niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 7



- Przepraszam, chyba pomyliłem mieszkania. – Odezwał się po sekundzie bardzo przyjemnym głosem. Po chwilowym zawieszeniu systemu odpowiedziałam:

- Yyy.. Pan przyszedł do Kłosa? – Dlaczego mój głos się tak bardzo trzęsie?
 
- Tak. – Uśmiechnął się, a u mnie zaczął się mini zawał.

- W takim razie zapraszam do środka. – Gestem ręki wskazałam przestrzeń za mną.

- Dziękuję. – Posłał mi kolejny uśmiech. Musiałam podeprzeć się o szafkę na buty, ponieważ moje nogi nagle zapomniały jak posługiwać się mięśniami. Kobieto, uspokój się! Zachowujesz się jak hotka! Co on o tobie pomyśli?

Ogarnęłam się szybko, zamknęłam drzwi za siatkarzem i zaprowadziłam go do salonu.

- Chłopaki, ktoś do was. – Oznajmiłam i wróciłam się do drzwi, ponieważ znowu ktoś zadzwonił. Błagam, żeby to nie był kolejny siatkarz. Na całe szczęście to tylko dostawca pizzy. Zapłaciłam, odebrałam od niego wspaniale pachnące krążki i zamknęłam drzwi.

- Michał, zjesz z nami? – Spytałam przechodząc przez salon do kuchni po coś do picia.

- Oczywiście, że zje z nami. – Odpowiedział za niego Karol. Bąku tylko westchnął, a ja położyłam pizze i napój na stole.

- Co cię do nas sprowadza? – Spytał Maciek jednocześnie próbując poradzić sobie z ciągnącym się serem.

- Znalazłem to i zastanawiam się, czy przypadkiem do nie należy do naszego Karolka. – Uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni telefon.

- Moja komórka! – Krzyknął rozradowany Karol wylewając sok na podłogę. – Cholera! – Podniósł się z kanapy i pokazał całemu światu swoje zalane płynem spodnie.

- Karolek nam się posikał ze szczęścia. – Skomentował Maciek i wybuchł śmiechem, a my z Bąkiewiczem razem z nim.

- Bardzo śmieszne! – Rzucił udając się do kuchni.

- Idź się przebrać, ja sprzątnę. – Wstałam i poszłam po jakąś ścierkę. Szkoda tylko, że nikt mi nie oznajmił, gdzie one się znajdują, więc musiałam przegrzebać wszystkie szafki po kolei. Jak to zwykle bywa, ścierki były w ostatniej. Złapałam materiał i udałam się do salonu. Wycierałam podłogę, kiedy wrócił Karol. Wszyscy jak na zawołanie wybuchliśmy śmiechem.

- Ej, koniec tych śmiechów. – Kłos pogroził nam palcem, co jeszcze bardziej nas rozśmieszyło.

- Spodnie przeżyły? – Spytałam już opanowana.

- Spokojna głowa, jeszcze was przeżyją. – Odparł wypinając język i siadając na kanapie. Ja w tym momencie doprowadziłam podłogę do sucha.

- Dziękuję ci bardzo. – Karol pocałował mnie w policzek.

- Nie ma za co. – Posłałam mu jeden z moich najładniejszych uśmiechów. – Najedzeni?

- Najedzeni! Teraz czekamy na masaż. – Maciek potarł dłońmi o siebie.

- Jaki masaż? – Zainteresował się Bąkiewicz. Jeszcze tylko jego mi do masażu brakuje…

- Magda została naszą masażystką. – Odparł Karol sprzątając wszystkie rzeczy z kanapy. To chyba ma być nasze łóżko do masażu.

- A więc tak masz na imię. – Szeroko się uśmiechnął. – Od dawna jesteś masażystką?

- W zasadzie to będzie mój pierwszy raz. – Czułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec, a serce zaczyna wariować.

- Maciek jako króliczek doświadczalny? Ciekawie. – Podsumował nas Michał. - Mogę ja też? – Spytał wyraźnie podekscytowany.

- Słucham? – Błagam.. Mam uszkodzić nie dwóch a trzech zawodników Skry?

- Mogę też poprosić cię o masaż? – Powtórzył grzecznie siatkarz.

- Jak musisz. Ale nigdy nikogo nie masowałam, więc to wiąże się z ryzykiem kontuzji. Jesteś tego świadomy? – Wszelkimi sposobami starałam się odwieść go od tego chorego pomysłu.

- Jestem. To będzie bardzo ciekawe doświadczenie, co takie zgrabne rączki potrafią. – Czy tylko ja mam z tym skojarzenia?

- Okej. – Zgodziłam się pod wpływem jego hipnotyzującego wzroku. - Ale pamiętaj, że uprzedzałam!

- Ja pierwszy! – Krzyknął Maciek i położył się na kanapie wcześniej zdejmując koszulkę.

- Chłopaki… - Przypomniałam sobie o sprawie, która najprawdopodobniej uratuje mnie od zrobienia im krzywdy. - A nie mogę was pomasować innym razem? Bo ja już powinnam jechać do Warszawy po rzeczy…

- Faktycznie! Zapomniałem. Zresztą tak jak my wszyscy. – Powiedział Muzaj zakładając koszulkę.

- Po jakie rzeczy? – Dopytywał się Bąkiewicz.

- Magda przeprowadza się do Łodzi. – Odparł spokojnie Karol i wyszedł do swojego pokoju.

- A czemu nie do nas, do Bełchatowa? – Drążył temat Michał.

- Nie ma tutaj żadnego mieszkania. – Wytłumaczyłam starając się nie rozpłakać, co przy mojej emocjonalnej naturze było bardzo trudne. - A poza tym muszę dojeżdżać do szkoły w Warszawie.

- Mhm. To może ja cię podrzucę? I tak mam jechać do Warszawy. – Zaoferował się Misiek. Jego propozycja bardzo przypadła mi do gustu.

- Naprawdę? To super! – Uśmiechnęłam się. Karol z Maciek spojrzeli na mnie znaczącym wzrokiem.. – Bo Michał... Jest jeszcze jedna sprawa. Karol i Maciek…

- Jedziemy z wami. – Wtrącił się Muzaj. - Obiecaliśmy pomóc Magdzie i słowa dotrzymamy! – Powiedział przytulając mnie jednym ramieniem.

- Okej. To ja przyjadę za godzinkę. Bądźcie gotowi. – Odparł Bąku i wyszedł z mieszkania.

- To co robimy przez tą godzinę? – Spytał Maciek cały czas trzymając mnie w swoim silnym uścisku.

- Ja idę pod prysznic. – Wyślizgnęłam się z objęcia. - A wy możecie posprzątać ten bałagan. – Gestem ręki wskazałam na pozostałości po naszym obiedzie.

- Okej. – Usłyszałam w odpowiedzi wchodząc do łazienki. Trzy minuty później czułam już gorące krople wody spływające po moim ciele. Chwilę się myłam, po czym wyszłam z kabiny i ubrałam się. Zostawiłam tylko ręcznik na moich mokrych włosach i weszłam do salonu.

- To jednak potraficie sprzątać? – Salon i kuchnia prezentowały się co najmniej jak po wizycie perfekcyjnej pani domu.

- Nie wiedziałaś? My potrafimy wszystko! – Odparł pewnym głosem z lekko kpiącą nutką.

- Tak? To ustań na rzęsach. – Jak ja go lubię drażnić. Jest taki słodki jak się denerwuje.

- Bardzo zabawne. – Odparł Maciek przedrzeźniając mnie. – Ty lepiej tyle nie gadaj tylko się szyku, bo Bąku będzie za chwilę.

- Już. – Powiedziałam i zdjęłam ręcznik z głowy. Szybkimi ruchami uczesałam włosy, wysuszyłam i zostawiłam je rozpuszczone.

- Magda, idź powieś ręcznik. – Rozkazał Kłos wskazując na materiał leżący na kanapie.

- Ale za co? Przecież on jest niewinny! – Zaprotestowałam jak profesjonalny adwokat. Nie będzie mi niewinnych wieszał!

Siatkarz tylko przewrócił oczami i zaczął tłumaczyć jak przedszkolakowi. - Bo on się musi wysuszyć.

- To niech się wytrze ręcznikiem! – Odparłam rozbawiona, a Karol tylko spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i zaniósł ręcznik do łazienki. – Dziękuję.

- Dobra, zwijamy się, bo Michał już przyjechał. – Powiedział Maciek wyglądając przez okno. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, ubrałam się i wyszłam z mieszkania. Po wyjściu z klatki udałam się w kierunku samochodu Bąkiewicza. Nie zdążyłam do niego podejść, ponieważ sam podbiegł do mnie i zabrał moją walizkę.

- O proszę, jaki gentelman. Dziękuję. – Uśmiechnęłam się szeroko.

- Nie ma za co. – Wsadził moją walizkę do bagażnika i podbiegł do mnie otwierając przede mną drzwi do samochodu. – Zapraszam.

- Dzięki. – Odparłam wsiadając.

- Ej, a my? – Krzyczeli za nami Maciek i Karol podbiegając do samochodu.

- Wsiadać i nie gadać! – Odpowiedział Michał leciutko chichocząc.

- Nam drzwi nie otworzysz? – Muzaj splótł ręce na piersiach.

- Nie. Chyba, że ostatnio zmieniłeś płeć. – Odparł i wszyscy razem wsiedli do samochodu.

- Uwaga uwaga. Prosimy pasażerów o zapięcie pasów i nie wychylanie się przez okna. Dziękuję za uwagę i życzę miłej podróży. – Ogłosił Michał z zaciśniętym nosem, aby jego głos brzmiał jak w megafonie, po czym odpalił silnik. Zaraz za zakrętem, zmęczona dzisiejszymi przygodami usnęłam.

Obudziło mnie łaskotanie w nos.

- Co jest? – Spytałam zaspanym głosem, nie do końca wiedząc co się dzieje.

- Jesteśmy już na miejscu. – Słyszałam jak z tyłu Maciek i Karol próbowali bezskutecznie powstrzymać się od śmiechu.

- Na miejscu? – Spytałam przecierając dłońmi oczy, żeby poprawić swoją ostrość widzenia i trochę bardziej się rozbudzić.

- Znaczy prawie, bo nie znamy twojego dokładnego adresu. – Oznajmił i zaczął uderzać dłońmi o kierownicę w oczekiwaniu na moją odpowiedź

- Poczekaj chwilę. – Rozejrzałam się przez szyby. – Skręć w prawo i potem druga w lewo.

- Dobrze. – Odparł i posłusznie wykonał moje polecenie. – Tutaj? – Spytał po chwili.

- Tak. – Przytaknęłam.

- Wejść z tobą? – Odezwał się Maciek, który ciągle przepychał się z Kłosem.

- Nie, dziękuję. Nie chcę, żebyście oglądali moje kłótnie z mamą. – Odparłam odpinając pas.

- Okej, ale jakby co to dzwoń. – Uśmiechnęłam się i wyszłam z pojazdu. Westchnęłam głęboko i udałam się do mieszkania mamy. Zapukałam.

- Gdzieś ty była? – Tak od zawsze wygląda przywitanie w wykonaniu mojej mamy.

- Nieważne. Przyjechałam tylko po swoje rzeczy. Zaraz mnie nie będzie. – Odparłam i wbiegłam do mojego pokoju. W pośpiechu pakowałam swoje ubrania do walizki. Nie chciałam być tu długo. Po zebraniu wszystkiego z mojego pokoju zgarnęłam swoje rzeczy z reszty mieszkania. Nie pożegnałam się, jedynie krzyknęłam wychodząc:

- Już nie musisz się mną opiekować. Jak będziesz chciała możesz zadzwonić, to okej, ale staraj się dzwonić tylko w ważnej sprawie. Nie będziesz mi tłumaczyć jak mam żyć. – Wyszłam z mieszkania, a po policzkach pociekły mi łzy. Nie chciałam, żeby chłopaki oglądali mnie w takim stanie, szczególnie Michał, który nic nie wiedział, dlatego usiadłam na klatce, szlochając. Po pewnym czasie odezwała się moja komórka.

- Wszystko w porządku? – Spytał mnie zaniepokojony głos, należący do Bąkiewicza.

- Tak. – Odparłam załamującym się głosem.

- Ty płaczesz? – Nie udzieliłam odpowiedzi na pytanie tylko się rozłączyłam. Wytarłam oczy chusteczką, wzięłam dwa głębokie wdechy i biorąc dwie torby w ręce, wyszłam przed blok.

- Chłopcy, pójdziecie po resztę rzeczy? Stoją na klatce. – Poprosiłam. Głos dalej mi się łamał.

- Jasne. – Odparli we trójkę i poszli po moje walizki. Ja w tym czasie schowałam torby do bagażnika i wsiadłam do samochodu. Po chwili zjawił się Michał z Karolem i moją walizką.

- A gdzie Maciek? – Spytałam zainteresowana. Może poszedł odwiedzić stare śmieci?

- Rozmawia z twoją mamą. – Odparł Michał. Nie wiedział jakie mam relacje z mamą.

- Słucham?! I pozwoliliście mu?! – Kiedy? Jak? Którędy? Już wysiadałam z samochodu, gdy dostrzegłam Muzaja wracającego z jakimś materacem pod pachą.

- Czemu rozmawiałeś z moją mamą?! – Prawie rzuciłam się na siatkarza. Musiało to wyglądać komicznie - krasnoludek kontra gigant.

- Poprosiłem ją tylko o materac dla ciebie, przecież nie masz na czym spać. Zgodziła się bez słowa i wydaję mi się, że zrozumiała swój błąd. – Chyba miał nadzieję, że pogodzi mnie z moją mamą. Ja bardzo chętnie, tylko ona musi zmienić sposób traktowania mnie.

- Niestety za późno. – Zamknęłam drzwi od samochodu, nie chciałam dalej ciągnąć tematu mojej mamy i naszej relacji.

- Jaki błąd? – Spytał Michał odpalając silnik.

- Nie mam siły o tym mówić. Niech ci Maciek wytłumaczy, zna całą historię. Ja idę spać. – Oparłam głowę o szybę i przykryłam się kocem.

- Dobrze. To o co chodzi? – Spytał Bąkiewicz chłopaków.

- Jej mama traktowała ją jak dwunastolatkę. Nie pozwalała wychodzić na imprezy, kazała wracać o 20.. – Więcej nie usłyszałam, ponieważ zasnęłam.

Obudziłam się tuż przed Łodzią.

- Nasza Śpiąca Królewna wstała. – Zaśmiał się Kłos. - Zawsze tak dużo śpisz?

- Nie, ostatnio tylko. To wszystko przez stres. – Zrzuciłam z siebie koc. – Opowiedzieli ci wszystko? – Spytałam Michała.

- Tak i cały czas zastanawiam się jak sobie dajesz z tym radę. Ja bym chyba nie wytrzymał. – Stwierdził Michał hamując przed skrzyżowaniem.

- Jakbyś musiał to dałbyś radę. Możemy skończyć ten temat? – Spytałam błagalnie. Nie miałam na to siły.

- Jasne. – Nastała cisza, która wbrew pozorom cieszyła mnie, a nie krępowała. Pięć minut później dotarliśmy na miejsce. Chłopcy bez słowa wzięli moje rzeczy i zanieśli na górę. Ja dotarłam tam ledwo przesuwając nogami po podłodze. Otworzyłam drzwi mieszkania i wpuściłam ich do środka. Michał i Karol układali moje walizki pod ścianą oglądając mieszkanie, a Maciek szykował mi miejsce do spania. Ja w tym czasie poszłam pod błyskawiczny prysznic. Gdy wróciłam wszystko było gotowe. Nie miałam siły na nic, dlatego podziękowałam im tylko uśmiechem i położyłam się na moje „łóżko”, czyli materac przykryty kocem z poduszkami i kołdrą.

- Na pewno chcesz tu spać? Nie wolisz wrócić z nami do Bełchatowa? – Spytał Maciek. Pokiwałam przecząco głową. – Jak chcesz. Jakby co jesteśmy pod telefonem. Dobranoc. – Pocałował mnie w czoło. Od Karola i Michała też dostałam pożegnalne buziaki w policzek. Po usłyszeniu chrzęstu przekręcanego kluczyka zamknęłam oczy i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
 
                                                            ~~~~~~~~~~~~~~~
Siódemeczka ;) Dziękuję bardzo za ponad 1300 wyświetleń! :D Nie spodziewałam się, że aż tyle ludzi odwiedza mój blog ;p Jednocześnie proszę was o komentarze, ponieważ moja wena na kolejny rozdział gdzieś uciekła ;c Czytajcie! Komentujcie! Motywujcie!
Pozdrawiam ;*

8 komentarzy:

  1. Suuuper :) czekam na kolejny :)
    a wena wróci, spokojnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Mam nadzieję, że wróci, bo polubiłam pisanie ;D
      Dzięki za komentarz ;)

      Usuń
  2. Jaram się tym blogiem :D
    Fajnie by było gdyby Magda była z Macieje :D
    Ułóż sobie tą historię w głowie a potem przelej na papier ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W głowie już mam, tylko te dalsze rozdziały :P
      Czy Magda będzie z Maćkiem zdradzić nie mogę xD
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  3. Ja z niecierpliwością zawsze czekam na kolejny rozdział. Świetna historia.
    Ciekawi mnie, czy Magda w końcu pogodzi się ze swoją mamą, czy pozna jeszcze jakiś siatkarzy i kiedy w końcu pojedzie na mecz Skry.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mam tak wierną czytelniczkę :D:D
      Dziękuję za komentarz i miłe słowo ;)

      Usuń
  4. Wiem jak to jest z weną bo u mnie jest to samo co jakoś czas ale po kilku dniach wraca i ponownie można pisać. Super blog i czekam na więcej. Zapraszam do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/31/rozdzial-48-wesole-swieta/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz ;)
      Z chęcią zacznę czytać twoje opowiadanie ;D

      Usuń