oparłam głowę o szybę i przykryłam się kocem.
- Dobrze. To o co chodzi? – Spytał Bąkiewicz chłopaków.
- Jej mama traktowała ją jak dwunastolatkę. Nie pozwalała
wychodzić na imprezy, kazała wracać o 20.. – Więcej nie usłyszałam, ponieważ
zasnęłam.
Obudziłam się tuż przed Łodzią.
- Nasza Śpiąca Królewna wstała. – Zaśmiał się Kłos. - Zawsze
tak dużo śpisz?
- Nie, ostatnio tylko. To wszystko przez stres. – Zrzuciłam
z siebie koc. – Opowiedzieli ci wszystko? – Spytałam Michała.
- Tak i cały czas zastanawiam się jak sobie dajesz z tym
radę. Ja bym chyba nie wytrzymał. – Stwierdził Michał hamując przed
skrzyżowaniem.
- Jakbyś musiał to dałbyś radę. Możemy skończyć ten temat? –
Spytałam błagalnie. Nie miałam na to siły.
- Jasne. – Nastała cisza, która wbrew pozorom cieszyła mnie,
a nie krępowała. Pięć minut później dotarliśmy na miejsce. Chłopcy bez słowa
wzięli moje rzeczy i zanieśli na górę. Ja dotarłam tam ledwo przesuwając nogami
po podłodze. Otworzyłam drzwi mieszkania i wpuściłam ich do środka. Michał i
Karol układali moje walizki pod ścianą oglądając mieszkanie, a Maciek szykował
mi miejsce do spania. Ja w tym czasie poszłam pod błyskawiczny prysznic. Gdy
wróciłam wszystko było gotowe. Nie miałam siły na nic, dlatego podziękowałam im
tylko uśmiechem i położyłam się na moje „łóżko”, czyli materac przykryty kocem
z poduszkami i kołdrą.
- Na pewno chcesz tu spać? Nie wolisz wrócić z nami do
Bełchatowa? – Spytał Maciek. Pokiwałam przecząco głową. – Jak chcesz. Jakby co
jesteśmy pod telefonem. Dobranoc. – Pocałował mnie w czoło. Od Karola i Michała
też dostałam pożegnalne buziaki w policzek. Po usłyszeniu chrzęstu
przekręcanego kluczyka zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~
Siódemeczka ;) Dziękuję bardzo za ponad 1300 wyświetleń! :D Nie spodziewałam się, że aż tyle ludzi odwiedza mój blog ;p Jednocześnie proszę was o komentarze, ponieważ moja wena na kolejny rozdział gdzieś uciekła ;c Czytajcie! Komentujcie! Motywujcie!
Pozdrawiam ;*
Pozdrawiam ;*
Suuuper :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńa wena wróci, spokojnie :)
Dzięki ;) Mam nadzieję, że wróci, bo polubiłam pisanie ;D
UsuńDzięki za komentarz ;)
Jaram się tym blogiem :D
OdpowiedzUsuńFajnie by było gdyby Magda była z Macieje :D
Ułóż sobie tą historię w głowie a potem przelej na papier ;))
W głowie już mam, tylko te dalsze rozdziały :P
UsuńCzy Magda będzie z Maćkiem zdradzić nie mogę xD
Dziękuję za komentarz :)
Ja z niecierpliwością zawsze czekam na kolejny rozdział. Świetna historia.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, czy Magda w końcu pogodzi się ze swoją mamą, czy pozna jeszcze jakiś siatkarzy i kiedy w końcu pojedzie na mecz Skry.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że mam tak wierną czytelniczkę :D:D
UsuńDziękuję za komentarz i miłe słowo ;)
Wiem jak to jest z weną bo u mnie jest to samo co jakoś czas ale po kilku dniach wraca i ponownie można pisać. Super blog i czekam na więcej. Zapraszam do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/31/rozdzial-48-wesole-swieta/
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz ;)
UsuńZ chęcią zacznę czytać twoje opowiadanie ;D